Strona głównaRecenzjeGryDoom Eternal – kawał rewelacyjnej zabawy (recenzja)

Doom Eternal – kawał rewelacyjnej zabawy (recenzja)

Doom Eternal zapowiadał się jako kawał świetnej zabawy. Niczym nieprzerwana rozwałka, mnóstwo krwi, latające bebechy i wysoki poziom trudności. Tyle jeśli chodzi o teorię. A jak gra wypadła w praktyce? Miałem okazję się o tym przekonać.

Muszę Wam się do czegoś przyznać – nigdy nie byłem zagorzałym fanem serii Doom. Grałem w każdą z poprzednich części, ale chyba żadnej nie ukończyłem. Jednak zachęcony zapowiedziami, trailerami i zrzutami ekranów postanowiłem skusić się na tegoroczną odsłonę. Przy czym skusić jest tutaj stwierdzeniem trochę na wyrost, bo nie będę ukrywał, że egzemplarz recenzencki w wersji na PC otrzymaliśmy od polskiego wydawcy, czyli firmy Cenega. Czy mi, jako pewnego rodzaju laikowi serii Doom, Eternal przypadł do gustu? Już teraz mogę zdradzić, że jest dobrze, a nawet bardzo dobrze.

Doomguy może więcej

Na początek musimy ustalić jedną rzecz Doom Eternal nie jest rewolucją i jest to prawdopodobnie jej największa zaleta. Ludzie z Bethesdy i id Software słusznie wyszli z założenia, że dobre jest wrogiem lepszego. Nie oznacza to, że to ta sama gra. Nie, to inna gra, a przede wszystkim lepsza, chociaż pod wieloma względami bardzo podobna. Udana ewolucja zamiast ryzykownej rewolucji.

Doom Eternal - recenzja

Najważniejsza zmiana dotyczy samego Doomguya i sterowania nim. Główny bohater i postrach demonów może dzisiaj więcej. Już nie tylko biega, strzela, wyrywa bebechy i wysadza przeciwników. Do tego dołącza cały arsenał umiejętności niemal cyrkowych: podwójne skoki, wspinanie się po ścianach, czy też podwójny ślizg (dash) i nie zostały one dodane bez powodu. Wyraźnie widać, że twórcy mieli jasno nakreślony plan i zrealizowali go w możliwie najlepszy sposób.

Poziomy zostały wzbogacone o elementy zręcznościowe, które są miłym odpoczynkiem od wylewających się z ekranu hord przeciwników i wypływających z nich hektolitrów krwi. Co ważne, nie są one zapchajdziurą. Odnalezienie drogi jest często trudne, a samo przemieszczanie się jest mocno zręcznościowe. Chwilę czasu wymaga nauka używania wszystkich umiejętności Slayera w taki sposób, aby nie spaść w przepaść, nie zostać zmiażdżonym lub nie usmażyć się w ognistych promieniach, które często są dodatkowym utrudnieniem.

Doom Eternal - recenzja

Nie chodzi o strzelanie na oślep

Nie raz spotkałem się z opinią, że Doom to tylko bieganie i strzelanie na oślep. Na pierwszy rzut oka tak trochę jest, ale wystarczy 5 minut z grą, aby przekonać się, że to ogromne uproszczenie, które w praktyce niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. Owszem, strzelanie i rozrywanie przeciwników jest tutaj najważniejsze, ale absolutnie nie robi się tego na oślep i bez pomysłu. Taka gra szybko doprowadzi gracza do łez, bo Doom Eternal to produkcja szalenie wymagająca. Przygotujcie się, że nawet na średnim poziomie trudności nie raz przyjdzie Wam ratować się z opresji mając na koncie minimalne ilości zdrowia, a niewiele rzadziej zaczynać daną walkę od nowa, bo wirtualny oponent okazał się za mocny.

Doom Eternal wymaga planowania, żonglowania bronią i różnych sposobów zabijania przeciwników. Głównie dlatego, że gra w swoich podstawach została w ten sposób pomyślana. Slayer, oprócz strzelania, ma do dyspozycji jeszcze trzy narzędzia. Rozcięcie przeciwnika piłą łańcuchową sprawia, że wypadają z niego naboje do wszystkich broni. Podpalenie miotaczem ognia (nowość w tej odsłonie) powoduje wyrzucanie przez stwora pancerza. Z kolei wykończenie przeciwnika gołymi rękami daje zdrowie, które niemal zawsze jest za mało. Zwykłe zastrzelenie demona czy innego stwora jest zwykłym marnotrawstwem tak nabojów, jak i przedmiotów, które ewentualnie moglibyśmy z niego zdobyć. Dlatego trzeba kombinować, a musicie wiedzieć, że benzyny w miotaczy czy pile łańcuchowej też wymaga uzupełnienia. Jeśli nie będziemy szybcy i sprytni, to za chwilę możemy mieć spory problem.

Doom Eternal - recenzja

Do tego dochodzą też różne rodzaje przeciwników. Co chwilę do arsenału stworów i demonów dodawany jest nowy oponent, z którym najskuteczniej radzić sobie inaczej niż z pozostałymi. Jeden szybciej padnie od strzałów z shotguna, inny wymaga broni plazmowej, a jeszcze inny wyrzutni rakiet i wszyscy oni pojawiają się na danym poziomie w tym samym czasie. Szybkie zmienianie używanego w danym momencie oręża jest umiejętnością kluczową. Do tego mnóstwo, nazwijmy to, zwykłych demonów, z których najlepiej pozyskiwać zdrowie, pancerz i amunicję. A jakby tego jeszcze było mało, to ci więksi oponenci mają słabe punkty, o których warto pamiętać. Najczęściej są to jakiegoś rodzaju działka i wyrzutnie, po zniszczeniu których stają się dużo mniej groźni. Rzecz w tym, żeby w nie trafić w ferworze walki i rzucających się na nas stworów.

