Strona głównaRecenzjeGryNajlepsze gry roku 2020 według redakcji Gaming Society

Najlepsze gry roku 2020 według redakcji Gaming Society

Rok 2020 oficjalnie dobiegł końca. Przyszedł więc czas na podsumowania. Każdy z członków naszej redakcji zaprezentował listę swoich ulubionych gier 2020. 

Piotr Gołąb

Mijający rok 2020, w branży gier wideo odcisnął swoje piętno bardzo mocno. Większość deweloperów musiała przystosować się do pracy w nowych warunkach, ponieważ nagle trzeba było wdrążyć pracę zdalną, a w przypadku tak skomplikowanych projektów, jakimi jest tworzenie gier komputerowych. Dodanie kolejnego czynnika, który wpływa na szybkość i łatwość komunikacji, prowadzi do nieporozumień i opóźnień w procesie produkcyjnym. Stąd rok 2020 stoi pod znakiem przesuwanych premier i większych lub mniejszych rozczarowań.

Zacznijmy od najważniejszego wydarzenia tego roku, czyli od premiery Polskiego Cyberpunka 2077. Osobiście ogrywam ten tytuł na dosyć mocnym komputerze PC, więc nie mogę za bardzo narzekać na wydajność, chociaż biorąc pod uwagę poziom oprawy graficznej to wymagania sprzętowe, są dosyć wysokie. Dodatkowo niestety widać, że tytuł ten powstawał ponad cztery lata, w wielu miejscach straszą nas wyjątkowo marnej jakości tekstury, a optymalizacje wpływające na wydajność są ciosane bardzo ciężką ręką. Niestety średnia optymalizacja to nie jedyny grzech trapiący Cybepunka 2077. Dodatkowo dochodzi cała masa błędów, które niestety wpływają na rozgrywkę, NPC zapadający się pod ziemię, niedziałające skrypty, przedmioty, których nie możemy podnieść z ziemi. Co więcej, dla mnie bardzo bolesne jest wykrojenie dużej części zawartości z tej gry i wybory, które bardzo często okazują się bez znaczenia dla naszej postaci, bo scenarzyści postanowili jednak inaczej poprowadzić przygody naszego protagonisty. Czytając te kilka zdań możecie odnieść wrażenie, że tytuł ten wyjątkowo nie przypadł mi do gustu. Nie jest to prawdą, ponieważ wbrew pozorom bawię się bardzo dobrze w Nigh City, misje fabularne są świetne (jeśli zaakceptujemy wybory scenarzysty), misje poboczne w dużej mierze też dają radę (Delamain jest super), projekt miasta jest fantastyczny, ma się wrażenie, że takie miasto faktycznie może istnieć. Dlatego tak przyjemnie się podróżuje po Night City. Boli za to zmarnowany potencjał, ponieważ ten tytuł miał (a nawet ma nadal) szansę na bycie nowym wyznacznikiem odnośnie gier RPG. Mam nadzieję, że za dwa lata będę mógł powiedzieć, że jest to najlepszy RPG, w jaki grałem.

Horizon Zero Dawn

Osobiście nie jestem fanem gier typu Among Us czy Fall Guys, więc ich fenomen całkowicie mnie nie dotyczy, rozumiem, że wielu graczom ten rodzaj rozgrywki się podoba, mi niekoniecznie. Dużo większą radość sprawiła mi możliwość pogrania w Horizon Zero Dawn, które do tej pory było dostępne tylko na konsole PS4, oraz mam nadzieję, że w przyszłości SONY, będzie próbowało jeszcze nieraz przekonywać graczy pecetowych do kupna konsol właśnie tą metodą. Oferując tytuły ekskluzywne z PlayStation na blaszaki.

Skoro przy tytułach ekskluzywnych na Playstation jesteśmy to remake Final Fantasy VII, prawie, złamał moje postanowienie o niekupowaniu konsoli, ostatkiem sił udało mi się powstrzymać i nie kupić konsoli z tą grą. Mam nadzieję, że w kwietniu 2021 tytuł ten sprosta moim oczekiwaniom na PC.

Ostatni tytuł, na który bardzo czekałem to było Death Stranding, Hideo Kojimy, w który finalnie nie udało mi się zagłębić, jakbym chciał, ale pierwsze wrażenie było jak najbardziej pozytywne i mam nadzieję, że dokończę odbudowę Ameryki na początku 2021 roku.

