Strona głównaRecenzjeGryMicrosoft Flight Simulator - recenzja wersji dla Xbox Series X

Microsoft Flight Simulator – recenzja wersji dla Xbox Series X

W branży gier wykształciła się specyficzna gałąź gier służących “leniwemu relaksowi” w niespiesznym tempie. Wszelkiego rodzaju symulatory kierowcy autobusu, ciężarówki, gry typu Mudrunner czy… Microsoft Flight Simulator właśnie. Upodobali je sobie szczególnie streamerzy bo pozwalają na dużą interakcję z czatem w trakcie rozgrywki.

Blisko rok zajęło autorom Microsoft Flight Simulatora przeniesienie go na konsolę Xbox Series X, dla której jest exclusivem – symulator nie jest dostępny ani na Series S, ani tym bardziej na poprzednie generacje Xboxów. Czy słusznie?

Zwykle przy okazji konsolowych portów gier PC pojawia się obawa, że dany tytuł zostanie w jakiś sposób “zepsuty”, że autorzy będą musieli iść na kompromisy, by dany sprzęt był w stanie poradzić sobie z wymaganiami dotyczącymi np. grafiki. Port konsolowy Microsoft Flight Simulatora to właściwie same takie obawy przed premierą. W poniższej recenzji rozprawiam się z każdą z nich.

Ewentualne kompromisy sprawiły, że w biurach Microsoftu zapadła decyzja, że Flight Simulator pojawi się tylko w wersji next-genowej. Jednak to, co dostarczono na konsole w żadnym stopniu nie ustępuje wersji pecetowej. Oprawa graficzna jest fenomenalna i znowu mamy do czynienia z dosłownie całym światem. Oczywiście jedne miejsca są wykonane bardziej szczegółowo, na przykład wielkie metropolie jak Londyn czy Berlin, inne – bazują jedynie na kształtach i położeniu elementów widocznych na mapach satelitarnych, do których gra sama dorabia jak jej zdaniem powinien wyglądać dany budynek. Nie zmienia to faktu, że swoją trójwymiarową wizualizację ma praktycznie wszystko co widzimy na ziemi.

Nie zabrakło także znanego z wersji PC wykorzystania aktualnych danych – o ruchu lotniczym, dzięki czemu mijamy w powietrzu “prawdziwe” samoloty – czy o pogodzie. Widzicie za oknem zbliżającą się burzę? Uruchomcie lot w okolicach swojego domu, jest niemal pewne, że w jego trakcie traficie na nawałnicę. Jeśli nie zmienicie ustawień – podobnie będzie oczywiście z porami dnia i nocy, które dopasują się do Waszego czasu. Wszystko to jest obliczane i przesyłane w czasie rzeczywistym, gra wymaga więc dość dobrego połączenia z internetem. Pisałem o tym przy okazji mini-poradnika dotyczącego oszczędzania miejsca na dysku konsoli przy instalacji gry.

Kolejna spora obawa przed premierą konsolowego Microsoft Flight Simulatora dotyczyła optymalizacji. Xbox Series X radzi sobie z grą bardzo dobrze, aczkolwiek nieidealnie. Gra jest wyświetlana w 4K i stałych 30FPS, co – biorąc pod uwagę leniwą i mało dynamiczną rozgrywkę – byłoby wartością całkowicie wystarczającą, ale czasem przy gwałtownych ruchach kamery da się zauważyć mocniejsze “chrupnięcie”. Jest to jednak właściwie jedyny minus dotyczący optymalizacji gry. Same loty natomiast przebiegają zawsze w sposób niezakłócony, dzięki czemu sprawiają ogromną frajdę.

Microsoft Flight Simulator kojarzy się z niezwykle rozbudowanym sterowaniem. Fani tej symulacji przywykli już do tego, że na PC “klawiszologia” wymaga opanowania połowy klawiatury, choć oczywiście najlepiej lata się na dedykowanym zestawie joystick + przepustnica. To drugie w wersji konsolowej pozostało bez zmian, ale dla tych, którzy nie widzą sensu w inwestowaniu w tak rozbudowany i drogi zestaw, mamy dobrą wiadomość. Do podstawowego opanowania samolotu wystarczy w zupełności pad, a sterowanie nie traci przez to nic na swojej intuicyjności. Jedna gałka analogowa to kamera, druga odpowiada za sterowanie samolotem góra / dół i obracanie go wokół osi, przyciski A/B to przepustnica, a triggery – skręcanie. Jeśli pojawi się konieczność obsługi czegokolwiek w kokpicie samolotu, wystarczy nadusić prawą gałkę, która staje się wtedy kursorem. Paradoksalnie, im większy samolot tym łatwiej się nim lata – pasażerskie odrzutowce są wyposażone w systemy flight-by-wire, które eliminują konieczność dokonywania wszelkich drobnych korekt w locie. Poza tym, gra oferuje rozbudowany samouczek, który w doskonały sposób wprowadza w tajniki latania, niezależnie od tego, czy jest to niewielka Cessna czy kultowy Boeing.

Poza wspomnianymi wcześniej, niewielkimi problemami ze stabilnością klatkażu, największym minusem gry jest niewielka początkowa zawartość, jeśli chodzi o samoloty czy oficjalne lotniska. Da się oczywiście zdobyć więcej modeli samolotów, ale wszystkie są odpłatne, a na starcie dysponujemy zaledwie 9, z czego zdecydowana większość to małe samoloty śmigłowe i turbośmigłowe. Jeśli chcemy więcej, ceny oscylują w okolicach 30-40 PLN za jeden samolot. Na szczęście nieco lepiej wypada sprawa z lotniskami, bo dla nich wyszło już parę dużych aktualizacji świata, które są darmowe. Dostępne są także obiekty na zasadzie mikropłatności.

Biorąc pod uwagę mocno ograniczone miejsce na dysku konsoli Xbox, pewnego rodzaju wadą jest też spory rozmiar plików instalacyjnych, ale z drugiej strony – i tak upchnięto w nich absolutne minimum tego co upchnąć się dało. Resztę pobieramy z sieci, stąd konieczność posiadania dobrego łącza jeśli chcemy komfortowo pograć i zależy nam, by nasze doznania były realistyczne.

Czy biorąc pod uwagę powyższe, inwestycja w Microsoft Flight Simulator na Xboxa jest warta swojej ceny? Mimo tego, że gra ma już rok, zdecydowanie tak – graficznie wcale nie odbiega od pecetowego pierwowzoru, a czasem go nawet przebija, sterowanie wcale nie jest tak skomplikowane ani frustrujące jak można by na początku przypuszczać, a dodatkowo Microsoft wykonał kawał dobrej roboty przy optymalizacji. No i gra ta może być świetnym tytułem, jeśli chcecie rozpocząć przygodę ze streamowaniem, bo pozwoli Wam utrzymać dobry kontakt z Waszym czatem.

Ocena: 8/10

Bądź na bieżąco

Obserwuj GamingSociety.pl w Google News.

Zbigniew Pławecki
Redaktor, specjalista ds. esportu

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Treść komentarza
Wpisz swoje imię

Exit mobile version