F1 24 – recenzja

Zeszłoroczna gra z serii F1 była świetna m.in. dlatego, że oferowała trzy przyciągające samotnego gracza elementy, w tym bogaty w zawartość tryb fabularny. Pozbawcie graczy tego trybu i pozostanie Wam coś, co skłania do zadania pytania – czy nowa gra nie mogła być po prostu DLC?

Bez trybu fabularnego, grając w nowe F1 odnosi się potężne wrażenie deja vu. Nawet rzekomo całkowicie odświeżony tryb kariery jest przewidywalny niczym wyniki wyścigów w poprzednim sezonie. Czy rozpoczynamy każdy kolejny weekend od sesji treningowej, w której wykonujemy trzy zadania badawczo-rozwojowe? Tak. To, co kiedyś było innowacyjną i przyjemną sesją treningową, która uczyła cię toru i tego jak grać w grę, teraz trwa za każdym razem około siedmiu minut i jest niesamowicie powtarzalne. Jasne, możesz pominąć trening, korzystając z opcji jego symulacji, ale jeśli pomijasz część gry, w którą właśnie grasz to właściwie po co ją kupiłeś?

Oczywiście większość graczy robi to dla wyścigów. I przynajmniej pod tym względem nadal jest bardzo dobrze. To, co rzuca się w oczy to szybka, responsywna jazda na wszystkich prawdziwych torach, w tym czterech całkowicie przebudowanych. Prowadzenie bolidów zostało poprawione i wydaje się nieco łatwiejsze niż w zeszłorocznej edycji. Niestety, reszta rozgrywki jest znacznie gorzej dopracowana niż można się było spodziewać.

Głupie AI i głupi inżynierowie

Samochody rywali nadal wykazują tendencję do skręcania w twoją stronę, nawet gdy jesteś wyraźnie obok na zakręcie, a dodatkowo balansowanie trudności wydaje się nieco zepsute. Do tego samochody przeciwników nagle wykazują znacznie większe tempo niż twój, mimo że masz przyzwoicie naładowaną baterię – i to pomimo faktu, że poziom trudności AI jest ustawiony zaledwie na poziomie średnim.

Wkrótce wracasz do zabawy w kotka i myszkę w dłuższych Grand Prix. Twój spokój burzy jednak inżynier wyścigowy, który najwyraźniej spożywał coś przed wyścigiem. „Twoje opony wyglądają na zbyt gorące. Schłodź je.” krzyczy, gdy pokonujesz dopiero kilka pierwszych zakrętów po założeniu ich na samochód. Mija chwila i słyszysz, że zawiodłeś.

Ale to nie wszystko. „Twoje czasy okrążeń są nieco nieregularne” pojawia się gdy byłeś mega konsekwentny, ale zatrzymałeś się na zmianę opon okrążenie temu. Gdybyście nie wiedzieli, to wpływa na czasy okrążeń. Z drugiej strony, inżynier lubi też ustalać odgórnie czas okrążenia do pobicia podczas sesji wyścigowych, który jest o około 2 sekundy wolniejszy niż każde okrążenie, które wykonałeś do tej pory. Coś tu nie gra… Osoba odpowiedzialna za opony zresztą również zachowuje się irracjonalnie. Jeśli masz ustawione kwalifikacje One Shot i pada deszcz, okazuje się, że nie można założyć opon na mokrą nawierzchnię, co powoduje, że wyjeżdżasz na slickach, nie mogąc zrobić nic poza ześlizgnięciem się z toru i startem z ostatniego miejsca.

Rezultatem jest nietypowo jak na tę serię odpychające doświadczenie. Nie ma to większego znaczenia, jeśli lubisz przebijać się z ostatniego miejsca na pierwsze, w stylu Jensona Buttona, ale z pewnością zirytuje to fanów F1, którzy lubią wczuć się w realia wirtualnego wyścigu. Wspaniałą rzeczą w serii w ostatnich latach jest to, że z każdą odsłoną staje się ona po prostu bardziej dopracowana. A właściwie stawała się taką, bo teraz wydaje się, że dbałość o szczegóły spadła. „Lando Norris – w końcu zwycięzca w Formule 1!” to świetny tekst, dobrze zagrany przez prawdziwego komentatora Sky Sports, Davida Crofta. Tylko przestaje brzmieć tak dobrze, gdy Lando wygrał już dwa wyścigi temu. Znowu wychodzi na to, że ktoś tej wersji najwyraźniej nie testował…

Tryb kariery

Tryb kariery skupia się teraz na twojej reputacji jako kierowcy, w zespole i w porównaniu z rywalami. Zaczyna się od próby pokonania kolegi z zespołu, co przesuwa pasek reputacji w lewo lub w prawo między wami, w miarę rozwoju sezonu. Na początku możesz zaryzykować jak daleko możesz przesunąć poprzeczkę, co jest fajne i nadaje każdemu działaniu dodatkowej głębi. Wystarczy osiągać wystarczająco dobre wyniki przeciwko swojemu koledze z zespołu, a zaczynamy być traktowany preferencyjnie w rozwoju swojego samochodu, nawet jeśli obaj dzielicie się zyskami, jakie z tego płyną dla zespołu.

Ale kiedy już ugruntujesz swoją pozycję lepszego kierowcy, zaczynasz nową rywalizację z innymi. Nad biednym Sergio Perezem wkrótce zawiśnie miecz Damoklesa, gdy będziesz walczył o jego miejsce w Red Bullu. Są też rzekomo „tajne” spotkania z innymi zespołami, ale gdy tylko je odrzucisz, twój agent powie ci, że zespół jest naprawdę zadowolony z twojej lojalności. Rzeczywiście, to spotkanie było bardzo tajne… Jeśli jednak zostaniesz przyłapany na kombinowaniu, twoja reputacja w relacji z zespołem mocno ucierpi.