Najważniejsze dla mnie wydarzenia roku 2020 to premiery nowych procesorów AMD Ryzen 5000 oraz kart graficznych Nvidii, oraz AMD. Niestety wszystkie cierpiące na jedną bolączkę. Brak możliwości kupna danej karty graficznej czy procesora w dniu premiery. Niestety przez to, że liczba dostępnych produktów była tak niska, odbiło się to na ogólnej ich dostępności i cenach. Karty graficzne Nvidii wyprzedały się w dosłownie kilka minut, a AMD jeszcze szybciej. Spowodowało to bardzo niebezpieczną sytuację na rynku komponentów PC, zawyżania cen za poszczególne komponenty i skalpingu. Najgorsze jest jednak to, że producenci nie podali jasnego rozwiązania tego problemu, tylko zakomunikowali, że problemy z dostępnością mogą trwać do końca pierwszego kwartału 2021, więc możemy spodziewać się poprawy najwcześniej w kwietniu 2021 roku. Są to bardzo złe wiadomości szczególnie dla osób składających komputer w tym okresie, ponieważ może się okazać, że najlepszym rozwiązaniem jest po prostu wstrzymanie się z zakupami do tego czasu, inaczej narazimy się na zakup interesujących nas części po zawyżonych cenach.

 

SoSlowGamer

Ten rok był pełen niespodzianek, nie chodzi tylko o światową pandemię, która wywróciła życie do góry nogami. To także niespodzianki gamingowe, rozczarowania i pozytywne zaskoczenia. Pomimo tego, że w tym roku bawiłem się głównie przy starych tytułach jak Wiedźmin 2 i 3 oraz Assassin’s Creed Odyssey, to nie ominęła mnie możliwość ogrania kilku świeżych tytułów, których jak ostatecznie podliczyłem było sporo. Były też takie, na które nie starczyło już czasu.

  1. Cyberpunk 2077

Klimat Night City wciąga i wywołuje syndrom jeszcze jednej misji. Jak na razie nie przeszedłem głównego wątku, bo skupiam się głównie na zwiedzaniu miasta, pomaganiu policji i wykonywaniu misji pobocznych. CP jest pełen błędów i różnego rodzaju niedociągnięć, które w mniejszym lub większym stopniu mogą przeszkadzać. Jednak jak widać, nie dały mi one w kość na tyle, żeby zrezygnować z gry. Zdecydowanie jest to mój tegoroczny faworyt jeżeli chodzi o gry

2. Wasteland 3

Trzecia odsłona serii ojca Falloutów to druga tegoroczna produkcja, która zasłużyła na moje wielkie uznanie. Surowy klimat, wulgarny język, wybory moralne, ale przede wszystkim duża dawka fekalnego humoru sprawiły, że czas płyną niesamowicie szybko. Wasteland 3 to według mnie pozycja obowiązkowa, zarówno dla fanów gier taktycznych jak i pierwszych odsłon serii Fallout.

3. Marvel’s Spider-Man: Miles Morales

Miles Morales jest dość osobliwą produkcją, jest zdecydowanie za krótka na to żeby być pełnoprawną pełną grą. Jednocześnie jest trochę za długa żeby być zwyczajnym DLC. Jeżeli jednak, spodobało Wam się bujanie na pajęczynach jako Peter Parker i tak jak ja czuliście niedosyt, to również Miles Morales przypadnie Wam do gustu.

4. Worms Rumble

Robale jako typowe battle royale to nieco szalona koncepcja i całkowite odejście od spuścizny serii, która jednak świetnie się sprawdziła. Kilkuminutowe mecze w czasie rzeczywistym to zdecydowanie dobra alternatywa dla turowych robaków, przy których można było spędzić za dużo czasu. Jeżeli macie dosyć gier BR typu Fortnite, gdzie przez większość czasu biegacie po mapie w poszukiwaniu przeciwników to Worms Rumble jest dla Was dobrym wyborem.

5. Baldur’s Gate 3

To tegoroczna produkcja, o ile tak to możemy nazwać, która pod pewnymi względami mnie rozczarowała a pod innymi zachwyciła. Gra dostępna jest w ramach wczesnego dostępu i na razie nie wiadomo kiedy zostanie wydana w pełnej wersji. Próba wskrzeszenia serii Badur’s Gate to w zasadzie kolejna odsłona Oryginal Sin z zaimplementowanymi nowymi zasadami D&D.BG3 zdecydowanie warto ograć choćby w najbliższym czasie a potem zostawić i wrócić dopiero w momencie wydania ostatecznej wersji gry.

Czego żałuję? Pomimo tego, że w tym roku o wiele więcej siedzieliśmy w domu, to jednak na brak zajęć nie mogłem narzekać. To z kolei spowodowało, że nie starczyło mi już czasu na ogranie kilku ważnych gier. Przede wszystkim TOLU2, który stoi cały czas na półce opakowany w oryginalną folię. Podobnie sytuacja wygląda z dwiema dużymi produkcjami Ubisoftu, czyli Watch Dogs Legion oraz Assassin’s Creed Valhalla, które podobnie jak TOLU2 spoczywają na wirtualnej kupce wstydu czekając na lepsze czasy.

