Jakość dźwięku i praca mikrofonu
Podobnie jak w testowanych ostatnio H6 od Creative, tak i tutaj słuchawki zdały egzamin niemal wzorowo. Doskonale nadają się do niemal każdego zastosowania na jakie mógłby wpaść użytkownik komputera / gracz. Tu ujawnia się ich kolejne podobieństwo do Cloud II. Brzmią niemal identycznie, choć mają odrobinę mniejsze graniczne wartości jeśli chodzi o częstotliwość przenoszenia – w HyperX ta zaczyna się na 15 Hz, a kończy na 25 kHz, w przypadku Lioncast jest to odpowiednio 20 Hz i 20 kHz. W codziennym użytkowaniu niemal jednak tego nie słychać. Przekładając wszystkie te cyfry na opis zrozumiały przez przeciętnego Kowalskiego, dźwięk jest naturalny, czysty, ciepły, a jedyny mankament – lekki brak basów – można błyskawicznie zniwelować poprzez ustawienia equalizera.
Największe zaskoczenie to mikrofon. Ten był chyba największą wadą Cloud II, a problem wyeliminowano dopiero w testowanej przez mnie jakiś czas temu wersji Alpha. Natomiast mikrofon dostarczany w zestawie z LX55 brzmi jakby był wzięty właśnie z wersji Alpha. Zbierane przez niego dźwięki są wyraźne, głośne i naturalne. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że ten element zestawu wypadnie aż tak dobrze. Tutaj firmie Lioncast należy się ogromny plus. W słuchawkach możemy też aktywować efekt wirtualnego dźwięku 7.1 – robimy to z poziomu oprogramowania, o którym za chwilę, ale efekt nie jest jakiś powalający. Zwykle zresztą nie korzystam z niego niezależnie od modelu słuchawek.