W trakcie PGA 2017 mieliśmy okazję porozmawiać chwilę z Piotrem 'neqsem’ Lipskim – założycielem i właścicielem organizacji PRIDE. Zapytaliśmy go o plany na najbliższy rok, sytuację na polskiej scenie CS:GO, a także nadchodzące mecze przeciwko Virtus.pro.
[you tube=mTyY8d32mCM]
Damian Jaroszewski, GamingSociety.pl: Jesteście jedną z niewielu polskich drużyn na europejskim poziomie. Wielu próbowało, tylko kilku się udało, np. Izako Boars. Co prawda istniejecie dłużej od nich, ale 1,5 roku to też nie jest długi czas. Co zadecydowało o tym, że Wam się udało, a innym nie?
Piotr 'neqs’ Lipski, właściciel PRIDE: Przede wszystkim dobrze dobrany skład. Nie sztuką jest posiadać piątki bardzo dobrych zawodników. Sztuką jest, aby dobrać ich na tyle, aby dobrze grali, ale przede wszystkim potrafili się ze sobą dogadać. Nam się to udało. Udało nam się zebrać piątkę bardzo dobrych zawodników, którzy fajnie ze sobą współpracują, fajnie się ze sobą komunikują. Czują się przede wszystkim jak rodzina. W kółko powtarzam, że jeśli w drużynie nie będzie chemii i nie będzie przywiązania do siebie no to zawsze w pewnym momencie pojawią się problemy, jakiś stop. Nam udało się to zebrać w jedną całość i dlatego poszło to tak do przodu.
Właśnie takie problemy z dogadywaniem się, atmosferą zadecydowały o tych początkowych zmianach? Grali u Was Neex, Kamil, Repo i z czasem to wszystko się zmieniło i dopiero po czasie ten skład się unormował.
Wiesz co, nie chciałbym wracać do tego, co było. Generalnie słabiej w pewnym momencie się dogadywaliśmy. Nasze wizje gdzieś tam się rozjechały no i podjęliśmy takie, a nie inne decyzje. Dalej z chłopakami rozmawiamy, trzymamy się. Scena jest mała, więc tak naprawdę nigdy nie wiadomo czy ten zawodnik kiedyś nie wróci. To nie było tak, że pożegnaliśmy się z chłopakami, bo byli za słabi. Po prostu istotna jest też atmosfera i takie, a nie inne decyzje zostały podjęte.
Na początku tego roku powiedziałeś w jednym z wywiadów dla kolegi ze studiów, że polska scena mocno się rozwija, ale nie ma jeszcze odpowiedniej świadomości marek do tego. Z czasem pojawił się Samsung, Sprite, czy też Play, a na zachodzie nawet Audi lub Visa wchodzą w esport. Myślisz, że przez ten niecały rok zmieniło się dużo?
Bardzo dużo! Pewnie mówisz o Tomku, którego bardzo serdecznie pozdrawiam. Generalnie bardzo dużo się zmieniło i przyszły rok – już teraz wiem, a mamy dopiero październik – no będzie gruby. Świadomość marek bardzo rośnie. Przede wszystkim świadomość klubów sportowych bardzo rośnie. Kluby sportowe robią trochę dobrze nam, klubom esportowym. To wszystko bardzo szybko się rozwija. Aż strach pomyśleć jak szybko. Marki coraz chętniej w to wchodzą, bo widzą, że tu jest ich społeczność, społeczność, której potrzebują, ich target, do którego nie do końca wiedzieli jak dotrzeć. Widzą, że esport to właśnie oni, więc trzeba w to inwestować. Idealny przykład to Gillete na IEM-ie, który w jakiś sposób te golarki przekazać osobom młodym. No i jak to zrobić? Więc wymyślili bardzo fajny sposób, drukując golarki z nickiem. Mega fajna akcja. Myślę, że wyszła im bardzo na plus. To pokazuje, że jeśli takie marki widzą w tym potencjał to pojawiają się kolejne. Mogę powiedzieć, że już nawet banki interesują się esportem.
