Campcom wierzy, że dobra sprzedaż gry może przełożyć się na udaną premierę w kinach. Możliwe, że patrzymy na przyszłego blockbustera…
Monster Hunter: World okazał się żyłą złota. Od czasu debiutu na konsolach aż po pecetową edycję Capcom doliczył się ponad 10 mln sprzedanych egzemplarzy, co pozwoliło mu wskoczyć na pierwsze miejsce najlepiej sprzedających się gier w portfolio japońskiego wydawcy. Ten jednak nie spoczywa na laurach, a zamierza kuć żelazo póki gorące. Sukces finansowy otworzył furtkę do rozpoczęcia produkcji filmu na podstawie prehistorycznej serii gier.
Za produkcję będzie odpowiedzialne studio Constantin Film. Ważniejsza jednak dla widzów będzie z pewnością obsada reżysera i aktorów. Możemy mieć pewne obawy co do jakości filmu, bowiem najważniejsze stanowisko zajmie Paul W.S. Anderson, którego sława sięga do serii Resident Evil i Mortal Kombat. Jako jeden z nielicznych potrafi przełożyć język gier na potrzeby filmu, ale nie zawsze robi to z umiarem, proponując więcej akcji, aniżeli spójnego scenariusza.
A co do gwiazd na ekranie, Paul przyzwyczaił wszystkich, że bez swojej Milli Jovovich niczego nie zrobi. Bardzo prawdopodobne jest to, że odegra tu główną rolę. Do filmu zatrudniono także Tony’ego Jaa (Ong-Bak), Diego Boneta oraz Rona Perlmana (Hellboy), który wcieli się w rolę Admirała.
Na razie brakuje informacji o potencjalnej dacie premiery, ale biorąc pod uwagę grafik wydawniczy kinowego Resident Evil, Monster Hunter: World nie pojawi się wcześniej, jak w 2020 roku.
