Jeszcze jakiś czas temu byłem zdania, że wszelkiego rodzaju remastery i remake’i nie mają większego sensu. Obecnie jestem po drugiej stronie tej barykady i stwierdzam, że wydanie Ninja Gaiden Master Collection nie tylko miało sens, ale było wręcz niezbędne.
W swojej karierze gracza zdążyłem już ograć setki tytułów, o ile nie tysiące. Wśród nich jednak nigdy nie znalazła się żadna gra z serii Ninja Gaiden. Dlatego mocno ucieszyłem się, że w moje ręce wpadła zremasterowana kolekcja Ninja Gaiden Master Collection. Pakiet odświeżonych gier zawiera trzy tytuły serii wraz z DLC: Ninja Gaiden Sigma, Ninja Gaiden Sigma 2 oraz Ninja Gaiden 3: Razor’s Edge. Do tego w pakiecie dostajemy elektroniczny artbook z grafikami z każdej z gier oraz ścieżką dźwiękową.
Akcja każdej z gier osadzona została w uniwersum Dead of Alive, stworzonym przez Koei Tecmo. W każdej z części wcielamy się w Ryu Hayabusę, który jest potomkiem Klanu Smoka. Nasza droga przez „mękę” rozpoczyna się od wyruszenia na poszukiwanie zaginionego ostrza i pomszczenia zamordowanych członków naszego klanu. W czasie gry, oprócz Ryu, będziemy mogli pokierować również innymi postaciami, np. Ayane i Momoiji, która jest młodszą siostrą naszego protagonisty.
Po walce bolą palce
Każda z gier znajdująca się w pakiecie Ninja Gaiden Master Collection to typowa gra zręcznościowa z widokiem z perspektywy trzeciej osoby. Biorąc pod uwagę umiejętności akrobatyczne głównego bohatera, nie zrobię dużego nadużycia jeżeli porównam produkcję do Marvel’s Spider-Man . Mamy tu zarówno pokonywanie przeszkód na mapie, rozwiązywanie prostych zagadek, ale przede wszystkim walkę, bardzo dużo walki.
I tu zaczynają się schody, długie i strome, które wydają się nigdy nie kończyć. Podczas całej historii przyjdzie nam zmierzyć się z hordami przeciwników, wylewających się z różnych zakamarków zamkniętych map. Będą to zarówno ludzie jak i różnej maści i wielkości potwory oraz dziwne maszyny wojenne. Jednak niezależnie od tego z kim przyjdzie nam się zmierzyć, nasz przeciwnik zawsze będzie podatny na ciosy i dzierżoną w dłoniach broń białą. A z tych do wyboru mamy katanę, naginatę oraz kitestu. Do pomocy dostaniemy również shurikeny (gwiazdki ninjy), łuk oraz bomby dymne.
Niezależnie jednak od tego co będziemy mieć w łapkach, gra polega na bardzo szybkim wciskaniu klawiszy w celu wyprowadzania kombinacji ciosów. W czasie rozgrywki będziemy odkrywać coraz to nowe i bardziej skomplikowane kombinacje, które z kolei będą przekładały się na coraz szybsze i bardziej efektowne sekwencje walki na ekranie.
Z racji tego, że jestem przyzwyczajony raczej do gier taktycznych i turowych, to po kilku sesjach spędzonych z Ninja Gaiden Master Collection moje palce wręcz płakały, a w mięśniach kciuków czułem zakwasy. Nie będę jednak ukrywał, że było warto. Każda z gier oferuje trzy poziomy trudności do wyboru, w związku z czym znakomicie odnajdą się tu weterani gier takich jak Nier, Devil May Cry i tym podobnych, a także gracze, którzy zwykle wybierają tytuły bardziej spokojne – tak jak ja. Ninja Gaiden to miłe oderwanie się od codzienności i możliwość wyładowania frustracji dnia codziennego. Jednak muszę przyznać, że nawet na najniższym poziomie trudności momentami robi się na tyle gorąco, że można zginąć. Nie ma więc co liczyć na to, że gra nie będzie stanowiła żadnego wyzwania i przejdzie się sama.
Co to się stanęło?
Im dłużej grałem, tym mocniej w krew, a w zasadzie w obolałe mięśnie dłoni, wchodziły kolejne kombinacje kombosów. To z kolei przekładało się na dynamikę każdej potyczki. Akcja na ekranie jest na tyle szybka, że momentami wręcz przestawałem ogarniać co się dzieje. Ryu szatkował kolejnych przeciwników z taką prędkością, że nie byłem w stanie ogarnąć, czy to ja zabijam czy mnie zabijają. Boskie!
