Drugie spotkanie Virtus.pro podczas StarSeries i-League na papierze wyglądało jak zwykła formalność. Niestety rzeczywistość okazała się dużo trudniejsza.
Po przegranym meczu z mousesports kolejnym przeciwnikiem Polaków była koreańska drużyna MVP PK. Spotkanie rozpoczęło się na mapie Train i od wygranej przez naszych zawodników pistoletówki. To pozwoliło im bez większego problemu zbudować przewagę, której nie zniszczyła nawet pierwsza runda full naszych przeciwników. Virtusi spokojnie kontynuowali zdobywanie kolejnych punktów, z rzadka tylko pozwalając zawodnikom MVP na ugranie pojedyńczych rund. Pomijając wyraźną jednostronność tego starcia, trzeba powiedzieć, że miejscami miało ono dość kuriozalny przebieg – jak na przykład w sytuacji, kiedy zeff wykazał się zachowaniem „IQ prawie 200”. Zszedł na bombsite, gdzie zaplantowana była już bomba, kompletnie zignorował odwróconych do niego plecami Polaków by nie zdradzić swojej obecności, odczekał aż do końca rundy zostanie tyle czasu ile potrzeba na rozbrojenie C4 i zaczał to robić „na raz”… Ta sztuka prawie by mu się udała, gdyby nie Snax, który zaszedł go od pleców i zastrzelił w ostatniej sekundzie. Finalnie Train zakończył się wynikiem 16:5.
Na mapie Inferno niespodziewanie pierwsza pistoletówka padła łupem MVP. W drugiej rundzie nastąpiła błyskawiczna odpowiedź Polaków, jednak absolutnie to spotkanie nie stało się tak jednostronne jak poprzednia mapa. Każda zdobyta przez Polaków runda oznaczała niemal natychmiastową odpowiedź zawodników z Korei. Przy stanie 4:4 MVP wyszło po raz pierwszy w całym meczu na prowadzenie, z którego chwilę później zrobiło się 4:8, a Polacy zaczęli seryjnie popełniać dziwne i głupie błędy w stylu broni porzuconej przez Snaxa na respie CT. Odpowiedź ze strony Polaków przyszła dopiero przy stanie 4:9, a pierwszą połowę kończyliśmy z wynikiem 6:9. W drugiej pistoletówce tej mapy znowu jednak skuteczniejsi okazali sie zawodnicy MVP, którzy zaczęli odskakiwać z wynikiem, zdobywając 14. rundę. W tym momencie gra Polaków zaczęła się zmieniać i być bardziej poukładana, co pozwoliło im rozpocząć pościg za wynikiem i przeciwnikiem – pościg skuteczny, bo zakończony remisem po 14. Niestety 15. punkt przypadł w udziale Koreańczykom jako pierwszym, Polacy musieli więc bronić rundę mapową. Misja ta zakończyła się powodzeniem, tak więc obie drużyny stanęły przed koniecznością rozegrania dogrywki, w której lepsi okazali się Koreańczycy, którzy wygrali mapę Inferno 19:16.
I przyszła pora na decydujące starcie na mapie Nuke – w wersji po ostatniej aktualizacji. Tu pierwsza runda poszła po myśli Polaków i mimo odpowiedzi MVP w kolejnej rundzie, to właśnie Virtusi zaczęli seriami zdobywać kolejne punkty i tworzyć coraz większą przewagę. Pierwszą połowę ugraliśmy 11:4, ale pamiętać należy, ze Polacy grali wtedy po stronie CT, której nowy Nuke wybitnie sprzyja. Tak więc druga pistoletówka to kolejny punkt dla MVP i inicjatywa znalazła się właśnie po ich stronie. W momencie kiedy MVP mieli już 10 punkt, Virtus.pro nie zdobyło w drugiej połowie ani jednej rundy i chwilę później mieliśmy już remis po 11, a Polacy – bardzo ograniczone fundusze. Polakom, za sprawą Snaxa, udało się w końcu zdobyć punkt, ale odpowiedź Koreańczyków pojawiła się natychmiastowo, a w portfelach Virtusów znowu pojawiły się pustki. W tej sytuacji zdobycie rundy meczowej dla MVP było już tylko formalnością – a Polacy musieli ich obronić aż trzy. I… udało im się. W decydującej rundzie, przy stanie 14:15, nagle ze stanu 4:2 dla MVP zrobiło się 2:2 i Neo z byali’m zapewniają Virtusom kolejną dogrywkę. Jej pierwsza połowa w całości należała do MVP, ale po stronie CT Virtusi po raz kolejny obronili wszystkie rundy meczowe. W drugiej zaczynaliśmy po stronie CT i to od razu przełożyło się na wynik, czyli 3 punkty meczowe dla naszego zespołu. Pierwsza próba się nie powiodła, ale w drugiej, zagranej już dużo szybciej, to Polacy byli górą, kończąc mapę z wynikiem 22:19, a mecz – 2:1.
Źródło: wł.