Wydaje mi się, że zmieniło się przede wszystkim to, że marki wcześniej wchodzi w esport trochę na zasadzie „idziemy w esport, bo jest popularny, ale nie do końca wiemy, co chcemy w tym kierunku zrobić”.
Trochę tak było. To też zależy trochę od marki. Jak my zaczęliśmy współpracę z Samsungiem, to Samsung od samego początku wiedział w jakim kierunku chce iść. Oczywiście my też troszkę pomogliśmy im w unormowaniu tej strategii, żeby to było na tyle spójne i bezpieczne dla samej marki. Bo to też jest ważne, że jak marki wchodzą w ten esport, żeby ich potencjalni partnerzy pomagali im wejść bezkolizyjnie, żeby to nie obróciło się przeciwko marce, a bardzo łatwo jest to zrobić w środowisku esportowym.. No i tak jak mówię, oni dokładnie wiedzieli czego chcą, mieli określony plan. Pomogliśmy im trochę go zmodyfikować no i proszę, jesteśmy. Jesteśmy tutaj wspólnie na PGA. Świetnie się bawimy. Zaraz showmatch na stoisku Samsunga, więc marki mają coraz większą świadomość. Przede wszystkim większe marki wiedzą czego chcą i w jakim iść kierunku. Mniejsze niestety nie do końca wiedzą jeszcze jak.
Mówiłeś też na początku roku, że na drużynie esportowej nie da się zarabiać. Zmienia się to?
To jest zawsze trudny temat. No nie da się zarobić. Zawsze masz jakieś kolejne inwestycje, zawsze planujesz rozwój. To nie jest tak, że żyjemy na stracie, bo tak nie jest – trzeba to powiedzieć otwarcie. Ale też wszystko, co uda nam się zarobić to inwestujemy albo w zawodników, albo w firmę. Teraz odpaliliśmy sklep oficjalny z szyciem pełnym naszych produktów z metkami, żeby to był produkt premium w fajnej cenie i dobrej jakości. Cały czas to, co uda nam się pozyskać, co zarobimy to od razu idzie w inwestycje w firmę. Tak naprawdę firma da zabezpieczenie zawodnikom, żeby mogli skupić się w pełni na tym, co chcą robić. My też mamy taką wizję PRIDE-u, aby za kilka lat – tak jak kiedyś ktoś chciał zostać piłkarze i myślał o Realu Madryt, Barcelonie, a w Polsce Legia Warszawa lub Lech Poznań – tak pojawi się młody esportowiec, który powie sobie, że pograłby sobie w Counter-Strike’a i chciałbym grać kiedyś w PRIDE. No i po to to robimy ktoś był dumny z tego, że mamy w Polsce w pełni polską drużynę, w pełni polską organizację i żeby człowiek był mocno przywiązany do tej naszej polskości, żeby wiedzieli, że jest gdzie grać i PRIDE na nich czeka.
No jest też Akademia, która według niektórych powstaje trochę wolno, ale chyba też o to chodzi, aby było to zrobione dobrze.
Dokładnie. Tu pojawia się pytanie, jak powinien zostać zrealizowany projekt. Oczywiście moglibyśmy wybrać skład Akademii w tydzień, dwa tygodnie lub miesiąc, ale nie taki był zamysł. Zamysł był taki, aby bardzo dobrze przefiltrować zawodników, żeby zrobić sobie pewną bazę zawodników, aby przy ewentualnie zmianach nawet w Akademii było wiadomo, kogo można zastąpić. Tak naprawdę KubiK wykonał bardzo dobrą robotę. OK, trwało to trochę, 500 osób – dla innych mało, dla innych dużo, ale z każdym z zawodników on grał. O każdym zawodniku ma przygotowaną notatkę w czym jest dobry, w czym jest słaby, co powinien poprawić i to jest bardzo potrzebne mi jako właścicielowi drużyny, abym ja też mógł sobie to przewertować. Robiliśmy ostatnio pewne zmiany w PRIDE. Jednego z zawodników przesunęliśmy z podstawowego składu (red. Exusa) i zanim zaczęliśmy poszukiwania na zewnątrz, zaczęliśmy poszukiwania w Akademii zanim jeszcze została wyłoniona. Od razu zaczęliśmy filtrować i patrzeć, czy jest jakiś zawodnik. Pojawiły się pewne nicki, z którymi chcielibyśmy spróbować swoich sił. No ale pojawił się Tom223. Zobaczyliśmy i stwierdziliśmy, że OK, damy mu szansę.
