Ładnie tu macie
Skoro już przy oprawie jesteśmy to otoczenie jest naprawdę śliczne, z detalami takimi jak poruszająca się na wietrze roślinność czy świetnie oddane nocne niebo, rozświetlone przez księżyc i zorzę polarną, czy majaczące na horyzoncie góry i dobrze zrobiona woda. Mimo wszystko jednak grafika nie spowodowała u mnie takiego efektu “WOW” jak chociażby ostatnie dwie części Assassin’s Creed. Oprawa dźwiękowa jest poprawna, chociaż drażniły mnie w niej powtarzalne kwestie NPC, którzy są naszymi przybocznymi. Oprócz nich do naszych uszu docierają odgłosy lasu, muzyka z samochodów oraz oczywiście dialogi, które pomagają nam poznać otaczający świat.
Poszukiwacze zaginionych surowców
Grę cechuje spora otwartość świata. Jak już wspomniałem, mapa na której gramy to praktycznie ta sama, po której poruszaliśmy się w FC 5, ale startujemy z innego miejsca. Tak przy okazji, oczkiem puszczonym w kierunku fanów jest specjalna wersja ubioru dla naszej postaci, o ile ukończyliśmy FC 5. Znowu cała okolica pokryta jest “mgłą wojny”, którą będziemy odkrywać w miarę zwiedzania lub rozmów z NPC. To między innymi oni wskazują nam kolejne zadania, a tych na pierwszy rzut oka jest całkiem sporo. Misje związane z główną osią fabuły, ratowanie postaci ważnych dla rozwoju naszej bazy lub takich, które mogą być naszymi przybocznymi, plądrowanie miejsc, które mogą ukrywać wyjątkowo cenne surowce, uwalnianie zakładników, przejmowanie zrzutów… Wróciło też doskonale znane z FC 5 odbijanie posterunków. Jest tego naprawdę sporo.
Słowo należy się poszukiwaniu skarbów – są to swego rodzaju łamigłówki, w których musimy odkryć na przykład jak dostać się do domu, w którym czeka większa niż zwykle ilość surowców. Surowce te służą nam potem do ulepszania naszej bazy startowej oraz wytwarzania i wzmacniania broni. I to jest element gry, który bardzo mi się spodobał, bo dzięki niemu nie jest to tylko zwykła strzelanka. Podobne wrażenie tworzą też punkty umiejętności. Ubisoft nawet opisuje grę jako “lekki RPG” i widać to właśnie w takich elementach, jak podkręcanie statystyk naszej postaci, czy obrażenia przeciwników w postaci wysypujących się z nich cyferek. Punkty umiejętności możemy wydawać na możliwości takie jak: szybsze przeładowywanie, otwieranie zamków i sejfów, możliwość noszenia większej liczby broni lub amunicji itp.
Problem z tymi wszystkimi zadaniami jest jeden – ich typów jest sporo, ale po dłuższym czasie i tak zaczynają się wydawać dość powtarzalne i schematyczne. Trochę jak “fedexowe” zadania z serii Assassin’s Creed, tylko na jeszcze większą skalę.
A propos strzelania, to dużą frajdę sprawia dostępny arsenał i sposób jego wykorzystania. Większość giwer to doskonale znane pistolety, strzelby i snajperki. Czasem trafi się jakiś miotacz płomieni lub… wyrzutnia pił tarczowych. Broń ta jest wbrew pozorom całkiem mocarna, bo na wyższych poziomach jest w stanie powalić nawet przeciwników noszących tarcze, można też sprawić by atakowała kilku wrogów na raz. Znowu oczywiście dostaniemy też dostęp do pojazdów – w tym wielkich, amerykańskich ciężarówek.