Powoli zacierają się granice pomiędzy klasycznym sportem i esportem. A na pewno dla magazynu ESPN, którego twarzą przez pewien czas będzie Richard Tyler Blevins.
Jak to się stało, że esportowiec i streamer trafi na okładkę jednego z bardziej popularnych magazynów sportowych w USA? Czyżby zabrakło gwiazd NFL, NHL lub NBA? A może wreszcie ktoś doszedł do wniosku, że profesjonalny gracz nie jest wcale gorszy od rasowego atlety?
Jedno jest pewne, w przypadku Tylera Blevinsa, znanego szerzej pod pseudonimem Ninja, zrobiono wyjątek. I chyba nie ma się co dziwić, spoglądając na jego życiowe osiągnięcia. Rozgrywał drużynowe mecze w grze Halo m.in. z TeamLiquid, Cloud 9, zdobył mistrzostwo w turnieju PUBG (3rd Person Squad). Aczkolwiek to były początki jego sławy. Drogę na szczyt popularności otworzył sobie po wystartowaniu swojego kanału na Twitch.tv i Youtube.
Aktualnie jest najczęściej oglądanym streamerem, który może się pochwalić 17 mln subskrybentów na Youtube i 10 mln na Twitchu. Mając na względzie ogromne zainteresowanie Ninją, ESPN nie musi się nawet tłumaczyć, dlaczego właśnie on będzie przez jakiś czas twarzą magazynu sportowego. Zamieszczony wewnątrz wywiad ze znanym streamerem dodatkowo pozwoli im powiększyć grupę odbiorców.
Nie ma wątpliwości, że gracze z Zachodu chwycą za magazyn w poszukiwaniu odpowiedzi na to, jak stać się profesjonalnym graczem. A według Blevinsa, wszystko tkwi w praktyce:
Możesz grać każdego dnia, nie ćwiczysz. Umrzesz, no cóż, wchodzisz do następnej gry. Kiedy ćwiczysz, bierzesz każdy mecz na poważnie, więc nie masz żadnej wymówki, gdy umrzesz. Mówisz: „Powinienem się tutaj obrócić, powinienem był tam popchnąć, powinienem był się wycofać”. Wielu ludzi tego nie robi.