Strona głównaRecenzjeRecenzja The Long Dark

Recenzja The Long Dark

Życie za życie

Nazajutrz zorientował się, że przespał prawie cały dzień, bowiem słońce wisiało w tym samym miejscu, gdy ostatni raz miał otwarte oczy. Krajobraz rysujący się przed nimi był niezmiennie przejmujący. Monotonia przyrody pełzająca wzdłuż strumieni obsesji. Można było pić ją z kielichów bez dna. Miejsce jak żadne inne wystawiało człowieka na kompromisy, zmuszając do innego stylu życia. Kreatywność w związku z tym nie zanikała. Wręcz przeciwnie. I to martwiło go bardziej niż zwykle. Nie wiedział, ile jest jeszcze w stanie znieść. Granica ułudy, do której się zbliżał, coraz wyraźniej zapowiadała kres jego wędrówki. Dni mijały jak godziny, godziny jak sekundy. Przestał już nawet odrywać kartki z kalendarza, gdyż swojego czasu nie odmierzał przy pomocy zegarka a lokalizacji słońca. I tylko to się liczyło, prócz wody, strawy, poziomu zdrowia i odrobiny poczucia bezpieczeństwa.

– Znowu spotykamy się przy ognisku. Mam tyle do opowiedzenia, że gdybym spotkał jakąś znajomą twarz, to nie wiedziałbym od czego zacząć. Tak jest chyba łatwiej opowiadać, przez słowa, których nikt nie usłyszy. Od ostatniego razu wiele się zmieniło. Niezliczoną ilość razy otarłem się o śmierć. Przerobiłem chyba wszystkie możliwe scenariusze, począwszy od odniesionych ran, a skończywszy na pospolitych odmrożeniach i zatruciu jedzeniem. Nie wiem, co jest gorsze. Aczkolwiek moja przygoda pozwoliła mi się rozwinąć. Zacząłem polować, łowić ryby… w pewnym sensie nauczyłem się żyć w zgodzie z naturą. Zawdzięczam to jednak nie tylko sobie. Spotkałem po drodze dwie osoby…

Aż trudno mi było wtedy uwierzyć, że ktoś jest na tyle uparty, by to wszystko wytrzymać. Jeremiasz dał mi kilka wskazówek, jak korzystać z tutejszych roślin. Okazało się, że niektóre z nich są jadalne, a inne świetnie nadają się na opatrunki. Skubaniec jednak nie zrobił tego za darmo. Musiałem zdobyć jego zaufanie, a to wiązało się z przyniesieniem mu mięsa jelenia, świeżej siei i wspomnianych roślin. Zastanawiam się, czy bardziej zależało mu na uzupełnieniu swojego składziku, czy faktycznie na nauczeniu mnie czegoś nowego… Po tym, co dla niego zrobiłem powinien mnie bydlak całować po rękach. Nie usłyszałem nawet choćby słowa dziękuję… Niestety wiem, że gdyby mi nie powiedział o broni i niedźwiedziu ludobójcy, chyba nie dotarłbym do miejsca, w którym jestem. A to było naprawdę coś, zmierzyć się z nim. Nie zapomnę do końca widoku szarżującego, rozwścieczonego mięcha wprost na mnie. To był dopiero zabójca z krwi i kości…

Szara Mateczka też niewiele lepsza. Wszyscy tu zdają się żyć według kompletnie innych priorytetów. Dzięki niej zrozumiałem, że najpierw trzeba zadbać o siebie, ale jednocześnie pamiętać o rodzinie. Mam nadzieję, że starczy jej jedzenia i drewna, które jej przyniosłem… Ja tymczasem dalej jej szukam i nie mam pojęcia w co się wplątała, ehh. Wciąż nie daje mi spokoju pewna myśl, że śmierć człowieka jest warta od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych, zaś życie osoby warte drugiego. I może dlatego nadal walczę i jej szukam…

– Jednak boję się zamarznąć, paść nieprzytomny z głodu i wycieńczenia. To mogłoby zakończyć się w każdej chwili. Wystarczy tylko zamknąć oczy… Nie chcę jednak śmierci, a ona stoi nade mną z lodowatą kosą czekając aż się poddam. Nie wiem, jak długo jeszcze wytrzymam bez jedzenia i wody. Na ile siły mi pozwolą kroczyć za prawdą i Astrid. Ale wiem jedno, nie padnę na kolana z braku nadziei i wiary, że ona wciąż, gdzieś tam jest i żyje. Wszystko zależy teraz od tego, czy uda mi się jeszcze raz rozpalić ognisko… Pociesza mnie tylko wizja, że wszystko u niej w porządku. Kiedy leciałem z nią samolotem, widok z góry wydawał się niesamowity, lecz teraz, będąc już na dole, głowę zaprząta mi tylko jedna myśl… ile czasu zostało mi do końca.

Niebo zawieszone ponad koroną drzew zawsze jest idealne. Harmonijny kształt chmur, obmyty wzdłuż całego swego konturu błękitnym, wyrazistym oceanem. Tak blisko… Nie mogłem wyobrazić sobie piękniejszego widoku. W kompletnym zagubieniu odnalazłem coś, czego wcześniej nie rozumiałem. Nie potrafię nawet nadać temu kształtu. Czeka na mnie, zaprasza do wspólnego stołu. Wszystko staje się takie oczywiste. Chociaż od zawsze cierpiałem na bezsenność, to teraz się boję.

Nie wiem, jak to będzie więcej się nie obudzić…

Will McKenzie

Spis treści

Bądź na bieżąco

Obserwuj GamingSociety.pl w Google News.

Grzegorz Rosa
Redaktor, szef działów gry i audio

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Treść komentarza
Wpisz swoje imię

Exit mobile version