Strona głównaGryAktualnościG2A zapowiada walkę z nielegalnymi kluczami, a deweloperów oskarża o parcie na...

G2A zapowiada walkę z nielegalnymi kluczami, a deweloperów oskarża o parcie na szkło

G2A jest na cenzurowanym. Kilku deweloperów stwierdziło niedawno, że już lepiej piracić ich gry niż kupować w keyshopie. Serwis ma dość tych oskarżeń i zapowiada walkę z nielegalnymi kluczami.

Kilku mniejszych deweloperów kilka dni temu rozpoczęło ciekawą dyskusję na Twitterze, w trakcie której stwierdzili, że już lepiej piracić ich produkcje niż kupować je na G2A. To dlatego, że – ich zdaniem – często kupowane są tam klucze zdobyte w sposób nielegalny, co nie tylko nie przynosi im żadnych zysków, co wręcz może wygenerować straty. To wywołało reakcję keyshopu, którego przedstawiciele wytłumaczyli model biznesowy serwisu i zapowiedzieli walkę z nielegalnymi praktykami.

Przedstawiciel G2A, w rozmowie z GameIndustry.biz, wyjaśnił, że keyshop działa na takich samych zasadach jak inne, podobne serwisy. Jako przykład podał eBay oraz Amazona z tą różnicą, że oni sprzedają tylko klucze do gier. I dlatego też używają takich samych mechanizmów, w tym personalizowanych reklam Google, które mogą zainteresować potencjalnych klientów. Przy okazji G2A przypomina, że nie są jedynym serwisem tego typu i jest pełno innych sklepów z kluczami do gier.

Ale nie to jest najważniejsze. G2A zapowiedziało walkę z nielegalnymi kluczami.

– Jeśli jakiś deweloper podejrzewa, że sprzedawane są klucze, których nie powinno tam być, to powinien to jak najszybciej zgłosić. Wystarczy się z nami skontaktować. Jeśli jakiś klucz został zdobyty w sposób nielegalny, to usuniemy go, zablokujemy sprzedawcę i dostarczymy wszystkie jego dane odpowiednim służbom.

A jeśli to nie pomoże, to serwis jest gotów podjąć kolejne kroki, aby walczyć z nielegalnymi kluczami.

– Nie jest to częste zjawisko, ale rozumiem rozgoryczenie deweloperów i jesteśmy gotowi pomóc w ukróceniu tego typu praktyk, a przynajmniej w naszym serwisie.

No i wreszcie serwis zadeklarował, że będzie płacić deweloperom 10-krotność kwoty, jaką stracą na tzw. chargebacku, czyli zwrotach gier kupionych kradzionymi kartami kredytowymi. Oczywiście tylko w przypadku, gdy twórcy gry dostarczą dowody nielegalnej aktywności. Jeśli te zostaną znalezione, to G2A przeprowadzi dodatkowo własne śledztwo i dopiero po udowodnieniu winy wypłaci rekompensatę. To oznacza, że serwis prawdopodobnie ma jakieś mechanizmy, które mają temu zapobiec.

Szkoda, że w tym wszystkim oberwało się deweloperom, którzy zwrócili uwagę na problem. G2A jest zdania, że zrobili to tylko po to, aby zyskać uwagę mediów, co finalnie się udało. Przynajmniej coś to dało!

Bądź na bieżąco

Obserwuj GamingSociety.pl w Google News.

Damian Jaroszewski
Damian Jaroszewski
Redaktor prowadzący, szef działów esport i hardware

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Treść komentarza
Wpisz swoje imię