Strona głównaRecenzjeAssassin’s Creed: Syndicate - z pamiętnika gracza

Assassin’s Creed: Syndicate – z pamiętnika gracza

Nasza recenzja gry Assassin’s Creed: Syndicate ma trochę inną niż zwykle formę. Postanowiliśmy odkryć ten tytuł dzień po dniu, dzieląc się naszymi wrażeniami. Mamy nadzieję, że taka formuła przypadnie Wam do gustu. Zapraszamy do lektury i komentowania.

Dzień 1 – Odpalamy!

Pierwszy dzień z nową grą – kocham to uczucie. Zawsze coś nowego na horyzoncie. Można zobaczyć czym w tej produkcji błysną producenci. Instalacja (klasyczna godzinka) i lecimy!

W tej edycji Asassina gramy parą bohaterów – bliźniaczym rodzeństwem. Evie specjalizuje się w grze w skradanie, a Jacob będzie lepszy do starć bardziej bezpośrednich. Od razu ich polubiłem za przyjemne i lekkie dialogi z “zabójczym” humorem (nie należę do graczy, którzy oczekują oskarowych kreacji od postaci z gier). Pierwsza misja toczy się poza Londynem i jest swoistym samouczkiem. Mimo to jest dość rozbudowana i od razu wprowadziła mnie w fabułę gry – aż chciało się grać dalej.

Na szczęście producent nie demonstrował tym razem marsjańskich twarzy jak to drzewiej bywało i graficznie oraz dźwiękowo gra trzyma poziom. Jest wiktoriańsko i miodnie – to co tygryski lubią najbardziej. Od razu po przybyciu Jacob postanawia zostać szefem gangu, przy którego pomocy uciskana klasa robotnicza ma się wydostać ze szponów wyzyskujących ich elit. Dzięki temu gracz wie, że mordując członków wrogiego gangu czyni dobrze ludziom, dzieciom i całemu Londynowi.

W gangu mamy sporo ulepszeń i z przyjemnością sprawdzę jak to funkcjonuje. A dodatkowo w bonusie dostajemy nasz gangsterski pociąg. Jeździ on w kółko po Londynie i ładnie wygląda. Do tego ma sejf z którego wyciągamy kasę zarobioną przez naszych rzezimieszków (wg mnie niepotrzebne utrudnienie – jest limit przychodu i co jakiś czas trzeba się teleportować do pociągu po pieniądze).

Gra się bardzo przyjemnie – zobaczymy co będzie dalej.

 

Dzień 3 – Widzę wszystko

Gram już kilka dni, okrzepłem z rozgrywką i jak zwykle pierwsze co robię w Assassinach – odblokowuję całą mapę i widzę wszystkie interesujące miejsca oraz rozkład miasta. Przy okazji zebrałem już sporą kolekcję zwłok – jestem pod wrażeniem z jakim spokojem mieszkańcy Londynu reagują na moje bestialskie zabójstwa na środku ulicy. Może to dlatego, że dokonuje ich kobieta podcinając gardła swym cienkim nożykiem? (wolę grać Evie, bo ładniej wygląda od Jacoba)

Cały Londyn podzielony jest na strefy wpływów i zadaniem gangu jest – poprzez wykonywanie kolejnych misji – te wpływy przejąć. Dopiero po 3 dniach zdobyłem pierwszą dzielnicę, bo nabiegałem się odblokowując mapę. Zwiedziłem przy okazji pałac królowej i zaliczyłem kilka misji pobocznych.

Odkryłem też dorożki – odpowiednik samochodów z GTA. Strasznie bujają (nie wiem czy to zamierzone, ale na moim PC niezbyt wygodnie się jeździło), ale bardzo szybko dowożą na miejsce i nieźle się nimi ucieka. Także ogólnie – plus za dorożki.

Mam 3. poziom postaci (z 10) i już miałem okazję polepszyć sobie sprzęt. Zastosowano ciekawe rozwiązanie – obie postaci używać mogą tego samego sprzętu. Jako broń do wyboru mają kukri (takie maczety), laski (ze sztyletem przy gałce) i kastety. Evie biega z kukri, a Jacobowi zostawiłem laskę – bo razem z kapeluszem nadaje mu klimatyczny wiktoriański wygląd. Broń możemy wytwarzać za pieniądze, ale musimy mieć do niej odpowiedni poziom postaci i czasem specjalne komponenty.

Prócz broni podstawowych mamy jakieś bomby, rewolwery (które robią dużo hałasu) i noże (bardzo ciche i zabójcze). Zgadnijcie czego używa moja Evie?

Kasę na razie oszczędzam – mapy ze znajdźkami same się nie kupią 🙂

 

Dzień 6 – Wysięgnik moja miłość

Zakochałem się! Wysięgnik, który niedawno dostałem po misji jest RE-WE-LA-CYJ-NY! Zamiast mozolnie wspinać się na budynek mogę w dwie sekundy wskoczyć prosto na dach. I można też poruszać się wygodnie między budynkami. Ucieczki stały się banalnie proste. Czuję się jak Batman – spadam ma wrogów z przestworzy, by po kilku chwilach ukryć się na dachu. Ulice? A po co ci ulice?

