Strona głównaRecenzjeGrySniper Elite 5 - symulator snajpera idealnego?

Sniper Elite 5 – symulator snajpera idealnego?

Jeśli chodzi o gry ze snajperami w roli głównej, to do tej pory miałem jedynie do czynienia z polskim Sniper Ghost Warrior – nie licząc oczywiście gier, w których tę rolę przejmuje się okazjonalnie, jak… w CS. Sniper Elite 5 było moim pierwszym kontaktem z serią i muszę powiedzieć, że gra wywołuje u mnie mnóstwo mieszanych emocji.

W grze wcielamy się w Karla Fairburne, strzelca wyborowego, wysłanego z misją wsparcia desantu u wybrzeży Bretanii – w realiach 2 Wojny Światowej rzecz jasna. Szybko jednak okazuje się, że jego zadanie będzie o wiele bardziej skomplikowane i złożone, z gigantyczną, ściśle tajną operacją nazistów w tle. Podobnie jak w przypadku polskiej produkcji, fabularnie gra wypada dość przeciętnie – może to kwestia nijakich, a czasem mocno irytujących postaci. Ale na szczęście broni się innymi elementami.

Powoli, skrycie, metodycznie…

Przed graczem postawiono osiem misji, z których każda będzie miała jasno określony na początku, główny cel. Jednak w miarę postępów w danej lokacji, będziemy odkrywali informacje i dokumenty, które pozwolą nam zrealizować również kilka misji pobocznych. Najczęściej jest to eliminacja konkretnej osoby i zniszczenie jakiejś niezwykle groźnej broni lub struktur wroga. W tym miejscu pojawia się pierwszy problem, który mam ze Sniper Elite 5 – misje są potwornie długie, a zadania poboczne czynią je jeszcze dłuższymi. Z jednej strony rozgrywka jest wciągająca (dla miłośników skradanek – o tym za chwilę), a przechodzenie ich sprawia dużo przyjemności, z drugiej – obrana przez twórców formuła i długość tych zadań powoduje, że w niektórych momentach chciałoby się uaktywnić sprint i przebiec do najbliższego celu zaznaczonego na mapie, byle tylko już go zaliczyć. Gra co prawda oferuje automatyczny zapis, można więc opuścić grę w niemal każdym momencie, ale wiadomo, że wybija to z immersji, poza tym i tak trudno oprzeć się wrażeniu zaburzonego balansu w tym aspekcie. Na pewno jednak na duży plus rozgrywki można zaliczyć to, że wiele zadań ma więcej niż jeden sposób rozwiązania – na przykład, czy poszukując celu do eliminacji, mamy jakieś drzwi wysadzić, czy poszukać bardziej cichej ścieżki?

Ciekawą nowością w grze jest połączenie kampanii singleplayer z trybem multiplayer w postaci trybu Inwazji. Jeśli mamy taką opcję aktywną w ustawieniach, do naszej rozgrywki może dołączyć inny gracz, którego celem będzie polowanie na nas. Choć przyznam szczerze, że mimo kilkukrotnie pojawiających się na ekranie komunikatów, że ktoś do mnie dołączył, ani razu nie spotkałem nikogo poza przeciwnikami w niemieckich mundurach. Oprócz Inwazji, mamy jeszcze możliwość przechodzenia kampanii w trybie kooperacji.

Zaraz, miało być o snajperach…

Tu przechodzimy do kolejnej kwestii – czym ta gra właściwie jest? Polski Sniper Ghost Warrior, co by o nim nie mówić, oferował sporo etapów walki na odległość, a bezpośrednie starcia były bardzo sporadyczne. W Sniper Elite 5 mamy najczęściej jedno – dwa miejsca na misję, gdzie eliminujemy przeciwników ze znacznej odległości, a reszta gry polega na skradaniu się, zabijaniu lub ogłuszaniu (gra promuje unikanie korzystania z broni palnej), wysadzaniu obiektów, szukaniu dokumentów…

Z jednej strony w takiej formule nadal jest to wciągające, z drugiej – (z)rozumiem graczy, którzy mogą poczuć się cokolwiek rozczarowani. Po prostu Karl w tej części ma więcej z Hitmana niż strzelca wyborowego. Na szczęście pozostawiono efektowne ujęcia, które pokazują jak nasze celne strzały rozszarpują wnętrzności przeciwników. Te momenty są tak “soczyste”, że chyba nigdy nie przestaną mi sprawiać satysfakcji.
Ocenę gry dodatkowo komplikuje (dla jednych ułatwia, dla innych psuje) “tryb skupienia”, który sprawia, że bardzo łatwo namierzyć znajdujących się w okolicy nazistów. W takiej formule gry czar opierający się na przeczesywaniu okolicy z lunetą przytkniętą do oka w poszukiwaniu wrogów, pryska. Ba, tutaj nawet drzewko umiejętności. Choć przydatnych i czytelnie rozłożonych, skrojonych bardziej pod grę skradankową niż ze snajperem w roli głównej. Czy to dla Was wada czy zaleta – to już Wasza decyzja – ja tylko ostrzegam.

Myślałem, że Francja jest ładniejsza

Mocno problematyczna w Sniper Elite 5 jest oprawa graficzna. Francja, która jest tłem tej części serii, ma mnóstwo bardzo ładnych lokacji, ale nie brakuje też straszących, średniej jakości tekstur. W dodatku, o zgrozo – mimo, że mamy XXI wiek, bohatera nadal w wielu miejscach ograniczają sztuczne ściany, wytyczone na przykład przez krzaki. Niby gra stara się nam dać wolną rękę jeśli chodzi o sposób rozgrywania misji, a potem i tak okazuje się, że w wielu miejscach nas ogranicza w taki właśnie, archaiczny sposób. Jeszcze tylko brakuje, żeby te krzaki miały postać płaskich tekstur.

Coś również nie poszło za dobrze w kwestii optymalizacji niektórych elementów. W trakcie rozgrywki nie ma większych problemów, ale gra potrafiła przyciąć cutscenki pomiędzy misjami, choć filmiki te wcale nie były jakimś potężnym pokazem fotorealizmu. Wykonanie postaci też nie powala, w oczy rzucają się szczególnie niezbyt naturalnie wyglądające twarze.

Nie obyło się też bez sporadycznych bugów, jak przeciwnik, którego nie dało się zastrzelić czy trup zastygły w jakiejś dziwnej pozie po zgonie – i nie, nie wysadziłem go granatem, żeby była jasność. Na szczęście takich kwiatków było niezbyt wiele, ale występowały i rzucały się w oczy.

Sniper Elite 5 czy może Special Ops Elite 5?

Podsumowując – ja w Sniper Elite 5 bawiłem się całkiem dobrze, a biorąc pod uwagę, że gra trafiła do Game Passa (i to w dniu premiery), jest to pozycja godna przynajmniej sprawdzenia. Myślę, że Was wciągnie. Jeśli natomiast planujecie jej zakup za pełną cenę… cóż, może poczekajcie chwilę, aż jej cena trochę spadnie? I pamiętajcie, że tym razem Sniper ma w sobie więcej z Hitmana.

Bądź na bieżąco

Obserwuj GamingSociety.pl w Google News.

Zbigniew Pławecki
Redaktor, specjalista ds. esportu

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Treść komentarza
Wpisz swoje imię

Exit mobile version