Tom uchodzi za duży talent na polskiej scenie. To jeszcze wciąż młody chłopak.
Tak naprawdę na polskiej scenie jest wiele młodych talentów. Tylko są właśnie przede wszystkim młodzi. Problemem jest to, że jak ktoś jest młody, to chodzi jeszcze do szkoły. Nie może się na tyle poświecić treningom, jak np. teraz ta czwórka, która utrzymuje się tylko z tego. Szkołę mają już za sobą, studia mają za sobą, więc jest im trochę łatwiej niż Tomkowi, który w tej chwili ma jeszcze szkołę. Ale wszystko dostosowujemy pod niego. Robimy to tak, żeby nie musiał rezygnować ze szkoły, bo to byłoby bardzo złe. Dostosowujemy się pod niego i idzie to bardzo dobrze. Niewątpliwie ma talent no i teraz pytanie – czy jest w stanie z niego skorzystać. Wielu zawodników z talentem, którzy podczas takiej imprezy…
No tu decyduje też psychika doświadczenie. Oglądałem jego pierwsze mecze i momentami zagrał słabiej, innym razem lepiej no i właśnie brakuje mu chyba takiej stabilizacji.
Wiesz, to jest tak, że grasz sobie gdzieś tam z kolegami w PPL-u, jest fajnie i nagle pojawia się PRIDE i mówi „stary, jest dla ciebie szansa, życiowa szansa grać z nami”. No i super, rewelacja, mam szansę no i nagle dostajesz informację, że zostajesz z nami na dłużej i zobaczymy, co z tego będzie. No i wiesz – stres, brak doświadczenia, brak kontroli swoich umiejętności. Raz zagra lepiej, raz zagra gorzej, ale najważniejsze, że w tych bardzo istotnych dla nas spotkaniach pokazuje się z tej bardzo dobrej strony, bo to jest dla nas najważniejsze. Wiadomo, słabszy mecz każdemu może się zdarzyć. Najważniejsze, aby w tym konkretnym, najważniejszym spotkaniu dał z siebie wszystko. No i jak na razie daje.
Jakie macie plany na najbliższy rok, na 2018? Chcecie iść w tym zachodnim kierunku, wiadomo Astralis lub Fnatic to dużo większe marki, ale tam jest inwestycja w analityków, psychologów sportowych.
Nie chciałbym zbyt wiele zdradzać, bo na razie to wszystko jest w planowaniu. Ale dostrzegamy duży problem na rynku z analitykami, trenerami i będziemy po części wspierać organizacje, poszukiwać takich osób, aby je wyszkolić. Mamy dwóch wspaniałych trenerów – Michała i Kubę (red. mhl i KubiK), którzy rewelacyjnie wywiązują się ze swojego zadania, więc chcemy po prostu wyszkolić takich analityków, którzy będą również wspierali inne drużyny. Oni tego potrzebują. Jeśli my tego nie zrobimy, to oni cały czas będą poszukiwać i tak naprawdę nie wiadomo, czy kogoś znajdą. Też PRIDE Academy było takim przesiewem zawodników, w których warto zainwestować. Masa zawodników, którzy odpadli np. w drugim etapie, dzisiaj ma swoje drużyny i to jest fajne. Przetarliśmy pewien szlak i pokazaliśmy też zawodnikom, że mogą mieć kolegę z drugiego etapu, z którym mogą założyć drużynę i coś osiągnąć. Wspierają się, więc super. Jeśli możemy im pomóc i wspólnie rozwinąć scenę. Ale planów mamy naprawdę dużo i nie chciałbym tutaj zbyt wiele zdradzać. To jest planowanie, planowanie i jeszcze raz planowanie. Aktualnie skupimy się na tym, co jest tu i teraz, żeby dobrze wykonać to, co ma być wykonane w najbliższym czasie.
