Strona głównaRecenzjeGryWorld War Z Aftermath - kolejne starcie z zombiakami

World War Z Aftermath – kolejne starcie z zombiakami [recenzja]

W grach, tak jak i w życiu, zawsze panuje moda na coś. Teraz obserwujemy zmierzch (mam nadzieję) mody na battle royale, wcześniej modne były zombie. Na tej fali popularności powstał World War Z, który właśnie doczekał się dodatku – Aftermath.

Oryginalne World War Z pojawiło się w 2019 roku i luźno bazowało na filmie i książce pod tym samym tytułem. W skrócie – Stany Zjednoczone opanował wirus (oh boy), który robi z ludzi krwiożercze zombie. Umówmy się – fabuła to nic odkrywczego, szczególnie jak na lata gdy gry o zombie były najbardziej popularne. Jednak nie o fabułę tu chodzi, a o krwawą rozwałkę, którą możemy robić na ekranie, sami lub z całą ekipą.

Gracz wciela się w jedną z kilku postaci, która należy do jednej z 8 klas i jako członek 4-osobowego zespołu musi wydostać się z tego nieumarłego piekła. Poziomy w oryginalnej grze to Nowy Jork, Moskwa, Jerozolima, Marsylia i Tokio, a w dodatku Aftermath dołączają do nich Rzym i Kamczatka.

Klas postaci w oryginalnej grze było 6, World War Z Aftermath wprowadza dwie nowe – Droniarza i Straż Przednią. Droniarz otrzymuje karabin zwiadowczy oraz oczywiście drona, który na początku może jedynie paraliżować przeciwników. Dopiero w miarę awansowania postaci będzie można zwiększać jego możliwości o korzystanie chociażby z pistoletu na ostrą amunicję czy rozbrajanie wrogich pułapek. Straż przednia ma natomiast na wyposażeniu tarczę, którą osłania się podczas szarży na wrogów, oraz strzelbę.

Jeśli chodzi o największe zmiany względem oryginału, to poza wspomnianymi nowymi mapami oraz klasami postaci, dodano możliwość przełączania się z widoku trzecioosobowego do pierwszoosobowego. Wprowadza to całkiem nowy poziom immersji, czasem nawet można się nieco przestraszyć. Jeśli chodzi o samą rozgrywkę, to wersja udostępniona do recenzji pozwala rozegrać całą kampanię (włącznie z misjami z podstawki) w dowolnej kolejności, z wszystkimi misjami odblokowanymi już od początku. Oczywiście nie jesteśmy zmuszeni do gry w coopie – równie dobrze w trzy pozostałe osoby z naszego zespołu może wcielić się AI, z czym radzi sobie całkiem nieźle. Oprócz tego dostajemy tryby typowego multiplayer, gdzie naprzeciw siebie stają dwa zespoły graczy, które nie dość, że muszą walczyć ze sobą, to jeszcze co chwilę przeszkadzają im hordy zombie. Gracze PC oraz PS5 i korzystający z Xboxa Series X mogą bawić się wspólnie, dzięki opcji cross play.

Dodatek (czy raczej „wersja”) Aftermath to także zupełnie nowy system walki wręcz, w którym możemy wykorzystywać broń dwuręczną oraz dwa egzemplarze tej samej broni trzymane w obu rękach. Bardzo przydatna sprawa, szczególnie na wyższych poziomach trudności, kiedy amunicja znika w przerażającym tempie. A, że do naszej dyspozycji oddano całkiem potężne narzędzia, jak na przykład topór strażacki, to eksterminacja zombie staje się jeszcze bardziej przyjemna.

Fani zabawy w „fale wrogów” dostali też tryb „Horde XL”, który polega na bronieniu się z kolejnymi, gigantycznymi grupami zombiaków. Ten jednak jest dostępny jedynie na PC oraz konsolach nowej generacji. Mamy też tryb wyzwań, czyli misji ze specjalnymi warunkami, jak na przykład brak możliwości zebrania dodatkowej amunicji.

A propos konsol nowej generacji jesteśmy, dwa słowa o oprawie graficznej. Ta, szczerze mówiąc, odrobinę mnie rozczarowała. Gra co prawda działa (domyślnie i nie da się tego zmienić) w 4K i 60 FPS, ale nie mogę powiedzieć, żeby grafika była na poziomie jakości “żyleta”. Jest poprawnie, ale nie ma mowy o opadzie szczęki – dla przykładu poziom w Nowym Jorku to takie trochę bardziej ubogie The Division. Jest to spowodowane tym, że to, co dostaliśmy w tej chwili to tak naprawdę wersja na konsole poprzedniej generacji. Wersja z podkręconą grafiką, godną next-genów, jest planowana dopiero na przyszły rok.

Zobacz: Call of Duty: Black Ops Cold War – zapowiedź ostatniej mapy Zombie

Jeśli szukacie tytułu prostego jak procesy myślowe zombie i nie znudził Wam się jeszcze ten temat, warto sięgnąć po World War Z Aftermath. Gra nie oferuje co prawda skomplikowanej i wciągającej fabuły na poziomie Wiedźmina 3, ale obecnie kosztuje (niezależnie od platformy) między 140 a 150 złotych, więc jeśli weźmiemy pod uwagę, że w tej cenie dostajemy mnóstwo zawartości (podstawka + dodatek), wydaje się być całkiem dobrym “biznesem”. Oprawa graficzna jest nieco przeciętna, ale walcząc z hordami zombie przestaje się na to zwracać uwagę, a w przyszłym roku powinien się ukazać patch do wersji dla next-genów. Moim zdaniem – rozsądna propozycja na coraz dłuższe, jesienno-zimowe wieczory przed komputerem i konsolą.

Ocena: 7/10

Bądź na bieżąco

Obserwuj GamingSociety.pl w Google News.

Zbigniew Pławecki
Redaktor, specjalista ds. esportu

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Treść komentarza
Wpisz swoje imię

Exit mobile version