W czasie, gdy wszyscy zalecają siedzenie w domu oraz cieszą się z możliwości jakie daje nam współczesna technologia – bez których taka “kwarantanna” byłaby o wiele trudniejsza do zniesienia, znajdują się ludzie, którzy twierdzą, że… duża liczba graczy jednocześnie przeciążą internet.
Do takich wniosków doszedł brytyjski “ekspert” (a tak naprawdę to zwykły dziennikarz jednego z portali technologicznych) Rik Henderson, który wezwał graczy do grania online o “rozsądnych porach”, mając na myśli godziny wieczorne. Jego zdaniem, w sytuacji gdy platformy streamingowe i video, takie jak Netflix i Youtube, ograniczają bitrate swojej zawartości, to właśnie gry są teraz największym zagrożeniem dla przepustowości sieci. Gracze powinni więc ograniczyć swoją aktywność, by pozwolić innym pracować i wykonywać działania związane z walką z koronawirusem.
Zgadza się jedno – w ostatnich dniach można zanotować rekordowe liczby jeśli chodzi o graczy. Widać to na przykładzie Steama, FIFY czy samego Counter-Strike’a. Nieprawdą natomiast jest jakoby granie aż tak bardzo obciążało internet, by zakłócić innym wykonywanie pracy czy wręcz skomplikować procedury związane z walką z wirusem. Największe zapotrzebowanie na internet bierze się w momencie pobierania gry – jednak nawet to nijak się ma do streamingu wideo. Netflix i Youtube są łącznie odpowiedzialne za ponad 25% globalnego ruchu w Sieci, natomiast pobieranie gier w ramach sieci PSN to zaledwie niecałe 3%. Transfer danych w trakcie rozgrywki to przy tym już naprawdę “groszowe” sprawy – ok. kilkudziesięciu MB na godzinę.
Ale powód do nagonki na gry, nawet gdy są niezwykle potrzebne, zawsze się znajdzie, prawda?