Precyzja i oprogramowanie
Logitech zastosował w myszce autorski sensor optyczny o nazwie HERO. Jest to skrót od High Efficiency Rated Optical. W teorii ma to być czujnik, który charakteryzuje się topowymi osiągami przy obniżonym apetycie na prąd. Sam byłem ciekaw jego działania i już teraz mogę powiedzieć, że bardzo miło się zaskoczyłem.
Logitech G305 i sensor HERO są wolne od predykcji. Żadna rozdzielczość nie jest interpolowana, a niewielkie szumy występują dopiero przy skrajnie wysokich i w praktyce nieużywalnych rozdzielczościach. Trudno też zarzucić coś prędkościom maksymalnym, które wynoszą około 5-6 m/s. To bardzo dobry wynik, który zadowoli nawet najbardziej wymagających profesjonalistów. Nawet LOD, czyli lift-off distance, to niecały milimetr na materiałowej podkładce. W skrócie – to bardzo dobry sensor, który niczym nie ustępuje topowym konstrukcjom pokroju Pixart PMW3360.
W przypadku oprogramowania mówimy o absolutnej podstawie. Software pozwala nam na zmianę DPI, ustawienia kilku poziomów czułości, zmianę częstotliwości raportowania czy też programowanie przycisków. Możemy również sprawdzić poziom naładowania baterii. I to w sumie wszystko. No i jeszcze tryb zasilania – przy wysokim szybciej zużywa się energia, ale gryzoń jest bardziej precyzyjny. Z kolei niski nadaje się tylko do pracy biurowej.
Warto jeszcze wspomnieć o działaniu bezprzewodowym. Przez około 2 miesiące użytkowania nie miałem potrzeby zmieniania baterii, która w momencie pisania tego tekstu cały czas pokazuje około 50% naładowania. Na tej podstawie mogę założyć, że 3-4 miesiące w trybie wysokiego zasilania to wynik osiągany bez najmniejszego problemu. Gryzoń ani przez moment nie miał problemów ze zrywającym się połączeniem lub zauważalnymi opóźnieniami.