Wstęp
Jak na osobę, która zawsze ma coś do powiedzenia i praktycznie nigdy nie przestaje gadać, tym razem nie wiem, jak zacząć… A jednak wiem. Ale on wielki, tekst żywcem wyrwany z filmów, o których słyszałem od kolegów, idealnie pasuje, jako opis nieomal 43-calowego monitora 4K HDR Philips 436M6VBPAB, który miałem okazję przetestować. Jeżeli jesteście ciekawi jak radzi sobie w boju monitor wielkości telewizora, to koniecznie przeczytajcie naszą recenzję.
To co rzuca się w oczy przy pierwszym spotkaniu z 436M6VBPAB to jego wielkość. Philips zdecydowanie zaszalał produkując tak duży model monitora. Już patrząc na same gabaryty pudełka można pokusić się o stwierdzenie, że jest to monitor ostateczny i innych już nam nie będzie trzeba. Jedyny problem to znalezienie miejsca w mieszkaniu, w którym będziemy mogli stworzyć swoje prywatne centrum dowodzenia.
Mam ten monitor od wczoraj i jest bardzo przeciętny – w sensie do grafy słabo się nadaje, nie ma pokrycia piksel w piksel tylko są subpiksele, i powierzchnie na których jest szum (tekstury nap szare) pokazuje totalne brednie. Kolejny minus – baaardzo widoczne piksele – tutaj przydałoby się 8K a już nie oszukana matryca 🙂
Jednym słowem, warto przemyśleć ten zakup i ewentualnie dołożyć troszkę kasy. Generalnie tragedii nie ma ale do ideału baaaardzo daleko.