Twórcy wyraźnie chcą zwiększyć wpływy z gry. Całkiem możliwe, że przy okazji otworzą furtkę dla użytkowników do zarabiania w grze.
Produkcja Star Citizen dotychczas pochłonęła miliony dolarów, ale jej deweloper nie narzeka na brak gotówki. Ma ogromne wsparcie finansowe uzyskane z crowfoundingowych zbiórek. Jednak wygląda na to, że gra pozwoli twórcom zebrać jeszcze więcej pieniędzy.
Cloud Imperium Games poinformowało o nowym elemencie, który został wprowadzony do gry. Ich kurą znoszącą złote jajka ma być możliwość zakupienia działki ziemi w ramach miliarda km2 powierzchni udostępnionej dla graczy. Są już dostępne do kupienia dwa pakiety ziemi pod zabudowę – za 50 dolarów otrzymamy 16 km2, a za 100 dolarów 64 km2.
Wraz z wirtualnym aktem własności gracze zwiększą swój poziom doświadczania rozgrywki, jak również zapewnią sobie własne miejsce na wybranej planecie. Inwestycja może być podyktowana posiadaniem skrawka ziemi, przez który przebiegają ważne szlaki handlowe, ilością surowców do wydobycia lub pięknymi widokami.
Na razie w grze nie można rozłożyć leżaka i rozpalić ogniska na swoim podwórku. Zakupiona licencja jest inwestycją na przyszłość. Jak to będzie wyglądać w praktyce, możemy się tylko domyślać. Bardziej frapuje nas to, czy deweloper otwierając jedne drzwi do dodatkowego źródła finansowania nie otworzy przy okazji furtki do handlowania ziemią między graczami. Zarabianie w grach nie jest nowością, tu przykładem może być Lineage bądź Metin, w których unikalne przedmioty wylosowane w grze często lądują na allegro i ebay. Tak i w przypadku Star Citizen śmierdzi wtórnym rynkiem ziemi.
Zachodzi więc obawa o to, że gros graczy nie przyciągnie obietnica niesamowitych przeżyć a sposób na dorobienie do pensji. A chyba nie o to w graniu chodzi, by wyciągnąć z tego korzyści majątkowe, a czystą przyjemność. Prawda?
Źródło: gamespot.com