Dzięki temu gra nabrała tempa i mam możliwość wreszcie wziąć się za znajdźki. A tych w grze nie brakuje – skrzynki z pieniędzmi i surowcami (mapy już kupione), odłamki wspomnień, plakaty, alkohole i inne precjoza. Teraz gram prostym systemem – podbijając dzielnicę znajduję w niej wszystkie te rzeczy. Dzięki temu mapa jest ładnie oczyszczona, a ja nie muszę wracać do podbitych miejsc.

Poruszanie się po mieście to sama przyjemność – trochę ulicami, trochę dachami. Muszę przyznać, że element ruchu został w grze dopracowany do perfekcji. Postacie uprawiają bardzo efektowny parkour, na co zwróciła uwagę moja starsza córka. Po kilku minutach obserwowania Evie powiedziała Tato, ale ta pani jest zręczna – nawet sześciolatka potrafiła to docenić. Pod jej opinią podpisuję się rękami i nogami.

 

Dzień 12 – Niepokonani!

Stało się – osiągnąłem 10. poziom postaci! Mam (prawie) najlepsze bronie i już nic nie jest mi straszne. Jestem śmiercią z przestworzy, biję się jak Sherock Holmes (oczywiście grany przez Roberta Downey Jr-a), dorożki prowadzę jak chłopaki z Fast and Furious, a mój gang też w pełni ulepszony zdobywa dla mnie całe fabryki uwalniając uciśnione dzieci i niszcząc forty wrogich gangsterów.

Gra nie ma poziomu trudności – co oznacza, że musi być wystarczająco casualowa, by ludzie kupili następną część. A więc trudności w grze właśnie się skończyły. Oczywiście misje mają dodatkowe wyzwania, ale główna fabuła czy misje poboczne stają się już fabularną osnową, bo umrzeć to już się w tej grze praktycznie nie da. Komputer jest też obdarzony sztuczną inteligencją na poziomie czwartoklasisty – wrogowie zbiegają się tam, gdzie toczy się akcja i próbują cię utłuc. Żadnej finezji, żadnej strategii. Ale nie po to gramy, by się wykazać taktyką – tu liczy się fabuła.

Czuję się zatem gotowy na podbój Londynu i Ostateczną Konfrontację z Wielkim Złym Templariuszem!

 

Dzień 15 – Właściciel Londynu

Misja wykonana – mój gang jest w posiadaniu całego Londynu. Wszędzie zielono (kolor mojego gangu) i wrogowie czmychają na mój widok. Sporo misji fabularnych i pobocznych zostawiłem sobie na później – by odczuć największą frajdę właśnie na koniec.

Pieniędzy i surowców mam w nadmiarze, żadne dziecko nie pracuje w fabryce, a ja czuję, że spełniłem swój patriotyczny i społeczny obowiązek.

Z ciekawostek – odkryłem też, że jeśli w misji jest podzadanie “nie zabij nikogo” lub “pozostań niewykryty” to wysłanie swojego gangu przodem, by wymordował przeciwników, nie zostaje uznane za złamanie reguł. Wiele razy takim podstępem przerzedzałem zastępy wrogów zmniejszając poziom trudności skradankowego wyzwania.

 

Dzień 20 – Zabójcy górą!

To już koniec… Wszystko zdobyte, znalezione i Templariusze w Londynie zostali pokonani. Czas pożegnać się z tą produkcją (Mass Effect Andromeda już czeka na swoją kolej).

Muszę przyznać, że misje fabularne były całkiem interesujące, podobnie było wiele ciekawych wątków pobocznych – można było spotkać Charlesa Dickensa, Charlesa Darwina czy Karola Marksa. Dobrze się bawiłem i z czystym sumieniem polecam tę grę wszystkim graczom, którzy lubią sobie pograć dla przyjemności. Po grze nie należy oczekiwać wyzwania na poziomie Dark Souls – tu liczy się przygoda i zabawa – a tych w Assassins Creed: Syndicate zdecydowanie nie brakuje.

 

OCENA : 4/5

[pm]+bardzo dobra oprawa audiowizualna
+fabularnie też przyjemnie (choć bez specjalnych zwrotów akcji)
+mistrzostwo w parkourze
+ciekawe misje główne i poboczne
+dobrze dobrana liczba przedmiotów do kolekcjonowania
+wyważony i dobrze zaprojektowany system broni, gangów i rozwoju postaci
+wysięgnik – to jest to!
-niski poziom trudności gry bez możliwości zmiany
-niskie AI przeciwników
-fabularnie zróżnicowane ale mechanicznie monotonne misje
[/pm]

Źródło: wł

Bądź na bieżąco

Obserwuj GamingSociety.pl w Google News.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Treść komentarza
Wpisz swoje imię