Strona głównaRecenzjeRecenzja MSI Nightblade MI3 - mini-komputer, który spełnia gamingowe marzenia?

Recenzja MSI Nightblade MI3 – mini-komputer, który spełnia gamingowe marzenia?

Testy w grach

To, co odróżnia zwykłe blaszaki od gamingowych zestawów, to nie podświetlenie, ani też naklejki i inne zdobienia obudowy. Klasę sprzętu wyznacza tu nic innego jak liczba fps-ów. Decydują o płynności rozgrywki tożsamej dla naszego zadowolenia. Dlatego w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie o opłacalność zakupu Nightblade MI3 udaliśmy się do growych wyroczni. 7 gier z różnych gatunków pomogło nam ustalić, czy nasz bohater recenzji zapisze się w panteonie gamingowych maszyn.

Liczba generowanych w czasie rzeczywistym klatek przestała być tajemnicą po zainstalowaniu FRAPS-a. Procedura testowała polegała na zmierzeniu płynności gier w ramach typowej rozgrywki, dzięki czemu mogliśmy sprawdzić poziom wydajności w przekroju ogólnym, nie uciekając się do pojedynczych scen. Walka o fps-y właśnie się zaczęła…

 

Terroryści zastawili pułapkę na i5-8400 w celu odebrania życia wielu fps-om, ale procesor z pomocą drużyny przeciwnej odbił zakładników generując średnio ponad 200 kl/s. I trzeba zaznaczyć, że częściej odnotowywaliśmy przyrost klatek aniżeli ich spadki.

 

Piekielna atmosfera Dooma nie pochłonęła podzespołów. Stałej płynności nie obniżały ani zastępy demonów, ani też wybuchające wokół pociski. Gra nie tyle działała szybko, co błyskawicznie w ponad 110 kl/s zmuszając do szybszego podejmowania decyzji.   

 

Elex był pierwszym z poważniejszych wyzwań dla Nightblade’a. Maksymalne ustawienia graficzne w połączeniu z aktywnym SMAA nie wywołało jednak czkawki. Piękne widoki z planety Magalan oglądaliśmy w pełnych 60 kl/s. Aczkolwiek w Elexie tli się duch kiepskiej optymalizacji znany z serii Gothic, więc nie zawsze ustrzeżemy się przed spadkiem płynności poniżej 40 kl/s.

 

Zmęczeni wielkimi podróżami postanowiliśmy wpaść na kolację do rodzinki Bakerów. I podobnie jak oni, nasz sprzęcik miał straszny apetyt, z tymże na fps-y. W pełnym rynsztunku i z wieloma aktywnymi profilami ustawień GTX 1060 pożerał średnio 59 kl/s.

 

Chwile grozy przeżywaliśmy po odpaleniu Rome II. To jedyna gra, która postawiła przed procesorem i kartą graficzną spore warunki. Do kapitulacji armii podzespołów nie doszło, ale nie można mówić o pewnym zwycięstwie. Na mapie starożytnego świata przesuwaliśmy kursorem myszy niezwykle szybko, ale już w trakcie prowadzenia bitew zjazdy do 25-30 kl/s były wpisane w krwawą rozgrywkę.  

 

Specyfikacja Nightblade’a wystarczyła, by zaprowadzić porządek w okolicach Mordoru. Orkowie i inne paskudy uciekali na widok Taliona z prędkością nie mniejszą, niż 55 kl/s, choć dużo częściej podejmowali się walki w dynamicznie generowanych lokacjach nawet do 100 kl/s. 

 

Na koniec zostawiliśmy sobie najlepsze, czyli zawadiacką Larę Croft. Dało się zauważyć sporadyczne spadki płynności, szczególnie w miejscach z kilkoma źródłami oświetlenia. Na szczęście ta przypadłość nie wpłynęła za bardzo na ogólną wydajność w grze. Ostatecznie była ona jak najbardziej grywalna w ponad 60 kl/s.   

Bądź na bieżąco

Obserwuj GamingSociety.pl w Google News.

Grzegorz Rosa
Grzegorz Rosa
Redaktor, szef działów gry i audio

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Treść komentarza
Wpisz swoje imię