Polacy pojechali na turniej CS:GO do Las Vegas po zwycięstwo. I z takim oto tytułem Virtus.pro powrócił do Polski. To były trudne mecze, lecz udowodnili, że porażka podczas ELEAGUE MAJOR 2017 to był tylko chwilowe zmęczenie materiału.
W drodze do finału trafili na Duńczyków z zespołu Astralis. To właśnie oni powstrzymali Polaków przed wygraniem minionego finału ELEAGUE. Rozgrywkę półfinałową rozpoczęli w niedzielę, na mapie de_nuke. Virtus.pro nie pozostawili cienia wątpliwości i bez większych problemów wygrali 16:3. Kolejna mapa (de_overpass) nie była już tak łaskawa jak poprzednia. Duńczycy byli skuteczniejsi i pokonali Polaków 16:9. Rywalizację zakończył bój na popularnej mapie de_train. Kilkanaście minut później awansowali do finału (16:4).
W oczekiwaniu na ostatni mecz, ładowali akumulatory i omawiali najdrobniejsze szczegóły strategii. O tytuł mistrza mieli zawalczyć z brazylijskim SK Gaming lub duńskim North. Tym razem wypadło na Brazylię w składzie FalleN, Coldzer, Felps, Fer, Taco. Finał rozpoczął się dosyć późno (3:00 według polskich zegarków). Zawodnicy zabijali się, podkładali bomby i ratowali zakładników na mapach: de_cobblestone, de_train, de_mirage. Na pierwszej mapie wybranej przez Polaków, o dziwo, przegrali 16:8. Na szczęście na mapie wybranej przez SK Gaming to Polacy pokazali pazura i rozłożyli przeciwników 16:11. Ostatnia runda była niezwykle nerwowa. Fortuna uśmiechnęła się do Virtus.pro w momencie, gdy licznik punktów wskazywał 13:13. Wówczas aż do końca nie dali odebrać sobie zwycięstwa (16:13).
Zawodnicy reprezentujący polskie counter-strikowe barwy, a wśród nich Neo, TaZ, Pasha, Snax, Byalim, przytulili czek na 200 tysięcy dolarów i odzyskali dawną renomę.
Źródło: masters.dreamhack.com, esportnow.pl
