AMD Vega zarezerwowana nie tylko dla PC. Czerwona moc zawita również w laptopach

Podczas konferencji AMD Tech Summit, Scott Herkelman ożywił publikę nowymi informacjami o kartach RX Vega. Konstrukcyjny minimalizm stosów pamięci pozwoli przenieść nowe układy do jednostek mobilnych.

Jest to świetna wiadomość, bowiem do tej pory dla przenośnych urządzeń high-endowych tylko Nvidia mogła zaproponować topowe modele GPU, a jak dobrze wiemy modele z GTX 1070 i 1080 trochę kosztują. Herkelman w czasie omawiania architektury Vega, zapowiedział, że karty graficzne wyposażone w pamięci HBM2 docelowo trafią do komputerów stacjonarnych, ale również nie zabraknie laminatu na wersje laptopowe.

Poprzednia odsłona kart AMD nie widziała wnętrz przenośnych komputerów. Układy z serii RX9 pobierały zbyt dużo energii i wobec tego ich ścieżka kariery była wytyczona jedynie wzdłuż desktopowych rozwiązań. Nvidia wielce na tym skorzystała. W 1 i 2 kwartale 2016 Nvidia miała około 70-65% udziału w rynku układów mobilnych. W kolejnych miesiącach przewaga Zielonych nad Czerwonymi stopniała do 20%. W chwili premiery RX Vega możemy spodziewać się, że dojdzie do rynkowej równowagi.

Aby jednak do tego doszło muszą zostać spełnione dwa warunki. Wymagana będzie konkurencyjna cena za możliwość skorzystania z nowego GPU. Jednakże z tym będzie duży problem, gdyż, jak informował Digital Research, całkiem niedługo mogą wzrosnąć ceny pamięci masowych i RAM. Druga sprawa to ilość modeli, wyprodukowanych dla laptopów oraz to, czy RX Vega pojawi się w formie układów zintegrowanych, czy może dedykowanych.

Jeśli wszystko pójdzie po myśli AMD, może wygrać pierwszą wojnę w od dawna prowadzonej batalii z Nvidią. Zogniskowana struktura pamięci i procesora karty graficznej pozwolą zachować sporą przestrzeń w obudowie, dzięki czemu będzie można zastosować lepszy układ chłodzenia lub ograniczyć wielkość laptopa, co z kolei zwiększy poziom mobilności. Jak na razie nie znane są dokładne losy RX Vega. Herkelman nie powiedział kiedy i gdzie pojawią się pierwsze modele w sprzedaży. Z marketingowego bełkotu można jednak wyciągnąć kilka interesujących informacji.