Bezprzewodowa mysz ROCCAT Leadr niczym przez kostkę sera będzie chciała przegryźć się na początek zestawień akcesoriów komputerowych. Jest szybka, czuła i precyzja.
Mysz ROCCAT Leadr nie wie co to strach bądź stres. Jak John Rambo w mgnieniu oka zamieni bazę terrorystów w krwawe pobojowisko. Wystarczy uruchomić jakąś strzelankę i przekonać się, że myszka gamingowa robi dużą różnicę. Dopóki w magazynku nie zabraknie naboi w trybie natychmiastowym będzie pomagać graczowi uchwycić cel i wymierzać wirtualną sprawiedliwość.
Skąd ta pewność? Gryzonia wyposażono w nie byle jaki sensor optyczny, a w PixArt PMW 3361 Owl-Eye. Autorska wizja precyzyjności została zamknięta w czujniku wspierającym rozdzielczość do 12 000 dpi, a ponadto oferuje raportowanie na poziomie 1000 Hz/1 ms. W jej słowniku nie występuje wyraz lagi bądź opóźnienie. Działa na bieżąco i bez utraty choćby milisekundy. Tyczy się to zarówno prędkości odczytywaniu ruchu myszy, jak i głównych przełączników znajdujących się pod czarną solidną obudową.
O jej renomie świadczy również dołączone oprogramowanie Swarm, z którego pomocą możemy zaprogramować mysz do osobistych potrzeb. Jeśli użytkownik wymaga bezprzewodowości, to tu odnajdzie jej kwintesencję. Według producenta model Leadr działa praktycznie tak samo, jak wersje z kabelkiem. Dzięki wbudowanemu pojemnemu akumulatorowi jest w stanie przegrać pod rząd 20 godzin. Gdy gra wciągnie nas na trochę dłużej, nie musimy z automatu wstawiać jej do doku ładującego, a wystarczy podłączyć do portu USB (w pudełku czekać będzie na nas nowiusieńki kabel USB), który wnet przestawi ją na tryb przewodowy i w międzyczasie przetransferuje energię do akumulatora.
Bezprzewodowa mysz ROCCAT Leadr myszkuje już po sklepowych półkach z doklejoną ceną 149,99 dolarów. Szukajcie jej u oficjalnych partnerów biznesowych ROCCAT i w magazynach u producenta.
Źródło: roccat.com digitaltrends.com