Wygląd
Już po otwarciu pudełka z AGON AG251FZ ma się uczucie posiadania sprzętu wartego swojej ceny. Producent zaopatrzył nas w komplet niezbędnych elementów. Wraz z monitorem otrzymujemy przewody: audio jack 3,5 mm, D-Sub (VGA), DisplayPort 1.2, DVI, USB 3.0, HDMI 2.0, przewód zasilający oraz zasilacz. Nie ma zatem konieczności wydawania kolejnych złotówek na zaopatrzenie się w potrzebny kabel.
To, co rzuca się w oczy po wyjęciu monitora, to brakujące pół cala. Napis na pudełku głosi, że matryca ma przekątną 25”. W rzeczywistości ma „tylko” 24,5”. Widać, że producent troszeczkę zaokrąglił w górę, tak jak matka krzycząca na dziecko o 10:15, że powinno wstawać bo już 11. Ale możemy wybaczyć ten „chłyt” marketingowy.
Cała konstrukcja wykonana jest w kolorystyce czerni, czerwieni i srebra, co nadaje monitorowi eleganckiego i nienachalnego wyglądu. Ramki dookoła matrycy są dobrze spasowane, dzięki czemu nie dostaje się pod nie kurz, jak miało to miejsce w przypadku monitora Philips. Po prawej stronie obudowy znajdziemy również wieszak na słuchawki. Czerwony pasek na tyle monitora wygląda jakby został wykonany ze szczotkowanego aluminium. W rzeczywistości jest to fakturowane tworzywo sztuczne, które w dotyku sprawia wrażenie solidnego i grubego.
Monitor opiera się na solidnej podstawie – stopa oraz pałąk wykonane są z aluminium. Konstrukcja przez to jest ciężka i solidna. Stopę z pałąkiem łączymy przy pomocy śruby z zawleczką, z kolei monitor z podstawą scalimy przy pomocy czterech śrub Philips. Monitor daje możliwość zawieszenia na ścianie dzięki zastosowaniu standardu Vesa 100 x100.
Korzystając z AG251FZ odnosiłem wrażenie, że w procesie jego projektowania zatrudniono instruktora jogi. Dawno nie miałem do czynienia z monitorem, który dawałby tak szeroką możliwość regulacji. Podstawa monitora pozwala na obrócenie ekranu o 90 stopni tak, aby wyświetlać obraz pionowo. Dodatkowo umożliwia regulację wysokości matrycy, jej odchylenia i skręcenia na boki. Stojak został zaopatrzony w uchwyt ułatwiający przenoszenie monitora, który jest dość ciężki jak na dzisiejsze standardy. Całość waży ponad 6 kg.
Przedni panel to przede wszystkim matryca o przekątnej 24,5” z bocznymi ramkami o grubości 1 cm. Na spodzie znajdują się przyciski kontrolujące OSD. Po prawej stronie, oprócz wcześniej wspomnianego uchwytu na słuchawki, znajdziemy również dwa porty USB 3.0 w tym jeden z funkcją ładowania, dwa gniazda audio jack 3,5 mm na słuchawki oraz mikrofon. Jednak to na tylnym panelu odkrywamy bogactwo portów. Znajdziemy tu dwa wejścia HDMI, DisplayPort 1.4a, DVI oraz D-Sub. Ponadto dwa wejścia jack 3,5 mm na głośniki i słuchawki, wejście USB 3.0 typ B oraz dwa porty USB 3.0. I co chyba najważniejsze, za co wręcz pokochałem ten monitor, tylny panel skrywa port micro-USB, do którego podpinamy przewodowy pilot pozwalający na wygodniejsze, korzystanie z OSD monitora oraz szybkiego przełączania się pomiędzy trybami wyświetlania… czysta poezja.
Miłym dodatkiem są dwa wbudowane głośniki o mocy 2 W. Spełniają one swoją rolę, zwłaszcza podczas grania na konsoli. Jednak nie zastąpimy nimi zwykłego zestawu 2.1. Brak subwoofera sprawia, ze basy są płytkie, chociaż muszę przyznać, że nie jest najgorzej. Najważniejsze, że potrafią grać całkiem głośno, dzięki czemu świetnie słychać dialogi w grach.