Choć była ta raczej formalność, podpisanie nowej umowy między NBA a Take-Two to dobra wiadomość dla fanów NBA 2K.
Od kilku lat jedyną liczącą się na rynku grą o koszykówce jest seria NBA 2K. Jeśli ktoś nie do końca orientuje się w tym sporcie, to w dużym skrócie jest to FIFA na sterydach, choć cierpiąca na brak konkurencji. Wiadomo, jeśli mój produkt ma niezagrożoną pozycję lidera to nie muszę się specjalnie starać żeby tak było. Z takiego założenia wychodzą ostatnio twórcy z 2K Sports, a gracze narzekają na tylko kosmetyczne zmiany w kolejnych odsłonach serii.
Jedną z największych zalet NBA 2K, podobnie jak w przypadku FIFY, jest licencja. Jak dobrą grą nie byłby PES, to jednak możliwość zagrania prawdziwymi zawodnikami, z prawdziwych klubów, na prawdziwych stadionach daje większą satysfakcję. Podobnie jest w NBA. Z tą różnicą, że liga NBA jest bardzo mała w porównaniu z ogromem klubów w FIFIE. Dlatego też odwzorowanie wszystkich cech zawodników stoi na subiektywnie wyższym poziomie. Do tego dochodzą też charakterystyczne wnętrza hal. To wszystko nie byłoby możliwe bez licencji.
Wartość nowej, 7-letniej umowy między Take-Two a NBA to 1,1 mld dolarów. Wysokość kontraktu została ustalona na podstawie wyników sprzedaży gier z serii NBA 2K i jest dwa razy wyższa niż w przypadku pierwszej umowy zawartej w 2011 roku. Ale nie tylko przychody z gry są ważne. Dużą rolę odgrywają też wpływy z mikrotransakcji, a te rosną z roku na rok. Szacuje się, że w przypadku umów licencyjnych, wartość kontraktów to ok 10-15% przychodów z danej gry.
