Poniedziałkowa konferencja firmy NVIDIA pełna była pięknych słów o tym jaką to rewolucją jest technologia ray-tracingu, jak wiele pracy kosztowała ona twórców i jakich to cudownych efektów możemy być świadkami za jej pomocą. A co z grami? Tu rzeczywistość może być bolesnym upadkiem na ziemię…
Wygląda bowiem na to, że póki co najmocniejsza karta w całym nowym zestawie – GeForce RTX 2080 Ti przy włączonym ray-tracingu nie jest w stanie utrzymać płynnych 60 fps-ów przy rozdzielczości 1080p. Skąd takie wnioski?
Portal PCGamesHardware na targach Gamescom nagrał wideo z rozgrywki we wczesną wersję najnowszej odsłony Tomb Ridera – Shadow of the Tomb Rider. Tę samą, którą pokazywano na konferencji firmy NVIDIA. Na nagraniu, oprócz samej gry, widzimy pomiar programem Fraps, pokazujący aktualną liczbę klatek na sekundę. Jak myślicie, jakie wartości zanotował? 60 fps? 80? 100? Nie – przez większość nagrania widzimy wartości w okolicach… 40 fps! Tak naprawdę granicę 60 fps udawało się przekroczyć w momentach, kiedy Lara stała blisko ściany, więc karta nie miała specjalnie co robić. Co ciekawe, gra miała ustawioną wspomnianą wcześniej rozdzielczość 1080p, więc jeśli ktoś dysponuje monitorem o większej natywnej rozdzielczości i taką będzie chciał sobie ustawić – spadki będą jeszcze większe. Przypominam – mówimy o karcie, która w Polsce kosztować będzie ponad 5500 zł.
Na pojawiające się w Sieci zarzuty odpowiedzieli twórcy gry, mówiąc, że prezentowana na targach wersja jest wczesną, w której ray-tracing nie jest jeszcze odpowiednio zoptymalizowany i w wersji finalnej gra będzie chodziła płynniej. Oby tak było, bo inaczej zapowiada się spora technologiczna wtopa. Pytanie tylko, czy dużo da się jeszcze poprawić?
Źródło: PCGamesHardware