Star Citizen to światowy fenomen. Twórcy gry zbierają już od lat potężne pieniądze na grę, która nie jest nawet w fazie beta. Ostatnio sprawą zainteresował się Forbes i jak się okazuje, twórcy projektu mają problemy finansowe.
Zdaniem pracowników Cloud Imperium, problemy finansowe są spowodowane przez współzałożyciela studia – Chrisa Robertsa, który bardzo mocno ingeruje w każdy szczegół gry. Nie od dzisiaj wiadomo, że właściciel za mocno ingerujący w pracę to najgorsza możliwa rzecz, bez względu na dziedzinę. Nie ważne, czy są to redakcje, kluby sportowe, czy gastronomia. Zazwyczaj mówimy tu o osobie, która nie ma pojęcia o realiach pracy, ale ma wizje, które są niemożliwe do wykonania. Mimo wszystko wymaga na pracownikach ich realizację.
Zobacz: Star Citizen zebrał już 220 mln dolarów. Zamiast pełnej wersji kolejna aktualizacja
W ten właśnie sposób dochodzi do kuriozalnych sytuacji, w których zamiast obiecanych elementów gry, cały czas trwają prace nad zadowoleniem pana Robertsa. Bo jak inaczej nazwać sytuację, w której w ciągu 17 miesięcy powstaje zaledwie pięciu bohaterów gry? Albo że do tej pory jeszcze nie powstał żaden z obiecanych 100 systemów gwiezdnych, które gracze mieli swobodnie zwiedzać? Zamiast nich powstają nowe zawartości, których głównym zadaniem jest wyciąganie kolejnych pieniędzy od graczy.
Zobacz: Star Citizen to studnia bez dna. W 2017 roku gra kosztowała 4 mln dolarów miesięcznie
To wszystko musiało doprowadzić do pojawiania się skarg klientów. 129 z nich wpłynęło do amerykańskiej Federalnej Komisji Handlu. Inwestorzy domagają się zwrotu 24 tys. dolarów.
Przed twórcami Star Citizena ciężki orzech do zgryzienia. Albo pracownicy studia dostaną swobodę działania i doprowadzą projekt do końca, albo też możemy być światkami spektakularnej klęski i zapewne lawiny pozwów osób, które będą chciały odzyskać zainwestowane pieniądze.