 

Tomasz Alicki

  1. Hades
  2. Monster Hunter World: Iceborne
  3. Ghost of Tsushima
  4. Final Fantasy VII: Remake
  5. Risk of Rain 2

Nie mam żadnych wątpliwości, że Hades jest dla mnie grą roku. Mój ukochany gatunek zyskał nowego przedstawiciela, który wyniósł go na wyżyny Metacritica. System walki jest prosty, bardzo łatwo go podłapać, ale najsilniejsi przeciwnicy wciąż wymagają od graczy perfekcji oraz pełnego zrozumienia swoich umiejętności i synergii pomiędzy nimi. Pierwszy raz w roguelike’ach z zaciekawieniem wsłuchiwałem się w dialogi pomiędzy bohaterami. Hades zrobił ogromną przysługę „rogalikom” i jest grą, do której będę regularnie wracał.

Pozostała czwórka sprawiła mi znacznie więcej problemów. Spodziewam się, że byłoby ich jeszcze więcej, gdybym skończył w tym roku The Last of Us Part II, kupił VR dla Half-Life: Alyx albo przemęczył się przez bugi Cyberpunka. Na szczęście te tytuły jeszcze przede mną, co delikatnie ułatwiło cały proces tworzenia GOTY.

Drugie miejsce dla konsolowców będzie pewnie zdziwieniem, bo dodatek na PS4 pojawił się już we wrześniu 2019 roku. Na PC zawitał jednak w drugim tygodniu stycznia i zapewnił mi jeszcze więcej rozrywki, niż podstawka World. Razem ze swoim znajomym przeszedłem całą grę od samego początku, stworzyłem nową postać i udało mi się wkręcić nawet kilka osób do świata Monster Huntera. Niektóre potwory z Iceborne wciąż śnią mi się po nocach. Fakt, że po prawie roku od debiutu dodatku jestem w stanie odtworzyć w pamięci niektóre swoje pojedynki albo przypomnieć sobie combo Long Sworda czy Lancy, w pełni argumentuje drugie miejsce Capcomu.

Skończyłem Ghost of Tsushima z szerokim uśmiechem na ustach. Fabuła nie zrobiła na mnie może aż takiego wrażenia jak oprawa wizualna i system walki, ale bawiłem się doskonale. Pierwszy raz od czasu Wiedźmina 3 dostałem grę z otwartym światem, która nie znużyła mnie swoimi pobocznymi aktywnościami i nie zmuszała do grindu, żeby poznać cały przebieg swojej historii. W pełni doceniłem Ghost of Tsushima, ogrywając Valhallę. Doceniłem kapitalny, satysfakcjonujący system walki, intuicyjne sposoby na ulepszanie ekwipunku, angażujący otwarty świat oraz głównego bohatera, który faktycznie wzbudzał we mnie jakieś emocje. Kawał świetnej gry.

Final Fantasy VII: Remake to jedna z moich nielicznych zarwanych dla single playera nocy w tym roku. Jestem ogromnym fanem multiplayerów i wciąż trzeba cudu, żeby zaciągnąć mnie do kampanii Call of Duty. Daleko mi też do weterana Final Fantasy. Tym bardziej doceniłem więc Remake siódemki, który wciągnął mnie już od pierwszych minut i puścił dopiero po napisach końcowych. Wsiąkłem w klimat i fabułę gry. Kupił mnie nawet nietypowy system walki. Kiedy pierwszy raz ktoś w grudniu zapytał mnie o moje ulubione gry roku, z jakiegoś powodu Final Fantasy VII: Remake wymieniłem przed Hadesem, Monster Hunterem czy Ghost of Tsushima.

Piąte miejsce swojego TOP5 postanowiłem potraktować jako apel. Mogło się tu bowiem znaleźć bardzo dużo gier. Mnóstwo czasu w tym roku spędziłem w Warzone i jest to dla mnie drugi obok Fortnite’a battle royale, który znalazł rozwiązanie na te najnudniejsze elementy gatunku. Byłbym skłonny wrzucić tu nawet Cold War, za samo wyrzucenie drzwi z multiplayera. Świetne wspominam też coopa w Deep Rock Galactic czy kilka switchowych produkcji, jak chociażby Xenoblade Chronicles.

Moje piąte miejsce wędruje jednak do kolejnego roguelike’a. Risk of Rain 2 pokazało ten gatunek z zupełnie innej perspektywy. Po skromnej, pierwszej części Hopoo Games postawiło na znacznie większy projekt, przesunęło kamerę za plecy swoich bohaterów i stworzyło bardzo wyjątkową produkcję. Nie grałem w rezultacie w żadnego roguelike’a, który dawałby mi aż tyle satysfakcji z rozgrywki. Kiedy po przejściu kilku map dostaje się te długo wyczekiwane przedmioty i build wreszcie zaczyna działać, fale przeciwników giną w mgnieniu oka, a my zyskujemy uczucie nieśmiertelności. Grajcie w Risk of Rain 2.