A to wszystko podsypcie jeszcze przyprawą jaką są zróżnicowane, wielopoziomowe areny walk z wyrzutniami, rampami i drążkami do przeskakiwania, na których wszędzie rozrzucone są dodatkowe naboje, pancerze i zdrowie, ale których jest zdecydowanie za mało, aby za ich pomocą ukończyć daną potyczkę. To wszystko daje niezwykle soczyste, pełne smaków i sycące dane, po które aż chce się wracać. Podoba mi się też fakt, że lokacje zostały zróżnicowane. Koniec z czerwoną planetą, która w każdym momencie wygląda jednakowo. Tutaj skaczemy po różnych miejscach i każde ma swój unikatowy klimat. W jednym jest sporo terenów górzystych, w innym więcej zieleni, a trzecim mamy czerwone pustkowia znane z poprzedniej odsłony, a jeszcze inne to jakiegoś rodzaju kompleksy budynków, przez które musimy się przedrzeć. To wprowadza sporo świeżości, której brakowało Doomowi z 2016 roku.

Doom Eternal - recenzja

Slayer się rozwija

Do tej pory wymieniłem niemal same plusy Doom Eternal. Ale nie wszystko mi się spodobało. Nie najlepiej zostały zrealizowane elementy RPG. Tak, elementy tego gatunku stały się częścią niemal wszystkich gier i nie ominęło to również Dooma. W tym przypadku mówimy o rozwoju postaci, broni, ubioru, ale też bazy wypadowej naszego bohatera. Zbieramy różnego rodzaju punkty, dodatki i elementy, które następnie wydajemy na ulepszenia. W teorii brzmi to nieźle, ale w praktyce zostało zrealizowane trochę byle jak. Na początku można w tych wszystkich dodatkach i rozszerzeniach najzwyczajniej w świecie się pogubić. Sam przez długi czas nie wiedziałem, które punkty są do czego. To zdecydowanie najmniej udany element gry.

Doom Eternal - recenzja

Oprawa zachwyca

Nie mogę pominąć kwestii audio-wizualnej. Graficznie Doom Eternal jest przepiękny. Poziomy, jak już wspominałem, są zróżnicowane, kolorowe i trochę bardziej wesołe (o ile pasuje tutaj takie słowo) niż w poprzedniej części. Areny walki poprzeplatane są fragmentami zręcznościowymi, które często zachwycają elementami umieszczonymi w tle. Każdy z poziomów ma też swój unikalny klimat.

Jednak zdecydowanie największym plusem, pod względem graficznym, są animacje przeciwników. Nie tylko to jak się poruszają i zachowują, ale też to jak umierają. Twórcy postarali się o stworzenie całego mnóstwa sposobów na wykończenie oponentów i wyglądają one rewelacyjnie. Nawet jeśli co jakiś czas się powtarzają, to i tak dają mnóstwo satysfakcji. To trochę jak z Fatality w serii Mortal Kombat – nigdy się nie nudzi.

Doom Eternal - recenzja

A do tego muzyka i dźwięki – prawdziwe mistrzostwo świata. Nawet jeśli nie lubicie ciężkich brzmień poprzeplatanych chórkami, to tutaj te utwory pasują idealnie. Momentami aż ma się ochotę eliminować demony w rytm przygrywającej w tle muzyki. Jednocześnie Mick Gordon, który jest kompozytorem muzyki do Doom Eternal, sprawił, że jeszcze bardziej zatracamy się w tym świecie. Gitara, bębny, eliminacja, chórki, gitara, wyrwany kręgosłup – można się w tym zatracić. Kawał rewelacyjnej roboty!

Jedna z lepszych gier ostatnich lat

Nie boję się tego powiedzieć – Doom Eternal to jedna z lepszych gier ostatnich lat. To po prostu niczym nieprzerwana rozrywka ze świetną oprawą graficzną, rewelacyjnymi animacjami i jeszcze lepszą muzyką. Jest przy tym wymagająca i to nawet na średnim poziomie trudności. Fabuła? Jest, nawet całkiem niezła, ale jednak trochę sztampowa. Twórcy pozwalają poznać uniwersum, dzięki różnym „znajdźkom” i dodatkom, ale nie oszukujmy się – to jedynie tło i pretekst do tego, aby niszczyć kolejne demony.

Celowo pominąłem też kwestię trybu sieciowego. Ten jest i na tym w sumie można zakończyć. Multiplayer nie jest tragiczny, ale nie jest też dobry. Pozwala na zabawę w pojedynkach 1 na 2, gdzie jeden z graczy jest Slayerem, a dwóch pozostałych Demonami. W teorii brzmi to nieźle, ale w praktyce jest zapychaczem w stylu „w strzelance wypada mieć jakiś tryb online”. W rzeczywistości Doom Eternal lepiej traktować niczym grę single player i to rewelacyjną!

Ocena: 9/10

Zalety

  • rewelacyjny klimat
  • świetna muzyka
  • kapitalne animacje
  • dobra grafika
  • wymagający poziom trudności
  • nowe umiejętności Slayera
  • różnorodne poziomy
  • elementy zręcznościowe
  • mnóstwo znajdziek do odszukania

Wady

  • przesadzony system rozwoju
  • nijaki tryb sieciowy

Bądź na bieżąco

Obserwuj GamingSociety.pl w Google News.

Damian Jaroszewski
Damian Jaroszewski
Redaktor prowadzący, szef działów esport i hardware

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Treść komentarza
Wpisz swoje imię