F1 World

Powracający tryb F1 World nadal pozwala na ukończenie wydarzeń i serii, co pozwala zdobywać punkty do wydania na samochód, a zbieranie i ulepszanie rzadkich łupów czyni jazdę bardziej konkurencyjną. Jednak ta nowość nieco się zużyła, a jakość oferowanych łupów jest wątpliwa. Otwarcie nowej nagrody i znalezienie w środku brzydkich rękawiczek jest bardzo rozczarowujące. Naklejka „Dino” z kreskówkowymi dinozaurami dookoła wewnętrznej strony aureoli jest urocza, ale chyba tym bardziej nie warto o niej pisać.

Legendy

Warto powiedzieć też, że teraz można grać w trybie kariery jako “ikona” F1. Legendarni kierowcy, tacy jak Ayrton Senna, James Hunt, a nawet Pastor Maldonado nie są już skazani na status kolegi z zespołu – możesz dołączyć do Leclerca jako Nigel Mansell, powracający do Ferrari 34 lata później – dla fanów tego sportu będzie to coś niesamowitego. Dzięki temu gra staje się lepsza o co najmniej jeden poziom. Tryb Legendy bierze również pod uwagę historie karier kierowców, pozwalając ci na przykład zdobyć jako Lewis Hamilton jego ósmy tytuł mistrza świata.

Technikalia

Silnik gry został dobrze zoptymalizowany i nadal nie potrzebuje mega sprzętu, by wyglądać świetnie. Na komputerze wyposażonym w RTX 3070 gra nadal działa na Ultra-High w 1080p z włączonym ray tracingiem, przy całkowicie płynnej liczbie klatek na sekundę. Przycinanie jest rzadkie i widoczne tylko na kilku konkretnych zakrętach, takich jak podejście do Aqua Minerale na torze Imola, co sugeruje, że w tym momencie daje o sobie znać jakieś wąskie gardło procesora, nie jest to natomiast wina silnika. Poza kilkoma dodatkowymi, dziwnymi opóźnieniami po zmianach kamery w kilku powtórkach, gra działa doskonale, ze wspaniałą grafiką otoczenia i szczegółowymi samochodami. Nawet kierowcy wyglądają w tym roku lepiej, z bardziej realistycznymi twarzami – choć nie zamykają w pełni oczu, gdy mrugają. Ogólny efekt zbliża się coraz bardziej do transmisji telewizyjnej.

W oderwaniu od reszty, F1 24 to wciąż całkiem niezła gra. Ale ten szablon jest już tak wyeksploatowany, że w końcu wydaje się, że potrzebna jest zmiana. Kiedy dziesięcioosobowe zespoły deweloperskie mogą tworzyć takie perełki jak New Star GP, czyli świeżą, bardzo zabawną grę F1 z taką samą głębią taktyczną i naciskiem na zarządzanie zasobami jak ta omawiana, zastanawiasz się, czy nie nadszedł przypadkiem czas na wstrząs. Pomimo całej nowej struktury kariery, nadal sprowadza się ona do próby zadowolenia wszystkich i pokonania rywali, co wcale nie jest takie rewolucyjne. W rzeczywistości stary system był prawdopodobnie bardziej przejrzysty i z pewnością wydaje się, że pod wszystkimi nowymi elementami i tak kryją się nadal te same mechanizmy.

Kolizje są przyzwoite, ale wciąż nie jest to poziom, na który czekam. Byłoby lepiej, gdyby gra powróciła do fizyki zderzeń z F1 2010, ale tutaj bolidy przynajmniej od czasu do czasu wzbijają się w powietrze podczas przypadkowych kraks, co wydaje się jakimś krokiem naprzód, nawet jeśli takich zdarzeń jest wciąż stosunkowo mało. Wielostrefowe uszkodzenia bolidów są nadal ograniczone w stosunku do tego, co mogłoby być, ale przy pełnej symulacji uszkodzeń samochody rozpadają się całkiem ładnie i są odpowiednio roztrzaskane po dużym uderzeniu.

A może pozostać przy F1 23?

Pomimo całego powierzchownego błysku i poprawionych elementów transmisji, zeszłoroczna gra będzie o połowę tańsza i zdecydowanie zaoferuje bardziej fascynujące wrażenia dla jednego gracza dzięki trybowi fabularnemu. Zamiast tego, dzięki opcjonalnej przepustce VIP i walucie Pitcoin (tak, tu też możesz szybciej kupować przedmioty do odblokowania, wydając prawdziwe pieniądze), F1 24 może kosztować kolejne 150 PLN, jeśli czujesz, że potrzebujesz 50 000 dodatkowych Pitcoinów. Dalsza monetyzacja gry w pełnej cenie to odważne posunięcie, zwłaszcza gdy tym razem nie wydaje się ona tak dopracowana.

Jest bardzo prawdopodobne, że Codemasters przygotowuje coś większego na przyszły rok, tak jak zrobili to z F1 23 i F1 21, ale to nie czyni tej gry lepszą. O ile absolutnie nie musisz mieć odpowiednich zespołów i kierowców na starcie lub po prostu musiałeś złożyć zamówienie w przedsprzedaży, aby zagrać w ograniczone czasowo (teraz wygasłe) wydarzenia Maxa Verstappena w Edycji Mistrzów, nie ma wyraźnego powodu, aby wydawać aż tyle pieniędzy za coś tak podobnego do poprzedniej edycji, a jednocześnie w pewnym sensie gorszego. No, może z wyjątkiem gry jako Nigel Mansell. To jest akurat całkiem fajna opcja.

Bądź na bieżąco

Obserwuj GamingSociety.pl w Google News.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Treść komentarza
Wpisz swoje imię