Siege ma się dobrze i z roku na rok rośnie w siłę. Dla Ubisoftu przyszedł więc czas na podjęcie kolejnego kroku w rozwoju marki Tom Clancy i stworzenie gry stricte PvE. Oto Rainbow Six Extraction.
Znane i lubiane fragmenty Rainbow Sixa
Od początku powstania Extraction, jeszcze za czasów, kiedy projekt funkcjonował pod nazwą Quarantine, było wiadomo, że elementy Rainbow Six Siege Ubisoft próbuje przerzucić do nieco innych warunków. Tak też na pierwszy rzut oka prezentuje się właśnie Extraction i wychodzi to grze na duży plus.
Rainbow Six Siege może niektórymi założeniami nie odpowiadać fanom Counter-Strike’a, Call of Duty czy Valoranta, ale do jego podstawowych mechanik, wraz z szerokim wachlarzem operatorów, trudno się przyczepić. Umiejętności są bardzo różnorodne, mechanika strzelania przyjemna i wymagająca, a system zniszczeń jest ikoną Siege’a od samych jego początków. Wszystkie te elementy niemalże skopiowano do Extraction i każdy z nich w warunkach PvE sprawdza się doskonale.
Extraction należy się jednak specjalna pochwała za to, że wzięli tę sprawdzoną formułę i wzbogacili ją o nowości, które doceni bardzo wielu fanów R6. Najlepszym tego przykładem jest mocna część fabularna. Już w pierwszych minutach gry zostaje nam przedstawiony problem nowej epidemii, którą spowodowała rosyjska kapsuła. Zagrożenie zaczyna się rozprzestrzeniać, a naszym zadaniem, jako Operatora i cześci REACT, jest wejście w środek epidemii, walka z potworami, zebranie odpowiednich próbek i pomoc w unicestwieniu zagrożenia.
Extraction szybko daje do zrozumienia, że będzie to gra kooperacyjna, wymagająca od nas sporo grindu i powtarzania tych samych misji w pogoni za doświadczeniem i progresem postaci. Regularnie udaje im się jednak przełamać to poczucie, odblokowując kolejne lokacje i wzbogacając rozgrywkę przerywnikami filmowymi. Fani R6 będą mogli w rezultacie popatrzeć chociażby na Ash, która przewija się przez wiele cutscenek i pomaga zrozumieć graczowi zaistniały problem.
Już na tym etapie należy się deweloperom uznanie za przesunięcie premiery gry i spokojne podejście do tematu. W przeciwieństwie do wielu swoich poprzednich tytułów, Ubisoft dostarcza bardzo kompletną i satysfakcjonującą grę w dniu jej premiery. Nawet po drobnych mechanikach widać, że gra jest dopracowana, jak również przykucie uwagi deweloperów do detali i sprawdzonych, intuicyjnych mechanik. Ciężko powiedzieć w jakim stanie był Extraction trzy czy cztery miesiące temu, ale ciężko nie oprzeć się wrażeniu, że twórcy w odpowiedni sposób wykorzystali ten czas.
PvE stworzone z myślą o kooperacji
Rainbow Six Extraction składa się z kilkunastu różnych lokacji. Gra wita nas na ekranie wyboru któregoś z amerykańskich miast i jednej z trzech znajdujących się w nim lokalizacji. Po wybraniu interesującego nas miejsca, wchodzimy w matchmaking i na ekranie wyświetlają się trzy zadania, które przyjdzie nam wykonać podczas całej misji.
Każda misja podzielona jest na trzy, małe lokacje z konkretnym zadaniem do wykonania i 15-minutowym odliczaniem nad głową. Wchodzimy, wykonujemy krótkie zadanie i stajemy przed wyborem – wychodzić lub iść dalej. Jeżeli cali i zdrowi dojdziemy do punktu ekstrakcji, możemy wyjść z mapy, zebrać zdobyte do tego momentu doświadczenie i wybrać się na kolejną misję. Możemy jednak przejść do kolejnej lokacji, gdzie czeka na nas więcej doświadczenia i trudniejsze zadanie. W podstawowych, początkowych misjach mamy trzy takie zadania. Później może być ich nawet sześć lub dziewięć.
Bardzo dużym plusem jest fakt, że misje są bardzo różnorodne i prędko nie dają się we znaki jako powtarzalne czy rutynowe. Oczywiście, po 20 czy 30 godzinach spędzonych w grze, będziecie wszystkie te misje znać na pamięć i niewiele rzeczy będzie dla Was niespodzianką. Ostatecznie tak działa jednak endgame w każdym Back 4 Blood, Borderlands czy The Division. W Extraction liczy się fakt, że zadań jest dużo, bywają one dosyć złożone i rzadko kiedy trafia się na pełną misję złożoną z tych samych trzech wyzwań.
Zupełnie inaczej odbiera się również takie aspekty gier w towarzystwie, które bez wątpienia jest do tej gry niemalże niezbędne. W okresie przedpremierowym grałem przez większość czasu sam, ponieważ serwery jeszcze nie działały i ze znajomymi nie było tak łatwo się zorganizować. Gra solo przypomina nieco Alien vs Predator. Trzeba mieć oczy dookoła głowy, uważać na każdy swój ruch i nie zbierać na siebie zbyt dużej uwagi.
W trzyosobowej grupie potworów jest oczywiście więcej, a potencjalne zagrożenie rośnie, ale pojawiają się dodatkowe umiejętności operatorów, wsparcie kolegów i komunikacja. Wszystkie te czynniki w Exctraction działają cuda.
