Dużo się ostatnio mówi o problemach branży twórców gier, o przesadnym crunchu i wykorzystywaniu pracowników, ale póki co brakuje podobnych głosów w branży esportu. Nie oznacza to jednak, że jest ona wolna od tego rodzaju problemów, co udowadnia sprawa jednego z graczy rywalizujących w barwach FaZe Clan.
Turner „Tfue” Tenney jest graczem Fortnite, który nie tylko bierze udział w turniejach, ale również z powodzeniem streamuje. Z powodzeniem, to znaczy chociażby, że na Twitchu obserwuje go ponad 6 milionów osób. Wygląda jednak na to, że nawet tak ogromne liczby nie mają wpływu na to jak organizacja traktuje swojego pracownika.
Zobacz: FaZe z NEO w składzie sensacyjnie ulega Virtus.pro w ECS
Tenney wniósł bowiem pozew przeciwko FaZe, w którym skarży się między innymi, że niekorzystna dla niego umowa pozwala organizacji zbierać aż 80% zysków z akcji reklamowych gracza w social media. Zdaniem Tenneya i jego prawników, chodzi o to, by zniechęcić go do brania pod uwagę ofert reklamowych reklamodawców innych niż samo FaZe.
Zapytacie więc – czemu się po prostu nie zwolni? Otóż.. próbował, ale jego wypowiedzenie umowy zostało odrzucone. To kolejny element pozwu, w którym Tfue chce uznania zerwania umowy po stronie pracodawcy oraz wypłaty wszystkich należnych mu pieniędzy.
Zobacz: Poważne zarzuty zawodnika FaZe wobec Astralis. Czy Duńczycy grają nie fair?
Jakby tego było mało, problem FaZe dotyczy jeszcze jednej kwestii. Zgodnie z kalifornijskim prawem Tfue “podpada” pod definicję osoby świadczącej zawodowo usługi z branży rozrywkowej, a co za tym idzie FaZe jest czymś w rodzaju agencji artystycznej. A agencje takie muszą przestrzegać konkretnych przepisów i mieć odpowiednie licencje – a tutaj ani o jednym, ani o drugim nie ma mowy. A, zapomniałbym jeszcze o oskarżeniach o nakłanianie do hazardu oraz podawanie alkoholu przed ukończeniem ustawowych w Kalifornii 21 lat.
FaZe póki co w żaden sposób nie komentuje sprawy, która wygląda na bardzo skomplikowaną, a jej rozstrzygnięcie może potrwać długie tygodnie.