Przepustki sezonowe to, obok mikropłatności, wielki problem dzisiejszych gier. O ile w przypadku darmowych produkcji nie ma powodów do wielkiego oburzenia, o tyle w płatnych tytułach sytuacja jest już zgoła inna. Szczególnie jeśli deweloper robi je tak, jak w PlayerUnknown’s Battlegrounds.
Jakiś czas temu informowaliśmy o tym, że twórcy PUBG wprowadzają do gry przepustki sezonowe, nazwane Event Pass. Wydanie 10 dolarów raz na 28 dni daje użytkownikom dostęp do dodatkowej zawartości, w tym nigdzie indziej niedostępnych skórek oraz misji. W teorii nie brzmi to aż tak źle, ale w praktyce deweloper zdaje się robić wszystko, aby uśmiercić jedną z najpopularniejszych gier ostatnich miesięcy.
Po pierwsze, Event Pass trwa zaledwie 4 tygodnie, więc 28 dni. To jedna z najkrótszych przepustek sezonowych, dostępnych w produkcjach online. Dla porównania w Fortnite podobny mechanizm obowiązuje przez 70 dni, a Dota 2 nawet 120 dni. Ceny są takie same i wynoszą 10 dolarów. Ale nie to jest największym problemem. Użytkownicy, mówiąc delikatnie, są wściekli na PUBG Corp. i mają ku temu bardzo słuszne powody.
Weźmy na przykład to, że wiele misji dostępnych w ramach Event Pass jest zbugowanych. Nie da się ich w ogóle ukończyć, a tym samym zdobyć dodatkowej zawartości. Ale tego chyba można było się spodziewać, patrząc na liczne problemy, z którymi boryka się produkcja z gatunku Battle Royale. Ale to nie koniec. Okazuje się, że część przedmiotów zdobytych w ramach Event Pass znika z kont użytkowników po zakończeniu przepustki sezonowej. Na ten moment nie wiadomo czy to zamierzone, czy jednak kolejny błąd na długiej liście PlayerUnknown’s Battlegrounds. Twórcy na razie milczą na ten temat.
Abstrahując już od samych problemów z Event Passem, gra ma tak dużo bugów, że bezczelnością jest wprowadzać w tym momencie przepustkę sezonową.
Źródło: TechSpot