O ile pozbywanie się standardowych przeciwników nie wymaga większego wytężania umysłu poza wciskaniem jak najszybciej i w odpowiedniej kolejności przycisków na padzie, tak już walka z bossami to nieco inna liga. Starcia takie są cięższe i wymagają od nas stosowania różnorakich taktyk oraz reagowania na QTE. W większości przypadków bossowie są od Ryu kilka a nawet kilkadziesiąt razy więksi, co zwiększa dodatkowo poziom trudności.
Jednak nawet najcięższe starcia pomagają nam przeżyć znalezione po drodze eliksiry i różnego rodzaju znajdźki. Dlatego oprócz siekaniny ważna jest eksploracja mapy i napychanie ekwipunku. Zapasy strzał i bomb dymnych możemy również uzupełnić u napotykanych podczas naszej wędrówki kupców.
Kolejnym małym ułatwieniem podczas „drogi” stanowi element RPG w postaci drzewka rozwoju umiejętności. Wykorzystując punkty karmy możemy nauczyć się nowych ciosów kończących czy trików przydatnych podczas walki, takich jak skakanie przeciwnikom po głowach etc. Zupełnie jak w Spider-Manie, chociaż akurat Ninja Gaiden było pierwsze.
Nie pomoże puder róż, kiedy gra jest stara już?
Tak jak wcześniej wspominałem, Ninja Gaiden Master Collection składa się z trzech części serii. Pierwotnie zostały one po kolei wydane w 2007, 2009 oraz 2012 roku. Każda z nich została ulepszona pod względem graficznym. Wprowadzono tekstury wyższej rozdzielczości oraz poprawiono modele postaci. Porównując grafikę z oryginalnych części zdecydowanie jest na plus. Zwłaszcza w przypadku pierwszej odsłony serii. Nadal jednak widać, że produkcje są leciwe i zwyczajnie zostały przypudrowane oraz ubrane w nowe ubrania.
Nie chciałbym jednak, żebyście odebrali to jako coś co dyskwalifikuje Ninja Gaiden, bo tak nie jest. Grafika jest na dobrym poziomie, znacznie lepszym niż w przypadku pierwotnych wersji gry. Według mnie najlepiej wygląda i najbardziej grywalna jest trzecia część serii. Tu najwięcej się dzieje i jest najbardziej dynamicznie. Zdecydowanie trójka najmocniej mi przypasowała, a dwie poprzednie części traktuję jako miły dodatek i część historii Ryu, którą warto poznać.
Na siłę mogę się przyczepić do dźwięków w grze. Niektóre wybuchy czy też odgłosy niszczonych przedmiotów brzmiały niczym wyciągnięte wprost z lat 90’. Inne jak np. odgłosy mieczy brzmiały świetnie.
Podsumowanie i ocena
Koei Tecmo i Team Ninja podjęli słuszną decyzję o tym, że należy zremasterować Ninja Gaiden. Gra zyskała nowe życia i zdobyła nowego fana. Podejrzewam, że z powodzeniem znajdzie się ich o wiele więcej. Jest to pozycja obowiązkowa dla fanów gier zręcznościowych, którzy z różnych powodów nie mieli jeszcze okazji grać w oryginalne części. Dla fanów serii, którzy zdążyli zjeść na niej zęby również będzie to miły powrót do przeszłości. Odświeżona grafika oraz pakiet trzech gier za niecałe 240 złotych to coś za co warto zapłacić. Dzięki trzem poziomom trudności w produkcjach odnajdą się zarówno mistrzowie sztuk walki padem jak i gracze kroczący zwykle ścieżką aktywnej pauzy i czekania na swoją turę. Bo nic tak nie relaksuje jak możliwość oklepania kilku przeciwników na ekranie.
Ninja Gaiden: Master Collection dostępna jest na PS4 z możliwością uruchomienia na PS5 w ramach wstecznej kompatybilności, PC, Xbox One z opcją uruchomienia na Xbox Series w ramach wstecznej kompatybilności i Nintendo Switch. Także dla każdego coś miłego, zwłaszcza dla graczy PC, którzy nie mieli wcześniej możliwości ogrania tytułów z pakietu.
Ja bawiłem się świetnie zatem z czystym sumieniem polecam także i Wam. Grę ogrywałem na PS4 Pro.
Ocena: 8/10
Zalety
|
Wady
|