Strona głównaRecenzjeGryRennsport - czy naprawdę warto wjechać na ten tor?

Rennsport – czy naprawdę warto wjechać na ten tor?

Rennsport miał być wielkim trzęsieniem ziemi w simracingu. Produkt niemiecko-polskiej współpracy, zapowiadany latami, budowany na Unreal Engine 5, z marketingiem w stylu: „nowa era symulacji wyścigowych”. Były zamknięte testy, otwarte bety, esportowe eventy jeszcze przed premierą… a potem gra w końcu trafiła na rynek. Tyle że zamiast efektownego finiszu, całość wygląda, jakby ktoś zaciągnął ręczny na trzy okrążenia przed końcem wyścigu.

Pierwsze wrażenie: jest dobrze… na początku

Pierwszy kontakt z Rennsport potrafi naprawdę wciągnąć. Siadasz za wirtualną kierownicą i czujesz, że auta mają masę, przy hamowaniu przód siada jak trzeba, opony reagują na temperaturę – wyjazd na zimnych slickach faktycznie jest kłopotliwy, a nie tylko sygnalizowany ikoną na HUD-zie. Pod spodem pracuje sensowny model fizyczny i trudno mu odmówić podstawowej wiarygodności.

Schody zaczynają się, gdy przejedziesz więcej niż parę kółek. Im dłużej jeździsz, tym mocniej wychodzi na wierzch, że model jazdy jest… za grzeczny. W porównaniu z Assetto Corsa Competizione czy iRacing, granica przyczepności jest luźna jak zużyta opona. Samochody są przewidywalne do bólu, chętnie wracają na idealną linię, rzadko naprawdę uciekają spod kontroli. Właściwie to wracają zbyt często, bo nawet w trakcie skrętu trudno je utrzymać w łuku – wystarczy na chwilę odpuścić skręt. Wejście w poślizg jest tak wygładzone, że brakuje poczucia ryzyka, tego momentu, kiedy w ułamku sekundy myślimy „albo się wyratuję, albo walę w ścianę”. Auto ostrzega, potem ostrzega jeszcze raz, dopiero później pozwala na uślizg – i to zwykle w sposób dość łatwy do opanowania. Już prędzej polecicie nim niczym kamieniem na wprost niż zaliczycie ślizg. Zaawansowani simracerzy mogą się poczuć, jakby ktoś założył im dodatkowe boczne kółka. I nie mówię tu o esportowcach, a po prostu o osobach, które mają z wirtualnym ściganiem parę lat doświadczenia.

Jeżeli planujesz grać na padzie, przygotuj się na irytację, dużo irytacji.. Sterowanie analogowe jest zbyt czułe, mało progresywne i brakuje mu naturalnej płynności. Do tego w jakiś niezrozumiały dla mnie sposób ciągle wyłączałem sobie silnik naciskając jedną z gałek. To znaczy – ja jej nie wciskałem, ale gra interpretowała to inaczej i auto zatrzymywało się w połowie okrążenia.

Sztuczna inteligencja boli

Tryb singleplayer w Rennsport to zdecydowanie najsłabszy punkt całego pakietu. AI wygląda jak coś z bardzo wczesnej alfy, nie z pełnej gry za około 200 zł. Boty potrafią z pełną prędkością przywalić w bariery, zaklinować się w szykanach, kompletnie zgubić linię na prostej. Niektóre ich manewry przypominają pierwsze testy autonomicznych pojazdów na zamkniętym parkingu, a nie wyścigi GT.

Regularnie zdarzają się sytuacje, że kilku przeciwników ląduje na dachu już w pierwszym zakręcie albo nie jest w stanie przejechać choćby jednego czystego okrążenia. Nie mamy tutaj opcji regulacji poziomu trudności czy agresji AI – można co najwyżej ustawić liczbę rywali (maksymalnie 12). W praktyce oznacza to, że single player jest banalny i szybko przestaje mieć sens. Jeśli ktoś szuka głównie kampanii offline lub solidnego solo, powinien się mocno zastanowić.

Multiplayer – w końcu coś, co działa

W trybie wieloosobowym widać, po co ten projekt w ogóle powstał. Tutaj Rennsport wypada znacznie lepiej. Cross-play między PC, PS5 i Xbox Series X|S działa od startu, matchmaking jest sprawny, a przejścia między sesją kwalifikacyjną a wyścigiem są sensownie zorganizowane. System rankingowy oraz kary za incydenty funkcjonują i da się odczuć, że ktoś próbował zadbać o porządek na torze.

