Platforma Steam zamierza kontrolować obieg kluczy aktywacyjnych zakupionych przez użytkowników. Skończyły się czasy, gdy mogliśmy zakupić grę w formie prezentu i odsprzedać ją w odpowiadającym nam momencie.
Dotychczas wirtualne zakupy były bardzo swobodne i mogliśmy dożywotnio przetrzymywać gry w swoim ekwipunku. Otwierało to szereg możliwości wykorzystania tzw. „SteamGiftu”. Jeśli tytuł znajdujący się w naszej bibliotece powtarzał się, nic nie stało na przeszkodzie, by dokonać wymiany na inny klucz lub sprzedać w chwili, gdy ceny na stronach pośredników, np. Kinguin czy G2A, wracały do normy. Na takowych transakcjach zyskiwali wszyscy. Aczkolwiek szefowie Steamu doszli do wniosku, że nikt nie ma prawa zarabiać na zewnętrznych transakcjach.
Nowy regulamin dotyczący kupowania gier w formie prezentów odbije się głośną czkawką zarówno na dystrybutorze jak i handlarzach, którzy korzystali na okresowych promocjach Steamu. Od tej pory chcąc wysłać komuś prezent z kluczem do gry będziemy musieli wskazać adrestata i termin dostarczenia przesyłki. Wówczas po dokonaniu płatności będziemy zobligowani do podjęcia szybkiej decyzji wewnatrz platformy, bowiem automatycznie wyświetli się okno z polem, gdzie należy wpisać nazwę użytkownika, tudzież posiadającego konto.
Według dystrybutora nowa polityka sprzedaży ma ułatwić proces obdarowywania przyjaciół. Innego jednak zdania są ich klienci, którzy prędko wyrazili swoją dezaprobatę setkami wpisów pod feralną informacją zamieszczoną na stronie steamcommunity. Pozostaje tylko kwestią czasu, kiedy słowa przerodzą się w czyny. Najpierw spadnie sprzedaż na Steam’ie, a po chwili stron pośredniczących. Dodatkowo niezadowolenie użytkowników może podjudzić cyberprzestępców do wznowienia ataku na serwery, który poprzednim razem unieruchomił całą grową platformę. Mimo niesprzyjających progrnoz włodarze Steamu raczej nie zrezygnują ze swoich dalekosieżnych planów i sukcesywnie będą monopolizować rynek gier elektronicznych.
Źródło: steamcommunity.com
