Wygląd i jakość wykonania
Po wyciągnięciu MSI Vigor GK80 z pudełka już wiedziałem, że nie jest to klawiatura, która miała być elegancka i prosta. Producent postawił na „efekt wow”, który w tym przypadku pojawia się po podłączeniu urządzenia do komputera. Odpowiedzialne jest za to podświetlenie RGB LED, które znajdziemy nie tylko pod klawiszami, ale również na dwóch przednich rogach obudowy. To ciekawy pomysł, który może się podobać. Daje to klawiaturze trochę bardziej agresywnego wyglądu, którego nie jestem wielkim fanem, ale akurat tę próbę jak najbardziej doceniam. Jednak w ogólnym rozrachunku zdaję sobie sprawę, że wygląd MSI Vigor GK80 nie każdemu przypadnie do gustu. Klawiatura jest krzykliwa i świecąca, a niektórzy – w tym piszący ten tekst – wolą prostotę. No ale to już kwestia gustu, a o tym podobno się nie dyskutuje.
Vigor GK80 to klawiatura pełnowymiarowa, więc trzeba przygotować dla niej sporo miejsca na biurku. Nie będzie to też dobra propozycja dla graczy, którzy regularnie jeżdżą na turnieje LAN-owe. Nie chciałbym co chwilę wozić jej w plecaku lub torbie, ale to wada wszystkich urządzeń z sekcją numeryczną dlatego przejdźmy do samej budowy. Spód klawiatury i boki są wykonane z plastiku. Nie jest to materiał wysokich lotów. Spodziewałbym się zdecydowanie więcej po urządzeniu, które kosztuje ponad 700 złotych. Szczególnie słabo wypada czerwone tworzywo na górnej krawędzi GK80. W high-endowej klawiaturze nie ma miejsca na takiej jakości plastik. Sytuację poprawia górna powłoka, wykonana ze szczotkowanego aluminium. Nie do końca odpowiada mi fakt, że dolna krawędź wystaje nieco poza obrys obudowy.
W testowanym modelu mamy dokładnie te same stopki, co w GK70. Bardzo spodobało mi się to rozwiązanie. Zamiast umieszczać na ich końcu gumowe wstawki, to praktycznie całe są wykonane z antypoślizgowego materiału. To świetny pomysł, który szybko doceniłem. Jeśli chodzi o kabel, to jest on zabezpieczony oplotem i zakończony dwiema wtyczkami USB. Dlaczego? Ponieważ urządzenie ma własne złącze USB. Niestety, służy ono tylko do ładowania innych sprzętów. Szkoda. Natomiast obok wtyczki USB znajdziemy cztery przyciski multimedialne, których oznaczenia są słabo widoczne w momencie korzystania z klawiatury, więc trzeba się nauczyć ich funkcji. Pomijam już fakt wykonania z połyskującego, tandetnego plastiku. Pod nimi znajdziemy jeszcze niewielki wyświetlacz, który informuje o włączeniu NumLocka, CapsLocka itd.
Na osoby akapit zasługuje podpórka pod nadgarstki, którą otrzymujemy w zestawie. Jakość wykonania jest wzorowa. Podpórka jest bardzo ciężka, ponieważ stworzono ją z kawałka metalu. Górna część to z kolei przyjemna w dotyku, chropowata guma. Podpórka ma też własne, gumowe wstawki na spodzie, które mają zapobiec przesuwaniu. To wszystko działa na plus. Nie rozumiem jednak, czemu akcesorium w żaden sposób nie przypina się do klawiatury. Nie ma tutaj żadnych zaczepów, nawet magnetycznych. Zamiast tego podpórka luźno leży, przytulona do klawiatury. W praktyce każda zmiana pozycji wymaga przesuwania dwóch elementów. Na dłuższą metę zaczyna to irytować.