Electronic Arts ma ogromny problem, aby wyjść z twarzą z afery związanej z mikrotransakcjami w Star Wars Battlefront II. Tym bardziej teraz, gdy w przesłanym oświadczeniu czytamy takie kwiatki.
Na pewno każdy zna już aferę z mikrotransakcjami w Star Wars Battlefront II, więc nie ma sensu po raz kolejny jej przypominać. Najważniejszy jest fakt, że ostatecznie Electronic Arts wyłączyło zakupy wewnątrz gry. Skrzynki, postacie i wszelkiej maści ulepszenia można zdobywać tylko za pomocą waluty zdobywanej w samej grze, np. za rozegrane mecze lub wykonane zadania. Wcześniej dodatkową alternatywą były prawdziwe pieniądze.
Jakby tych problemów było mało, sprzedaż Battlefronta II jest dużo gorsza od jedynki, a wartości akcji Electronic Arts spadła o kilka procent. Może się wydawać, że to niedużo, ale przy tak dużym podmiocie to kilka, kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt milionów dolarów różnicy. Firma musiała zareagować. Wydano oświadczenie, z którego dowiadujemy się, że wyłączenie mikrotransakcji w Star Wars Battlefront II nie będzie miało znaczącego wpływu na wyniki finansowe firmy w 2018 roku.
W takim razie mam do EA pytanie – po co w ogóle umieszczaliście w grze mikrotransakcje skoro nie będą miały one wpływu na wasze finanse? Po co denerwowaliście graczy na całym świecie? Warto było? Oczywiście celowo jestem nieco złośliwy. Zdaję sobie sprawę, że takie oświadczenia są dla inwestorów, aby ich uspokoić. W rzeczywistości nie wierzę, aby ta afera nie odbiła się EA finansową czkawką. To po prostu niemożliwe. Nie możemy jednak zapominać, że mikropłatności zostały wyłączone tylko tymczasowo, na czas rozwiązania problemu. W końcu wrócą, najprawdopodobniej w nowej wersji, ale wrócą.
Źródło: TweakTown
