Wstęp
Wysokie ceny kart graficznych powodują, że często rozważamy zakup sprzętu „z odzysku” chcąc zaoszczędzić kilkaset złotych na pozostałe podzespoły. Tylko czy faktycznie można oszukać przeznaczenie i zachować w portfelu znacznie więcej pieniędzy?
Minął już niemal rok od momentu, gdy karty Nvidii i AMD drastycznie podrożały. Zostaliśmy skazani przez producentów i sprzedawców na inwestycje, które nie były zbyt miłe dla naszych portfeli. Najboleśniej odczuły to osoby chcące jak najszybciej zmodernizować zestaw komputerowy bądź wymienić starą jednostkę na całkiem nową generację. Niezależnie od wybranego modelu GPU, należało zapłacić od kilkuset do kilku tysięcy złotych więcej, co stawiało pod znakiem zapytania opłacalność inwestycji w swoje ulubione hobby.
Niektórzy wstrzymywali swoje zamówienia, licząc na to, że wkrótce wrócą stare dobre czasy i wraz z nimi ceny nie wywołujące oczopląsu. Kto oparł się pokusie i wziął na wstrzymanie aż do teraz, ten może sobie pogratulować, bowiem graficzny koszmar straszy coraz mniej. Aczkolwiek nie ma tu mowy o dokładnie tych samych kwotach, jakie mogliśmy oglądać przed felerną plagą górników.
Co w tej sytuacji możemy zrobić? Czekać na cud i jeszcze wyższe obniżki cen? A może wziąć kredyt, spieniężyć polisę teściowej i napaść na bank? Jakkolwiek kusząco brzmiałaby każda z opcji, my postanowiliśmy rozwiązać finansowe problemy w zgoła inny sposób. Zaciekawiło nas jak wiele można zaoszczędzić kupując urządzenia z drugiej ręki. Cóż, pewnie przeraża Was myśl o wydaniu niemałych pieniędzy na sprzęt używany. Może i słusznie, ale kierując się odpowiednimi zasadami transakcji jest szansa na wyrwanie karty graficznej po kosztach.
Ze względu na ograniczoną liczbę ofert ze sprzętem używanym idealna konfrontacja nie wchodziła w grę. Jest to czynnik, który zmusił nas do zrównania ze sobą niereferencyjnych kart odmiennych producentów, co delikatnie wypacza rzeczywistą różnicę w cenie. Jednak jak sami dobrze wiecie między konkurencyjnymi markami różnica wydajności jest tak naprawdę marginalna, więc czy na pudełku będzie logotyp Asus, czy MSI nie ma już tak wielkiego znaczenia. Tym bardziej, że w zestawieniu nie braliśmy pod uwagę najdroższych modeli, a tylko najlepsze oferty.
Istotne w przypadku ofert z używkami był pozostały czas gwarancji, która z racji naszego bezpieczeństwa nie może być krótsza niż 1 rok. W redakcyjnych poszukiwaniach nie pominęliśmy również zdrowego rozsądku. Wszelkie nieprawdopodobne okazje, ogłoszenia bez zdjęć od razu odrzucaliśmy, skupiając się wyłącznie na pewniakach, a przede wszystkim na możliwości zakupu na portalu aukcyjnym gwarantującym ochronę dla kupującego.
Jeśli zdecydujecie się podjąć niewielkie ryzyko, to pamiętajcie o jednej żelaznej zasadzie – sprzęt używany przed podłączeniem należy odświeżyć, a więc odkurzyć wentylatory, nałożyć świeżą pastę na procesor graficzny oraz zamontować termopady w sekcji pamięci. Dzięki temu będziemy mieć pewność, że karta jest przygotowana na wysoką temperaturę pracy.
A teraz przekonajmy się, czy warto zrezygnować z zaplombowanych pudełek i pełnej gwarancji w zamian za mniejszy koszt zakupu.