Ile razy słyszeliście, że gry to zło, do niczego przez nie w życiu nie dojdziecie, a poza tym to na pewno jesteście uzależnieni od tego „komputra” ? W pierwsze wierzy już coraz mniej osób, drugi stereotyp obalają esportowcy, a argumentów do obrony przed trzecim dostarczyła właśnie nauka.
W czasopiśmie „PeerJ”, który cytuje portal New Scientist, można znaleźć wyniki badań połączonych sił naukowców z uniwersytetów w Cardiff, Oksfordzie, Reading i Kochi. Według nich nie ma czegoś takiego jak uzależnienie od gier komputerowych, a gracze nie grają, bo jakaś magiczna siła nie pozwala im żyć bez gier, tylko dlatego, że chwilowo nic ciekawszego w ich życiu się nie dzieje. I jest to stan jak najbardziej łatwo odwracalny.
Według Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, aby coś zostało zakwalifikowane jako zaburzenie psychiczne musi spełniać szereg określonych warunków. Są to m.in. okłamywanie innych na temat ilości czasu (lub innych środków, na przykład pieniędzy) poświęconych na dane uzależnienie, hołdowanie nałogowi kosztem wyników w pracy czy szkole lub wykorzystywanie danego uzależnienia do łagodzenia lęków i stresu. Oprócz tego, osoba uzależniona powinna przez dłuższy czas odczuwać swego rodzaju wyrzuty sumienia, że oddaje się danej czynności zamiast czemuś bardziej konstruktywnemu. Warunki te muszą występować w dużej liczbie jednocześnie.
Aby sprawdzić czy granie może być uzależnieniem, zaproszono 2316 dorosłych osób do eksperymentu, w którym miały regularnie grać w gry online. Eksperyment trwał pół roku, a w tym czasie „króliki doświadczalne” miały dwukrotnie wypełniać ankietę na temat stanu zdrowia, aktywności fizycznej czy stylu życia. Na początku tylko 9 spośród wszystkich badanych wskazywało więcej jak 5 charakterystycznych, przytoczonych powyżej objawów, a po upływie pół roku nie zrobił tego nikt. Trzy osoby zarówno na starcie jak i na końcu badania wskazywały na 4 objawy, u żadnej jednak nie był to problem wywołujący jakiekolwiek wyrzuty sumienia i dyskomfort.
Badanie wskazało na jeszcze inne, ciekawe wnioski. Osoby, które mówiły o niektórych objawach uzależnienia, wykazywały jednocześnie brak spełnienia w innych aspektach życia, takich jak praca, nauka czy kontakty społeczne. Innymi słowy – to nie gry są powodem problemów w życiu, tylko problemy życiowe są powodem (chwilowej) ucieczki w gry. Jeśli tylko dane problemy udaje się rozwiązać, jednocześnie zmniejsza się stopień pochłonięcia przez wirtualny świat.
Zapewne każdy z Was miał takie momenty, kiedy premiera nowej gry powodowała wielogodzinne sesje przed komputerem czy konsolą. Sam pamiętam, jak po premierze Wiedźmina 3 spędzałem całe wieczory – do naprawdę późnych godzin nocnych – na przeżywaniu przygód Geralta, przypłacając to problemami z zebraniem się na drugi dzień do pracy. Ale grę ukończyłem i wszystko wróciło do normy – samo. A jeśli u kogoś tego powrotu do normy nie widać to być może otoczenie powinno zastanowić się – gdzie tak naprawdę leży przyczyna?
Pełną wersję artykułu w New Scientist można znaleźć tutaj.
Źródło: New Scientist