Kraje członkowskie Unii Europejskiej, Parlament Europejski i Komisja Europejska uzgodniły wspólnie kształt dyrektywy, określanej w Polsce mianem ACTA 2.0. Czy to oznacza koniec internetu jaki znamy? Wszystko jest tak naprawdę możliwe.
Dyrektywa ws. praw autorskich budzi w Polsce ogromne wątpliwości. Szczególnie kontrowersyjne są Artykuły 11 i 13, które dotyczą kolejno obowiązku filtrowania treści pod kątem praw autorskich oraz praw pokrewnych dla wydawców prasy. Przeciwnicy regulacji ostrzegają, że mogą one wprowadzić cenzurę w Internecie i praktycznie zniszczyć go w znanej nam wszystkim formie.
– Osiągnięte porozumienie w sprawie dyrektywy dotyczącej praw autorskich chroni europejską kreatywność. Muzycy, aktorzy, pisarze, dziennikarze, sektor audiowizualny będą mieli prawo do godziwego wynagrodzenia także od internetowych gigantów – napisał na Twitterze Antonio Tajni, szef Parlamentu Europejskiego.
Dyrektywa przewiduje między innymi, że internetowi giganci będą musieli płacić za korzystanie z pracy artystów i dziennikarzy. Może to dotyczyć nawet tak absurdalnych sytuacji, jak linkowanie do artykułów. Dlatego Google już zapowiedział, że po zmianie przepisów prawdopodobnie wycofa z Unii Europejskiej usługę Google News. Jakub Kralka z bloga Bezprawnik jest zdania, że w na ten moment trudno przewidzieć skutki wprowadzenia dyrektywy, ale w najbardziej radykalnym scenariuszu może ona doprowadzić nawet do zamknięcia YouTube’a, wyłączenia komentarzy w wielu serwisach Internetowych lub wyłączenia możliwości udostępniania treści na Facebooku.
Oczywiście Parlament Europejski jest zdania, że chodzi o dobro artystów i dziennikarzy. Szkoda, że na razie nie znamy dokładnej treści dyrektywy, która właśnie została uzgodniona przez wszystkie zainteresowane strony.