Łaska gracza na pstrym koniu jeździ. Chociaż niemal wszyscy od lat domagali się strzelanek w realiach II Wojny Światowej, to tryumfy święci Black Ops 4, które stawia raczej na nowoczesne konflikty zbrojne. Gdzie tu sens? Gdzie tu logika?
Doskonale pamiętam radość, która pojawiła się po ogłoszeniu Battlefield 1, czyli gry w realiach I Wojny Światowej. Cieszyła się ona sporym powodzeniem, chociaż przez wielu była uważana za przeciętną. Elektronicy postanowili to wykorzystać, a przy okazji ponownie wsłuchać się w słowa graczy i kolejny Battlefield historycznie będzie dział się w czasach II Wojny Światowej. W teorii sukces powinien być murowany. W praktyce nie jest już tak dobrze.
Od jakiegoś czasu pojawiają się doniesienia, że Battlefield V nie sprzedaje się najlepiej. Mówimy oczywiście o przedsprzedaży, bo gra jeszcze oficjalnie nie zadebiutowała. Co zawiodło? Tego nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że konkurent w postaci Call of Duty: Black Ops 4 już w tym momencie jest sukcesem. To najlepsza cyfrowa premiera w historii Activision. W przypadku żadnej innej gry tego wydawcy nie sprzedano tak dużo kopii cyfrowych.
I tak to właśnie jest. Niby wszyscy chcieli II Wojnę Światową, a potem i tak grają w nowoczesne strzelanki. Z pewnością za sukcesem Black Ops 4 stoi między innymi tryb Battle Royale, który okazał się niezwykle przyjemny do grania. Poza tym Activision przygotowało kilka innych rozwiązań, jak chociażby Zombie Mode.
A Wy co wybieracie – Battlefielda V czy Black Ops 4?
