Strona głównaRecenzjeRecenzja klawiatury mechanicznej Razer BlackWidow Chroma V2

Recenzja klawiatury mechanicznej Razer BlackWidow Chroma V2

Wygląd i wyposażenie

Jeszcze przed przystąpieniem do oględzin wiedziałem, że klawiatura nie należy do najmniejszych. Informacje zamieszczone na pudełku tylko mnie w tym utwierdziły. BlackWidow Chroma V2 jest chyba największą, ze wszystkich, jakie mieliśmy okazje przetestować. Biurko momentalnie przysłoniła konstrukcja o wymiarach 48 x 18 x 42 cm. Nadmienię, że podana szerokość nie dotyczy dołączonej do zestawu podkładki pod nadgarstki. W chwili scalenia jej z obudową z 18 cm robi się natychmiast 25 cm.

 

Mimo sporych rozmiarów klawiatury byłem nią oczarowany. Ma śliczny matowy wierzch z plastikowej powłoki o lekko chropowatej teksturze. Nie mogłem się powstrzymać przed wymacaniem jej od dołu do góry. W trakcie przelotnego romansu uzyskałem dwie jakże ważne informacje. W starciu z palcami na obudowie zostają jedynie delikatne, przyciemnione ślady. Druga sprawa to jej trwałość – ma naprawdę mocny korpus. To by się zgadzało, gdyż pod obudową otaczającą przyciski znajduje się metalowe rusztowanie. Pod naciskiem w jakimkolwiek miejscu w obrębie klawiszy i poza nimi nie usłyszałem żadnego narzekania ze strony klawiatury. Nie wyginała się, a także nie była skłonna wydać z siebie trzeszczącego dźwięku. Solidnie zbudowana niczym tytani ze skały.

Podobne odczucia miałem w stosunku do przycisków. Nakładki dobrze spasowane z podstawą. Odpowiednio przylegają do bazy i nie schodzą z niej zbyt lekko. Widniejące na nich nadruki znaków mają klasyczny font w umiarkowanym pogrubieniu, toteż wyglądają bardzo wyraźnie. Przyciski sąsiadują ze sobą w należytej odległości, nie pozwalając na przypadkowe wciśnięcie klawiszy.

Na miejscu zastaniemy standardowy rozkład sekcji numerycznej i alfabetycznej, a także strefę znaków multimedialnych skrytą pod F1-F12, które aktywuje się poprzez przytrzymanie FN. Jest także 5 wydzielonych przycisków do ustawienia makr. Te ostatnie z kolei mogą na początku dezorganizować pracę. Osoby, które przyzwyczaiły się do myśli, że układ lewej części klawiatury zamyka obszar TAB + Caps Lock + Shift + CTRL, podczas pierwszych zbliżeń mogą często popełniać błędy. Jednak nie minie nawet tydzień, by ogarnąć nową organizację pracy.

 

O wiele większej cierpliwości będzie wymagać wytresowanie kabla w oplocie. Jest pieruńsko wytrzymały na nagłe szarpnięcia, ale jednocześnie sztywny jak trup. A ponadto denerwować może jego grubość. Na oko ma on około 1 cm średnicy. Trzeba jednak pamiętać, że wewnątrz niego poprowadzono nie tylko przewód komunikacyjny USB 2.0, ale również dodatkowy interfejs USB i audio. Po podłączeniu ich do komputera, możemy wykorzystać dwa złącza w klawiaturze, zamieszczone na bocznym panelu z prawej strony. Dzięki nim w szybki sposób podepniemy zewnętrze urządzenia. Użytkownikom trzymającym klawiaturę na wysokości myszki będzie w to i graj, bowiem wszystko będzie pod ręką. Mniejszej wygody zaznają osoby preferujące pozycję klawiatury na wysuwanej szufladzie, lecz to chyba kwestia gustu. Osobiście bardziej denerwuje mnie to, że przewód komunikacyjny jest zamontowany na stałe. Biorąc pod uwagę brak elastyczności kabelka, utrudni to na pewno transport klawiatury.

 

Po ułożeniu mechanika na blacie od razu ruszyło mnie to, że leży jak nieżywy. Aczkolwiek jest to jego wielką zaletą. Nie ślizga się po powierzchni, więc dobrze wróży w przypadku dynamicznego stylu rozgrywki. Z ciekawości zajrzałem więc pod spód klawiatury. Jak się okazało, za stabilizację pracy odpowiada 5 gumowych mat, które działają niczym klej, stanowczo przytwierdzając sprzęt do biurka. Towarzyszą im dwie stopki do podwyższenia profilu urządzenia. Nie warto jednak zaprzątać sobie nimi głowy, gdyż już nawet referencyjne ustawienie zapewnia właściwy komfort pracy. Klawiatura ma budowę kaskadową o przyjemnym skosie. Wobec tego moje dłonie nie wisiały w powietrzu i nie czułem przez to oznak mięśniowego napięcia nawet w trakcie dłuższych posiedzeń przy komputerze.

 

Poziom wygody radykalnie podwyższa nakładka dołączona do zestawu. I muszę przyznać, że jest klasą sama w sobie. Zapomnijcie o jakiś tam plastikowych przedłużkach. Tutaj mamy do czynienia z mięciutką podusią o wypełnieniu, które nie zapamiętuje kształtu. Zastosowana w niej gąbka łączy w sobie przyjemnie kojącą elastyczność i zarazem przemyślaną wyporność. Po ułożeniu nadgarstków na podkładce dłonie nie zapadały się, utrzymując cały czas jedną wysokość. W kategoriach wygody pracy, to jedyna taka „dokładka” mogąca zaoferować kompletne odprężenie dłoniom. Nie było dnia, bym nie korzystał z podusi. Na uwagę zasługuje łatwość i sposób montażu nadgarstnika. Jej łączenie z klawiaturą następuje poprzez kontakt wbudowanych magnesów w obudowie klawiatury i podkładce. Wystarczy nałożyć zewnętrzny element na główną część klawiatury, a resztę zrobi za nas pole magnetyczne, które je scali. Ich ścisk jest tak mocny, że nawet uniesienie klawiatury i lekka szarpanina w powietrzu nie przerwie ich połączenia.

Podkładka jest świetnym uzupełnieniem klawiatury. Niesamowicie podkreśla poziom ergonomii sprzętu. Ponadto zdała test na odporność i ścieranie. W czasie dwóch tygodni testów na podkładce nie został choćby ślad po użytkowaniu, lecz nie mogę zagwarantować jej długowieczności. Tym bardziej producent, który ograniczył okres gwarancyjny do 6 miesięcy. Zachodzi pytanie, jak długo w takim razie jest w stanie znosić trud pracy i gierczenia. Aby to stwierdzić wymagane są o wiele dłuższe testy, dlatego nie potraktujemy jej śmiertelności ani jako wady, ani zalety.

Spis treści

Bądź na bieżąco

Obserwuj GamingSociety.pl w Google News.

Grzegorz Rosa
Grzegorz Rosa
Redaktor, szef działów gry i audio

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Treść komentarza
Wpisz swoje imię