Strona głównaRecenzjeGryAssassin's Creed Valhalla Gniew Druidów, czyli jeszcze więcej tego samego

Assassin’s Creed Valhalla Gniew Druidów, czyli jeszcze więcej tego samego

Valhalla doczekała się swojego pierwszego dużego DLC. Po zamieszaniu i przesunięciu premiery otrzymaliśmy Assassin’s Creed Valhalla Gniew Druidów. Tylko czy więcej w tym przypadku oznacza lepiej?

Assassin’s Creed Valhalla – Gniew Druidów to pierwsze duże DLC do najnowszego Asasyna. I mówiąc duże wcale nie stosuję tego określenia na wyrost. Speedrunując tylko główny wątek, można go skończyć w około 8-10 godzin, a czyszcząc (nową) mapę, spędzimy na niej nawet dwukrotność tego czasu. Dlaczego nową mapę? Bo tym razem Eivor zostaje wysłany na “zieloną wyspę” – do Irlandii, gdzie ma pomóc swojemu kuzynowi w umocnieniu jego władzy w Dublinie. Generalnie fabuła tego dodatku ma to do siebie, że po pół godzinie zapominamy od czego się to wszystko zaczęło i tylko po prostu wykonujemy kolejne pojawiające się na mapie misje.

Wiedźmińskie… asasyńskie zlecenia

Te jednak nie pojawiają się tylko w ramach wątków fabularnych. Misje możemy też zbierać w postaci kartek ze zleceniami, przypiętych do okolicznych gołębników. Jeśli od kilku edycji AC macie wrażenie, że Ubisoft inspiruje się Wiedźminem 3, to teraz dostaliście kolejny dowód, bo jako żywo przypomina to wiedźmińskie zlecenia, zbierane z tablic w wioskach. Aby popychać fabułę naprzód, musimy zdobywać sobie przychylność okolicznych władców – odhaczone.

Kelner, to danie już dawno wystygło!

Powiem krótko – Gniew Druidów jest dodatkiem tylko dla tych, którzy nie oczekują niczego nowego i niczego innego, niż to, co już dostali w podstawowej wersji Valhalli. To tylko zestaw kilkudziesięciu nowych, mniejszych i większych misji, zapakowanych w dokładnie ten sam sposób co w podstawce. Zupełnie, jakby Ubisoft zaczął korzystać z jakiegoś “generatora gier”, za każdym razem zostawiał główne założenia i mechaniki i jedynie zmieniał imiona głównych bohaterów. Dawno bowiem nie miałem takiego uczucia “niesmaku po zjedzeniu odgrzewanego kotleta” jak po kontakcie z Gniewem Druidów. Dlaczego?

AC Valhalla Gniew Druidów

Wspomniałem o misjach zdobywanych za pośrednictwem gołębników. Misje te mają za zadanie – a jakże – zwiększyć nam przychylność okolicznych władców. Chyba nie pozostaje mi w tym momencie nic innego jak tylko ucieszyć się, że tym razem Ubisoft oszczędził nam rozwleczonych fabuł i skondensował wszystko do raptem kilku szybkich i dość prostych zadań, takich jak “zabij wszystkich w obozie”, albo “wyeliminuj cel”, które potem seryjnie powtarzamy. Dla bardziej ambitnych dodano w nich wyzwania opcjonalne, jak “nie daj się wykryć”. Ale fakt pozostaje faktem – znowu powtarza się ta sama mechanika, którą realizujemy w kółko. Odhaczone.

Zobacz: Assassin’s Creed Valhalla – mocny punkt serii czy zmarnowany potencjał? [recenzja]

Simcity, wersja nordycka

Pamiętacie rozwijanie osady z podstawki? Tu mamy to samo, tylko zamiast budowy osady od zera, rozwijamy poziom handlu już istniejącego Dublina z innymi miastami i krajami. Aby to zrobić, potrzebujemy określonej liczby wartościowych towarów, które wysyłamy kontrahentom. Towary te zdobywamy przez rozbudowywanie posterunków handlowych, a tego zaś dokonujemy za pomocą materiałów budowlanych, zdobywanych w najazdach. Odhaczone.

Zakon? Oczywiście, że też tu jest. Tym razem ma zaledwie kilku, a nie kilkudziesięciu członków, ale tropimy ich i zabijamy tak samo jak w podstawce. Odhaczone. Przy okazji – znowu zepsuto już raz naprawianą animację dobijania przeciwnika należącego do zakonu. Detale fabularne? Znowu chodzi o pomoc rodzinie Eivora, mamy również wątek miłosny. Odhaczone.

Gdyby mi nikt nie powiedział na wstępie, to patrząc na grafikę, w życiu bym się nie domyślił, że zmieniliśmy lokację. Pomijając akcent, jakim posługują się niektórzy NPC, Irlandia wygląda w grze identycznie jak Anglia z podstawki. Rozumiem, że to blisko położone regiony, ale tutaj różnic nie ma praktycznie żadnych. Tak samo wyglądające miasta i wioski, ta sama fauna i flora. Z nowych elementów otrzymaliśmy jedynie kilku przeciwników oraz elementy naszego uzbrojenia, no i oczywiście NPC, z którymi często rozmawiamy, jak na przykład handlarze. Co z tego więc, że mapa jest całkiem duża, skoro w ogóle nie czujemy jakbyśmy się ruszali z Anglii?

Jednym słowem, Assassin’s Creed Valhalla Gniew Druidów to to samo, z czym mieliśmy już do czynienia, tylko w znacznie bardziej skondensowanej formie. To oczywiście nie znaczy, że gra jest z gruntu zła i nikt nie będzie się przy niej bawił. Jak zwykle przy okazji AC, mamy do czynienia z pięknym światem i masą aktywności pobocznych. Doskonała jest także ścieżka dźwiękowa, do której trafiło kilka nowych utworów. Pytanie tylko, czy gracze, którzy spędzili grubo ponad 50 godzin w podstawce, będą mieli jeszcze ochotę na więcej tego samego? I czy paczka nowych misji usprawiedliwia cenę dodatku, wynoszącą ok. 100 złotych? Dla mnie odpowiedź na oba pytania jest negatywna – i proszę Ubisoft o coś zupełnie nowego.

Ocena: 6/10

Zalety

  • muzyka i grafika
  • kilku nowych przeciwników
  • nowa mapa
  • spodoba się fanom podstawki
  • zlecenia – jak w Wiedźminie 3

Wady

  • to tylko paczka nowych misji
  • bazuje na tych samych schematach co podstawka
  • stosunek ceny do tego co oferuje
  • Irlandia niczym się nie różni od Anglii
  • po 30 minutach zapominasz o fabule

Bądź na bieżąco

Obserwuj GamingSociety.pl w Google News.

Zbigniew Pławecki
Redaktor, specjalista ds. esportu

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Treść komentarza
Wpisz swoje imię

Exit mobile version