To teraz jeszcze tak na koniec. Od wielu lat mówi się, że na polskiej scenie jest Virtus.pro i potem dopiero reszta. W tym roku w końcu będziecie mieli okazję zmierzyć się z Virtusami, chociażby w ESEA Premier lub eliminacjach do WESG. Jak nastroje przed takimi meczami? Przecież wybuchła mała afera po słowach Janusza 'Hayabusy’ Kubskiego, że Virtus,pro mieliby teraz problemy z TOP3 Polski.
Powiem ci tak, generalnie nie wiadomo czy zagramy, to zależy jak drabinka się ułoży. Na pewno Virtus.pro czuje jakiś tam oddech, ale ja myślę, że to są na tyle doświadczeni zawodnicy, że w tym kulminacyjnym momencie spotkania wyciągną armaty i nie pozwolą sobie tego odebrać. Trzeba też spojrzeć na to z innej strony, że przegranie jednego meczu nic jeszcze nie robi, ale mogło to być trochę jak z Titaniciem, takie uderzenie w górę lodową. Nagle polscy kibice by zobaczyli, że kurcze chyba coś poszło po drodze nie tak w Virtusach. Życzę im jak najlepiej. Mam nadzieję, że wezma się w garść i ogarną tę sytuację, którą w tym momencie mają. Na razie w ESEA Premier radzą sobie dobrze, ale zobaczymy co z tego będzie.
Już samo to, że rywalizują z polskimi drużynami, co wcześniej nie zdarzało się zbyt często, może poza Kinguin na większych turniejach, też jest dla nich jakimś sygnałem, że scena ich goni.
Plusem CS:GO jest to – tak mi się wydaje, że młodzi zawodnicy mają dzisiaj dużo większe predyspozycje w tej grze niż starsi zawodnicy. Niestety w Virtusach mamy, no starsze pokolenie, chociaż nie chcę mówić starsze pokolenie, bo są w moim wieku (śmiech), ale ja już nie gram. Ale patrząc też po Akademii widzę, że jest pełno młodych zawodników, którzy bardzo szybko się rozwijają, uczą się poprawiać swoje błędy, uczą się od najlepszych i goni to młode pokolenie. Wydaje mi się, że dużo łatwiej im przyswajać te wszystkie rzeczy, które są wprowadzane. Z jednej strony nie chciałbym zmian w Virtusach, ale to chłopaki wiedzą najlepiej czy są im potrzebne, ale mam wrażenie, że coś tam musi się zmienić. Ale to oni wiedzą to najlepiej, wiedzą co poprawić, aby wrócili silniejsi. Potrzebujemy jak najwięcej polskich, silnych drużyn, które będą walczyły w Europie i pokazywały, że jest Polska i mamy bardzo dobrych zawodników. Na Zachodzie już uważają nam za kraj bardzo solidny, bardzo silny i gdzieś tam ciągle się przewijamy w tych turniejach międzynarodowych. Co prawda tylko Virtusi są na razie na tym najwyższym szczeblu, ale w przyszłym roku będzie dużo lepiej.
Już teraz Wam, czy AGO Gaming niewiele brakuje. Czasami tego jednego meczu, aby dostać się np. na DreamHacka.
Dokładnie. To jest tak naprawdę jeden mały kroczek, dyspozycja w danym dniu. Fakt faktem, że te eliminacje są bardzo uciążliwe, gdzie gra się dwa pełne dni na pełnym skupieniu, więc jest naprawdę ciężko. Ale tak, brakuje już tylko tego jednego małego kroczku, więc trening, trening, trening. I dlatego właśnie myślę, że przyszły rok będzie bardzo atrakcyjny dla polskich zespołów.
Dziękuję bardzo za rozmowę.
Dzięki.
Źródło: wł