Wygląd, kształt i masa
Logitech G305 to myszka symetryczna, więc w teorii najbardziej uniwersalna. Mogą z niej korzystać zarówno osoby prawo-, jak i leworęczne i to nawet pomimo tego, że boczne przyciski umieszczone są na lewym boku. Największy problem? Gabaryty. Przyzwyczajony na co dzień do korzystania ze zdecydowanie większego modelu G403, potrzebowałem kilku dni na zaznajomienie się z bezprzewodowym maluchem. Nie ukrywam – nie była to miłość od pierwszego wejrzenia, ale idąc tym porównaniem powiedziałbym, że dzisiaj tworzymy dojrzały związek, świadomy swoich wad i zalet. Dlatego z całą odpowiedzialnością mogę napisać, że Logitech G305 to propozycja dla osób o mniejszych dłoniach, np. kobiet lub osób młodszych, a także użytkowników chwytu typu claw-grip, w którym niewielkie gabaryty są zaletą. Teoretycznie palm-grip i fingertip-grip też są możliwe, ale przy większych dłoniach nie będą szczególnie komfortowe.
Gryzoń nie wyróżnia się niczym jeśli chodzi o wygląd. Zapomnijcie o podświetleniu LED i efektownych trybach, w których myszka mruga w rytm bicia serca użytkownika (ale by to było fajne, prawda?). Spójrzmy w lustro i uczciwie, przed samym sobą powiedzmy, że to niepotrzebne bajery. Podświetlenie wygląda fajnie, ale finalnie i tak cały efekt zasłaniamy swoją ręką. Cieszy mnie, że Logitech w testowanym modelu zrezygnował z takich elementów. Nadaje to myszce eleganckiego, nieco biznesowego wyglądu i wpływa na niższą cenę, która jest chyba największą zaletą.
Logitech twierdzi, że myszka waży 99 gramów. Sprawdziłem to na domowej wadze kuchennej i wskazania te są jak najbardziej prawidłowe. Co ważne, mówimy o masie całkowitej, z włożoną do środka baterią AA. Dla niektórych niska waga będzie zaletą, dla innych wadą. Trudno opowiedzieć mi się po jednej ze stron. Faktem natomiast jest, że G305 nie ma problemów z wyważeniem. To zasługa między innymi centralnie umieszczonej baterii, która zamiast psuć balans, to go poprawia. Cieszy, że szwajcarska marka zadbała nawet o takie drobiazgi (chociaż w praktyce bardzo ważne).