Trudna, wymagająca taktycznego podejścia rozgrywka
Nie ukrywam, że nie przyglądałem się zbyt intensywnie rozwojowi Extraction. Większość rzeczy z „Rainbow Six” w tytule automatycznie mnie do siebie zniechęcała i chociaż byłem pewny, że w grę zagram, czekałem po prostu na jej premierę. Z kilku krótkich trailerów spodziewałem się biegania i strzelania do czegoś w rodzaju zombie. Mówiąc subtelnie, zdziwiłem się.
Strzelanie do potworów oczywiście jest, ale biegania nie ma tu za grosz. Z przyjemnością informuję tym samym, że w wciąż powstają wymagające gry, które nie przeprowadzą gracza za rękę od pierwszego poziomu aż do endgame’u. Od pierwszych poziomów Exctraction rzuca graczowi wyzwanie i jeżeli nie podniesiecie tej rękawicy, nie macie czego szukać w dalszych etapach gry.
Rozgrywka sama w sobie jest już wymagająca i nie ma wiele wspólnego z Back 4 Blood czy Call of Duty Zombies. Extraction skutecznie implementuje mechaniki z Siege’a i zachęca graczy do wykorzystania całego asortymentu swoich umiejętności. Oprócz potworów, które czasami w pojedynkę potrafią narobić niemałego zamieszania, kluczowa jest tutaj mechanika gniazd.
Gniazda, jak możecie się pewnie domyślać, produkują nowe potwory. Jeżeli któryś z przeciwników zauważy nas, zacznie krzyczeć i obudzi pobliskie gniazda. Póki nie zniszczymy tego gniazda, będzie ono tworzyć coraz więcej potworów, skutecznie zmniejszając naszą szansę na wyjście z misji żywym. Spora część misji polega więc najpierw na fazie czyszczenia mapy z potworów oraz gniazd, potem fazie przygotowania do wykonania zadania, obrony jakiegoś punktu lub eskorty sojusznika, a dopiero potem faktycznego wykonania celu misji. Przydają się tutaj miny, granaty, a nawet wzmacniane ściany – kolejna kluczowa mechanika Siege’a.
Zdecydowanie najlepszym systemem Exctraction jest jednak MIA. Twórcy wzięli kilka lekcji od deweloperów Escape from Tarkov i oprócz podkręcenia podstawowego poziomu trudności, postanowili dać graczowi odczuć śmierć podczas misji. Jeżeli zginiemy w trakcie któregoś z zadań, opuszczamy misję i musimy wrócić do tej samej lokacji, na ratunek naszemu operatorowi. Wybieramy wtedy oczywiście inną postać, której zadaniem będzie nie tylko wykonanie standardowych zadań, ale również ukończenie dodatkowego wyzwania w celu uratowania pokonanego operatora.
Ubisoft zachęca tym samym nie tylko do rozważnego podchodzenia do kolejnych zadań, ale również levelowania kilku różnych operatorów. W cały ten system wpleciono również mechanikę punktów zdrowia. Po ukończonej misji nasz operator ma tyle punktów zdrowia na swoim koncie, z iloma skończył daną misję. Jeżeli chcemy wejść do kolejnej misji tą samą postacią, zachowamy tę samą liczbę punktów HP. Trudno jest więc zostać „mainem” jakiegoś operatora, a ryzyko podczas misji jest dużo większe. Nie można przyjąć podejścia pt. „Zobaczymy, czy się uda”, bowiem jeżeli wyzwanie okaże się zbyt trudne, poniesiemy tego realne konsekwencje.
Trudno jest znaleźć jakieś większe mankamenty w Rainbow Six Extraction. Na pewno nie dostaliśmy rewolucji w gatunku gier kooperacyjnych. Gra pod wieloma względami przypomina sporo innych kooperacji i korzysta z ich systemów, wzbogacając je o rozwiązania z Siege’a. Wciąż sprawia jednak mnóstwo frajdy, jest dopracowana, przemyślana i rzuca solidne wyzwanie graczom.
Moim głównym, poważnym problemem są skiny do postaci. Widać bardzo wyraźną różnicę między brzydkimi i banalnymi skinami, które można odblokować, grając w grę a skinami ze sklepu, zmieniającymi często całe modele postaci. Jestem przekonany, że do przedmiotów kosmetycznych ostatecznie sprowadzi się endgame. Kiedy będziemy mieli już operatorów na wysokich poziomach i skończone wszystkie misje, skupimy się na tym, co może nas odróżnić od reszty graczy. Mam nadzieję, że będą to bardziej kreatywne przedmioty niż przemalowany na fioletowo hełm albo biała kamizelka kuloodporna.
W tego typu grach dużo zależy również od tego, jak intensywne są plany deweloperów na jej rozwój. Extraction ma aktualnie do zaoferowania bardzo dużo contentu i nawet hardcore’owi gracze mają przed sobą długie tygodnie grindu. Trzeba graczom ten grind jednak urozmaicać, żeby nie wdarła się w niego rutyna. Tutaj pomóc mogą czasowe eventy, jakiś Battle Pass albo właśnie reset tygodniowych aktywności, który zapowiedziano już, tłumacząc Maelstorm.
Ubisoft stworzył kawał świetnej kooperacji, od której kilka innych, dostępnych aktualnie na rynku gier mogłoby się wiele nauczyć. Extraction ma wiele różnorodnych misji, satysfakcjonujący, liniowy progres, bardzo dobrze zaprojektowane lokacje i sprawdzone mechaniki z Siege’a, które doskonale wypadają w środowisku PvE. Gdyby tego było mało, od dnia premiery gra dostępna jest w Game Passie, co sprawia, że za niewielką cenę możecie sami przekonać się, czy jest to rozrywka dla Was. Pozostaje tylko liczyć na to, że Ubisoft przetestował dostatecznie swoje serwery i poświęcił matchmakingowi odpowiednio dużo czasu.
Ocena 7/10