 

Zbigniew Pławecki

  1. Cyberpunk 2077

Może to będzie dla niektórych zaskakujące, ale to zdecydowanie mój numer jeden w roku 2020. Gra miała trudny start i za jej pierwotny stan dostała w mojej recenzji ocenę 7/10. Jednak pomimo błędów, żadna inna gra mnie w mijającym roku aż tak nie wciągnęła. Świetnie napisana fabuła, rewelacyjne postaci, detale miasta, konstrukcja misji pobocznych – wszystko się świetnie spina w niej w całość. Nawet aspekt “replayability” i wykorzystania “end game” – w innych grach praktycznie nie zdarza mi się by wracać do danego tytułu po raz kolejny albo by grać w niego dalej po ukończeniu głównej fabuły – w przypadku Cyberpunka chętnie odpalam grę na godzinę lub dwie, by pokręcić się po mieście i odkryć co się kryje pod kolejnymi znacznikami.

2. Watch Dogs: Legion

Jedna z bardziej wyczekiwanych premier 2020 roku. To, co podobało mi się w niej najbardziej to możliwość przechodzenia kolejnych misji na kilka, a nawet kilkanaście sposobów. Mogliśmy wejść na teren danego zadania “z buta”, ale mogliśmy też zrobić to niemal całkowicie bezszelestnie – wykorzystując swój ekwipunek albo elementy otoczenia, takie jak drony. Graficznie również prezentowała się bardzo dobrze, aczkolwiek pełnię swoich możliwości pokazywała dopiero na mocnych komputerach lub konsolach nowej generacji. Trochę psuła ją wymuszona “ziomalskość” dialogów, szczególnie w polskiej wersji językowej, ale jeśli przymknęło się na to oko – dawała sporo frajdy.

3. Star Wars: Squadrons

Co tu dużo mówić, triumfalny powrót symulatorów kosmicznych. Kolejna gra, która pokazywała, że fabuła nie zawsze jest najważniejsza, bo gra i tak może dawać mnóstwo frajdy – o ile inne elementy są w niej odpowiednio wykonane i wyważone. Symulatory kosmiczne zdawały się być już gatunkiem wymarłym, ale ze Star Wars: Squadrons wróciły w blasku i chwale – różnorodność statków, którymi przyszło nam w niej latać, możliwość wyboru wyposażenia i uzbrojenia, mechanika przełączania energii pomiędzy systemami, a do tego świetna oprawa graficzna sprawiły, że Squadrons było kolejnym tytułem, w którym chciało się spędzać godziny.

4. Genshin Impact

Gra, która pojawiła się właściwie znikąd, i którą odkryłem dzięki jednemu ze streamów na Twitchu. Zazwyczaj gry w stylistyce anime omijam szerokim łukiem (chociaż lubię obejrzeć dobry film w tych klimatach), ale Genshin Impact było kolejną grą wywołującą syndrom “jeszcze jednego znacznika”. Do tego konieczność przełączania się pomiędzy postaciami z różnymi umiejętnościami, mechaniki takie jak wspinanie i latanie – wszystko to powodowało, że gra ta właściwie nie musiała mieć żadnej bardziej rozbudowanej fabuły (umówmy się – ta jest w Genshin Impact dość średnia i naiwna), a i tak tytuł ten potrafił wciągnąć na długie godziny.

5. F1 2020

Ktoś powie, że kolejna seryjna gra sportowa, jakich wiele. Jednak poziom wykonania, szczegółowości bolidów czy aspektów zarządzania własnym zespołem F1 każe o niej myśleć jak o czymś zdecydowanie większym. W końcu za grę odpowiedzialna jest ekipa Codemasters, która na tworzeniu gier samochodowych zna się jak mało kto. Ich talent został uznany do tego stopnia, że zakupem zespołu zainteresowane było samo Electronic Arts – choć to nie wszystkich fanów “Codies” cieszy. Poza tym, F1 2020 ma świetny – choć nie do końca wolny od wad – tryb multiplayer, który pozwolił fanom F1 przetrwać pandemiczną przerwę od “królowej motorsportu”.

Bądź na bieżąco

Obserwuj GamingSociety.pl w Google News.

Tomasz Alicki
Szef działu gier. Miłośnik esportu, weteran Call of Duty i zapalony gracz Action RPG. W wolnych chwilach Netflix, dobra książka i World of Warcraft.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Treść komentarza
Wpisz swoje imię

Exit mobile version