Strona głównaRecenzjeRecenzja Lenovo Legion Y720 Tower - gotowy desktop dla wymagających graczy?

Recenzja Lenovo Legion Y720 Tower – gotowy desktop dla wymagających graczy?

Wygląd i dodatkowe wyposażenie

Kompletowanie komputera zawsze wieńczy wybór obudowy. W przypadku Y720 Tower jest tylko jeden wzór blachy, więc jesteśmy skazani na wyczucie aktualnych trendów przez Lenovo. I trzeba przyznać, że designerzy poczuli chyba gamingowego bluesa. Wieżyczkowa konstrukcja o wymiarach 20 x 49 x 47 cm prezentuje się solidnie i jednocześnie oryginalnie.

Front obudowy stanowi plastikowy panel o wzorze, który widzieliśmy już przy okazji recenzowania laptopa Y720. Dla całej serii komputerów Legion charakterystyczny jest „szlaczek 3D” przypominający włókno węglowe. Dominuje tu czerń z dwiema czerwonymi wstawkami, a w tym logo producenta. Są one podświetlane jednokolorową diodą, dzięki czemu nieco ożywiają kompozycję obudowy.

W pełni osłoniony przód jest pozbawiony przycisków i złączy, choć nie można powiedzieć, że jest zupełnie bezfunkcyjny. Znajdziemy tu jeden wystający element otwierający szufladę od napędu DVD. To naprawdę miły dodatek dla osób przechowujących dane na płytach. To, czego zabrakło w części przedniej zostało przemieszczone na górną pokrywę. Przy krawędzi zamieszczono specjalny blok złączy, który zawiera czytnik kart pamięci, wyjście i wejście dla urządzeń audio, 2x USB 2.0, 2x USB 3.1. Tuż nad nimi z prawej strony jest jeszcze główny przycisk służący do uruchamiania i resetowania systemu.

Tył obudowy oczywiście został lepiej wyposażony w gniazda komunikacyjne i zasilające. Zewnętrzne urządzenia obsadzimy dzięki bogatej liczbie złączy USB (1x USB 3.1 Gen 2 (Typ A), 1x USB 3.1 Gen 2 (Typ C), 4x USB 3.1 Gen 1 (Typ A), 2x USB 2.0), gniazd audio (5 wejść), a także wyjść do monitora w formacie DisplayPort (3 sztuki), HDMI i DVI-D. Obok nich jest także gniazdo Ethernet Rj-45 oraz gniazdo optyczne do przesyłania bezstratnego sygnału dźwiękowego.

Początkowo zastanawiałem się jaką funkcję sprawuje niewielki suwak umiejscowiony nad znakiem graficznym otwartej i zamkniętej kłódki. Prawda o nim okazała się bardzo „wygodna”. Producent nie zastosował w obudowie śrub blokujących boczne ścianki, a zamiast nich stworzył mechanizm zwalniający lewą stronę aluminiowego panelu. Jego działanie jest bajecznie proste i o wiele przyjemniejsze w użyciu, niż zabawa ze śrubokrętem. Wystarczy przesunąć czarny ekler, a następnie nacisnąć na topie obudowy trójkątny element, aby cofnąć zatrzaski przytrzymujące boczny panel.

Po dostaniu się do środka moje podekscytowanie znacząco opadło. Przede wszystkim winę za to ponosi przeciętny układ chłodzenia procesora i karty graficznej, w której zastosowano system kominowy z jednym wentylatorem. Świadczy to jednak tylko o wyglądzie, bowiem szczegóły o wydajności chłodzenia poznacie w dalszej części recenzji. W kwestii pozostałych części komputera, cieszy widok dwóch wentylatorów dołączonych do zestawu mogących zapewnić dodatkowy przepływ powietrza zarówno z przodu jak i z tyłu obudowy. Warto też nadmienić o lokalizacji zasilacza. Pełnowymiarowego ATX-a producent zamontował w dolnej sekcji, co naprawdę ułatwia podłączenie go do głównego źródła energii.

Co równie istotne, dla urządzenia przygotowano specjalne łoże z wylotem powietrza. W miejscu, gdzie podstawa zasilacza styka się z podłogą obudowy, wydrążono dziurki do lepszej regulacji temperatury. Warunkiem tego było stworzenie tunelu wentylacyjnego na spodzie obudowy, który to tworzą 4 gumowe nóżki oddzielające powierzchnię komputera od powierzchni podłoża. Są na tyle wytrzymałe, że bez problemów utrzymają w stałej pozycji 13-kilogramowe pudło, nie pozwalając Y720T na wycieczki po biurku lub wykładzinie.

Warto wspomnieć, że do oferowanego zestawu komputerowego producent dorzuca w gratisie podstawowe akcesoria. W kartonie znajdziemy klawiaturę i myszkę. Nie napalajcie się jednak na sprzęt z najwyższej półki. To raczej narzędzia do obsługi systemu, aniżeli do grania. Dlatego nie chcąc popsuć relacji z Y720 Tower natychmiast je odłączyłem.

Zupełnie inaczej zakończyła się historia z monitorem Lenovo Y27G Razer Edition, który producent poleca jako suplement do stacjonarki. W cenie 2000 zł otrzymujemy nie tylko duży, 27″ zakrzywiony ekran z rozdzielczością Full HD, ale także menażerię technologii wzbogacającej jakość oglądanej rozgrywki. W tym miejscu należy wymienić wysoki kontrast statyczny 3000:1, czas reakcji 4 ms, odświeżanie do 144 Hz oraz system G-Sync. I powiem Wam, że za wszystkimi tymi nazwami stoi nieziemsko ładny obraz wyświetlany bez tearingu, smug, czy też przekłamania kolorów. Dodatkowo krzywizna matrycy wywołuje bardzo przyjemny efekt, jakby ekran w trakcie grania rozszerzał się na boki. Jedynym mankamentem monitora jest jego ogromna stopa, zajmująca sporo wolnego miejsca. Kto nie będzie chciał go sobie zawiesić na ścianie, będzie zmuszony zarezerwować na biurku specjalną lożę tylko dla monitora.      

Spis treści

Bądź na bieżąco

Obserwuj GamingSociety.pl w Google News.

Grzegorz Rosa
Redaktor, szef działów gry i audio

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Treść komentarza
Wpisz swoje imię

Exit mobile version