Gdy wpadasz w gęsty peleton żywych graczy, zaczyna się faktyczna zabawa. Cross-platform to ogromny plus: więcej ludzi w lobby to lepszy dobór rywali pod względem umiejętności oraz krótsze kolejki. Nie jest jednak idealnie – rolling starty bywają chaotyczne i da się je nagiąć w sposób nie do końca fair.

Zawartość – najboleśniejszy punkt programu

I tu docieramy do miejsca, gdzie Rennsport najmocniej odstaje. Dostajemy 19 samochodów, 13 torów, kilka wariantów fikcyjnych tras, trzy krótkie „mistrzostwa” dla pojedynczego gracza – bez narracji, bez rozwoju kierowcy czy zespołu, bez jakiegokolwiek głębszego systemu progresji. Jak na tytuł kosztujący blisko 200 PLN w wersji standardowej (i jeszcze droższy w edycji Deluxe), to naprawdę skromny pakiet.

Na tym nie koniec. Część zawartości jest zablokowana za droższymi wersjami gry albo w sklepie z mikropłatnościami. Livery Shop, w którym sprzedaje się gotowe malowania za prawdziwą kasę w produkcie premium, trudno obronić – szczególnie że nie dostajemy nawet prostego edytora własnych skórek.

Jeśli zaś chodzi o same wyścigi to brakuje chociażby dynamicznej pogody czy cyklu dzień–noc, czyli elementów, które w 2025 roku w simracingu zdążyły stać się praktycznie standardem. Na tle Assetto Corsa Competizione, iRacing czy Automobilisty 2, oferta Rennsportu wygląda niestety na coś „zubożonego”, jakby wyjętego z wersji Early Access, a nie pełnowartościowego wydania.

Grafika i technikalia

Silnik Unreal Engine 5 brzmi imponująco na ulotkach i slajdach, ale w praktyce Rennsport nie robi takiego wrażenia, jakiego można by oczekiwać. Modele samochodów są porządne, karoserie ładnie odbijają światło, kokpity są szczegółowo odwzorowane – tu trudno się przyczepić. Problem zaczyna się wokół toru. Trawa wygląda momentami jak zeszłoroczne ściernisko, krawędzie obiektów potrafią być poszarpane, przy kołach widać czasem efekt ghostingu, a tekstury zdarzają się wczytywać z wyraźnym opóźnieniem. Lusterka wsteczne sprawiają wrażenie, jakby urwały się z epoki PS2 – i to nie jest komplement. Na plus – przynajmniej na konsolach – trzeba zaliczyć stabilne 60 FPS na PS5 i Series X, bez większych zjazdów klatek. To jeden z nielicznych aspektów, gdzie gra po prostu „robi swoje” i nie zawodzi.

Podsumowanie: obietnica zamiast gotowego produktu

Rennsport sprawia wrażenie gry, która wyjechała z garażu za wcześnie. Fizyka ma potencjał, multiplayer cross-platform jest zdecydowanie krokiem w dobrą stronę, a stabilna wydajność na konsolach cieszy. Na tym lista plusów jednak szybko się kończy, bo z drugiej strony mamy kompletnie idiotyczne AI, wyraźnie ubogą zawartość, dyskusyjny model biznesowy z mikropłatnościami w produkcie premium (choć z tego ostatniego twórcy zdają się ostatnio wycofywać) i brak kilku funkcji, które konkurencja traktuje już jako oczywistość.

W tej chwili trudno z czystym sumieniem polecić Rennsport komukolwiek poza najbardziej zatwardziałymi fanami simracingu, którzy i tak kupują każdą nowinkę z ciekawości. Pozostałym rozsądniej będzie poczekać. Być może za rok czy dwa, po solidnych aktualizacjach, Rennsport dojedzie wreszcie do poziomu, jaki zapowiadali twórcy. Na dziś jest to raczej szkic ambitnego projektu niż dopięty, gotowy do ścigania produkt.

Ocena: 6/10

Zalety

  • stabilnie działa
  • mutliplayer
  • wygląda poprawnie, ale…

Wady

  • zachowanie samochodu
  • uboga zawartość
  • kontrowersje wokół modelu mikrotransakcji
  • bugi graficzne
  • AI

 

 

Bądź na bieżąco

Obserwuj GamingSociety.pl w Google News.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Treść komentarza
Wpisz swoje imię