Podsumowanie i ocena końcowa
W drugim odcinku mini serii poznaliśmy klawiaturę, która wspólnie z wcześniej sprawdzonymi słuchawkami ma stanowić odpowiedź na potrzeby gracza, zamierzającego rozpocząć karierę esportową z niedużym budżetem na sprzęt. Challenger Edge, podobnie jak poprzednik zdaje się stawiać na solidną konstrukcję i zaoferowanie możliwie wielu, przydatnych zawodnikowi funkcji za rozsądną cenę. Aluminiowa płyta to dobre rozwiązanie, które zabezpieczy nas od przegranej w wyniku pechowego wypadku, jednak przy dłuższym obcowaniu mam wrażenie że skonsumowała ona większość z budżetu, zmuszając firmę Thermaltake do cięcia kosztów. Oberwały nimi nadruki na kapslach, oszczędnie rozwiązane podświetlenie LED czy brak dodatkowego oprogramowania. Nie są to jednak wady, które mogłyby dotkliwie wpłynąć na przebieg meczu. Cały korpus klawiatury wykonany jest dobrze i pewnie, podświetlenie podczas grania będzie sprawdzać się dobrze a same klawisze działają bez najmniejszego zarzutu.
Czy zatem warto? Zależy, co będzie najważniejszym kryterium wyboru. Dla tych, którzy bez mechanicznych przełączników żyć nie mogą – w podobnej cenie da się znaleźć konstrukcję firm Modecom czy Genesis. Dla tych, którzy w myśl turniejów wybraliby formę klawiatury TKL – Tu również warto sprawdzić jedną z pozycji Modecom Lanparty. Jeśli jednak głównym kryterium jest odporność sprzętu na szkodliwe otoczenie, pewna praca klawiszy i podświetlenie, które zaoferuje więcej niż jedną barwę – propozycja z stajni Tt Esports może okazać się całkiem kusząca.
Ocena końcowa: 6/10
Zalety
|
Wady
|