Polskie studio Critical Hit Games wykonało wejście smoka na rynek gier ze swoim Nobody Wants To Die. Tym samym mamy kolejne potwierdzenie, że Polacy potrafią tworzyć świetne gry.
Nobody Wants To Die to typowa detektywistyczna przygodówka w klimatach future-noir, jakby żywcem wyjęta z Łowcy Androidów Ridleya Scotta. Na tym podobieństwa się nie kończą, bo wcielamy się w wyniszczonego przez życie, alkohol i papierosy detektywa Jamesa Karrę, któremu przyszło żyć w Nowym Jorku w roku 2329.
Pod względem rozgrywki mamy tu typową przygodówkę i chociaż w świecie, gdzie śmierć nie istnieje, a jednak trup ściele się gęsto, nie dostajemy żadnych walk sekwencyjnych czy action eventów. Całość to interaktywna nowela, w której przez wykonywanie oględzin miejsca zbrodni popychamy fabułę do przodu. Chociaż całość przewidziana jest na około 5 godzin gry, to warto jednak zagrać więcej razy, ze względu na różne ścieżki fabularne a tym samym różne zakończenia.
W takim świecie nie chciałbym żyć
Motywem przewodnim Nobody Wants To Die jest śmierć, a w zasadzie jej brak zapewniony przez możliwość transferu ludzkiej świadomości do innego ciała. Wszystko to zasługa ichorytu, który został wynaleziony na 200 lat przed rozpoczęciem fabuły gry. Niestety ta nieśmiertelność ma swoją cenę – jest nią podatek od ciała, które nie jest własnością, a tylko subskrypcją. Każdy człowiek kończąc 21 lat zobowiązany jest płacić za posiadane ciało, w przeciwnym razie to zostanie zarekwirowane przez komornika. I tak jak to bywa w świecie gdzie nie będziesz miał niczego i będziesz szczęśliwy, najbardziej szczęśliwi są bogacze, którzy szastają swoimi powłokami i zmieniają je niczym skarpetki. W tym dystopijnym świecie, gdzie nie ma śmierci dochodzi do samobójstwa.
I w tym momencie do akcji wkracza James Karra, który powraca do służby w policji po katastrofie, w której utracił swoje poprzednie ciało. Jak to zwykle w tego typu historiach bywa, nic nie jest takie jakie wydaje się być na początku i rzekome samobójstwo okazuje się być samobójstwem wspomaganym przez „seryjnego samobójcę”. Co więcej, ofiarą samobójstwa okazuje się być jeden z najważniejszych i najbardziej wpływowych ludzi w mieście. Nasz detektyw raz w przydzieloną do akcji partnerką stara się rozwikłać nietypową sprawę.
Fabuła jest naprawdę bardzo dobrze skrojona, a świat przedstawiony daje duże pole do własnych przemyśleń na temat życia i tego jak wielkie korporacje traktują ludzi. Mocnym elementem rozgrywki są dialogi pomiędzy postaciami, odpowiednio pokierowane odblokowują lub zamykają kolejne ścieżki fabuły. Ta jest bardzo wciągająca i trzyma gracza przed komputerem niczym imadło.
Rozgrywka
Pod względem rozgrywki Nobody Wants to Die to przede wszystkim przygodowa gra detektywistyczna, w której chodzimy po lokacji i klikamy w kolejne aktywne elementy. Tym razem jednak nie chodzi o łączenie ze sobą przypadkowo znajdowanych przedmiotów, jak w typowych grach point and click. Nasz protagonista ma do dyspozycji kilka przydatnych gadżetów, które ułatwiają prowadzenie śledztwa. Do dyspozycji mamy lampę UV, która pozwala na szukanie śladów krwi, lampę RTG do wyszukiwania przewodów i hakowania elektronicznych zamków. Najciekawszym narzędziem jakie dostajemy jest rekonstruktor, urządzenie pozwalające na cofanie czasu niczym filmu, co umożliwia dokładne śledzenie przebiegu całego zdarzenia. Przypomina to nieco motyw braindance’ów z Cyberpunk 2077, jednak jest bardziej rozbudowany.
Taka kombinacja pozwala poczuć się niczym prawdziwy detektyw sprawdzający miejsce zbrodni w najdrobniejszym szczególe. Jak przystało na gliniarza alkoholika, do łap przyklejają nam się różne dowody, przy czym najczęściej okazują się być butelkami z alkoholem, chociaż nie tylko. Ostatecznie te wykorzystujemy w swoim apartamencie do układania powiązań pomiędzy dowodami na interaktywnej tablicy dowodów. A jeżeli chodzi o dowody to warto wchodzić w interakcję z absolutnie wszystkim co jest możliwe. To daje nam możliwość wywołania dodatkowych opcji dialogowych czy też zdobycie osiągnięć. Chociaż podczas samego śledztwa można wyczuć napięcie związane z ryzykiem przyłapania nas, to jednak ostatecznie w grze nie trafiła się ani jedna okazja, żeby faktycznie zginąć.
Twórcy gry poszli na pewne ustępstwa i prawdopodobnie, żeby nie narażać się na konieczność tworzenia otwartego świata, zabrali graczowi możliwość samodzielnego sterowania latającym samochodem. Wszelkie loty z miejsca na miejsce odbywają się automatycznie bez naszego udziału. Troszeczkę żałuję, jednak w pełni rozumiem takie podejście twórców.
Grafika i muzyka
Pod względem wizualnym gra prezentuje się bardzo dobrze. Całość napędza Unreal Engine 5. Klimatyczna muzyka rodem z filmów o latach 20-30 w USA przez cały czas rozbrzmiewa w uszach, fantastycznie oddając klimat noir. Niestety, pomimo tego, że lokacje są zamknięte to do uzyskania pełnej mocy gry potrzebny będzie mocny sprzęt. Sam musiałem mocno zjechać z ustawieniami, bo inaczej gra serwowała mi 7 klatek na sekundę, co było dość niekomfortowe, nawet jeżeli nie było ryzyka śmierci.
Podsumowanie i obecna
Jeżeli lubicie retrofuturystyczne klimaty w stylu Blade Runnera czy Nowego Wspaniałego Świata to zdecydowanie powinniście zagrać w Nobody Wants To Die. Wciągająca historia, która daje dużo do myślenia w kwestiach przyszłości gatunku ludzkiego i tego jak wielkie korporacje mają wpływ na politykę oraz życie zwykłych ludzi, przez co ci stają się ich własnością.
Poza tym w grze dostajecie świetną historię detektywistyczną do rozwiązania. Całość do pochłonięcia w około 5-6 godzin, które warto spędzić przed komputerem. Co więcej, warto przejść tytuł więcej niż raz ze względu na różne zakończenia fabularne. Tytuł dostępny jest za około 95 złotych, także jest wart swojej ceny. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że Critical Hit Games zaliczyło naprawdę udany debiut na scenie polskiego gamedevu. Dostarczyli dopracowany produkt.
Ocena 9/10
Zalety
|
Wady
|