Sobotni finał Polskiej Ligi Esportowej jest doskonałym przykładem na to, że ciężka praca nad zespołem i upór w dążeniu do celu – oraz niekiedy niezbędne zmiany – popłacają. Zespół, który w finałach PLE zawsze miał “pecha” na ostatniej prostej, w końcu wywalczył główne trofeum.
W przeciwieństwie do finału turnieju League of Legends, turniej CS:GO zakończył się po dość jednostronnym pojedynku, w którym AGO pokonało MIKSTURĘ 3:0. Co prawda z mapy na mapę miks, który wywalczył sobie 1. miejsce w sezonie zasadniczym, radził sobie coraz lepiej, ale początki spotkania były dla nich niezwykle trudne – na 1. mapie (Cache) AGO dosłownie rozjechało przeciwników, pozwalając im na zdobycie zaledwie dwóch punktów – po jednym w każdej połowie.
Trochę lepiej było na Mirage, które było wyborem MIKSTURY, ale spośród ośmiu rund, które udało się tam im ugrać, wszystkie zdobyli w pierwszej połowie, gdy grali po stronie CT. Gdy znaleźli się po stronie Terro, znowu zostali kompletnie zdominowani przez AGO.
Bardzo słabo w przypadku MIKSTURY wypadały rundy pistoletowe. Pierwszą taką udało im się wygrać dopiero na początku trzeciej mapy (Dust2). Pozwoliło im to na wygranie 4 kolejnych rund, ale pierwsza grana na fullu przez AGO padła już łupem Jastrzębi. Od tego momentu na konto MIKSTURY zaczęły już wpadać zaledwie pojedyńcze punkty i wizja wzniesienia trofeum całego turnieju stała się tylko mglistym wspomnieniem.
Drobnym cieniem na turnieju i wygranej AGO położył się wybór MVP, dokonany przez widzów. Ich zdaniem na nagrodę najbardziej zasłużył Paweł “byali” Bieliński – pytanie tylko, na ile było to podyktowane faktyczną dyspozycją tego zawodnika w finale, a na ile zwykłym wynikiem “konkursu popularności” i magią występów w Virtus.pro. Tego pewnie nigdy się nie dowiemy, ale najlepiej jest gdy tego typu nagrody przyznaje niezależne jury.
Oglądaliście finał? Jak Wam się podobał?