Amazon zaczyna robić gry. Ich najnowszy projekt to darmowy hero shooter Crucible, odpowiedź na ostatnią popularność gatunków battle royale oraz MOBA. Zdążyliśmy już sprawdzić ten tytuł, a teraz oceniamy, czy jest on wart Waszego wolnego czasu.
Czym jest Crucible?
Opis na Steamie charakteryzuje grę jako drużynową strzelankę napędzaną dokonywanymi przez nas wyborami. W praktyce jest to kolejny hero shooter z elementami PvE. Czasami przypomina Paladins, innym razem Smite’a albo Battleborn. Crucible bez zbędnego owijania w bawełnę zapożycza popularne mechaniki z różnych gier i łączy je w chaotyczną całość, którą na początku bardzo ciężko ułożyć sobie w głowie.
Wszystko zaczyna się oczywiście od wyboru jednej z dziesięciu różnych postaci. Szeroki wachlarz możliwości gwarantuje okazję do wykazania się snajperom, tankom, a nawet supportom. Oprócz samych umiejętności, o sile bohaterów decyduje wspólny dla całej drużyny poziom. Levelujemy nie tylko, zabierając pokonanym wrogom zdobyte przez nich doświadczenie, ale również zabijając różne istoty biegające po mapie. Liczy się współpraca i odpowiedni balans pomiędzy walką z rywalem a eliminowaniem istot zapewniających całej drużynie dodatkowe punkty doświadczenia.
Motyw PvPvE w Crucible jest widoczny od samego początku i przewija się przez każdy z trzech dostępnych aktualnie trybów. Wchodzimy na mapę, zaczynamy walczyć z otaczającymi nas potworami, wbijamy poziomy i wzmacniamy się przed prawdziwym wyzwaniem, walką z drużyną przeciwną.
Wyjątkowo różnorodne postacie i tryby
Relentless Studios trzeba na pewno oddać fakt, że zadbali o rozrywkę niemalże dla każdego rodzaju gracza. Już w dzień premiery gra oferuje imponującą liczbę contentu i gwarantuje sporo grindu dla osób, którym gameplay przypadnie do gustu.
Po przejściu krótkiego tutorialu Crucible stawia przed graczem wszystkich swoich bohaterów. Znajdziecie wśród nich postaci wyjątkowo proste i mało oryginalne, jak chociażby klasyczny Soldier-76 Captain Mendoza, ale również te bardziej pomysłowe pokroju małego robota-supporta Bugga lub strzelającej trującymi pociskami Tosci. Większość postaci podąża klasycznym schematem drużynowych shooterów. Są bohaterowie z dużym paskiem zdrowia przeznaczone do walki na przedzie, jednostki stworzone z myślą o skradaniu się na plecy rywala i klasyczne supporty skupiające się głównie na wspieraniu swoich kolegów.
Jeżeli chodzi o tryby gry, tutaj zaczyna się większe zamieszanie. Zakładka „Arcade” ma podobno funkcjonować tak, jak w Overwatchu – będą tam lądować bardziej casualowe tryby gry, które pozwolą szybciej podłapać podstawy mniej doświadczonym osobom. Na ten moment w zakładce Arcade znajduje się 8v8 Harvester Command, jedna, wielka dominacja. Po śmierci odradzamy się szybko z powrotem na mapie, biegamy i zajmujemy punkty.
Dwa główne tryby to Alpha Hunters i Heart of the Hives. Pierwszy z nich to klasyczny battle royale dla szesnastu graczy. Walczymy z fauną, levelujemy postaci i czekamy, aż pod nasz celownik nawiną się pierwsi przeciwnicy. System poziomów wypada sensownie w battle royale, a walki 2v2 potrafią sprawić nieco frajdy.
Według wielu uczestników wczesnego dostępu Crucible, głównym daniem gry ma być Heart of the Hives. Jest to tryb 4v4, który przestaje przypominać battle royale lub dominację i zamienia się w Mobę. Co kilka minut na mapie pojawia się Hive, wielki, groźny potwór. Naszym zadaniem jest pokonanie go i zabranie jego serca. Pierwsza drużyna, która zrobi to trzy razy, wygrywa mecz. W praktyce spędzamy kilka minut chodząc po mapie, zdobywając doświadczenie, a gdy pojawia się Hive, dostajemy gwarancję jednego, dużego teamfightu.
Early Access czy pełna gra?
Sam pomysł wrzucenia najciekawszych elementów Moby w świat shooterów działał już wcześniej i nie ma z nim żadnego problemu. Chociaż uproszczenie ich do granic możliwości, jak stara się zrobić to Relentless, pozostawia wiele do życzenia, a koncepcja nie jest tutaj głównym problemem. Gra zaczyna się sypać, kiedy spędzamy przy niej nieco więcej czasu, a początkowo krótka lista drobnych mankamentów zaczyna przeradzać się w epopeję.
Z jakiegoś powodu w żadnym trybie nie ma minimapy. Żeby dowiedzieć się czegokolwiek o swojej aktualnej pozycji, trzeba zasłonić cały swój ekran pełną mapą. Walka postaciami melee jest mało intuicyjna i nie sprawia żadnej satysfakcji. Jedyną oznaką trafiania atakami jest znikające HP przeciwnika. Feeling strzelania praktycznie nie istnieje, a niektórym postaciom brakuje nawet bardziej zaawansowanych animacji.
Tutorial nie wyjaśnia praktycznie nic. Początkowy samouczek pokazuje nam jedynie, do czego strzelać, którym przyciskiem się biega i jak używać swoich umiejętności. Nie ulega wątpliwości, że w grze jest kilka elementów strategicznych – kompozycja drużyn, wybór umiejętności postaci czy role spełniane przez poszczególnych bohaterów. W praktyce nikt nie próbuje wytłumaczyć nawet podstaw dostępnych trybów.
Crucible sprawia wrażenie Early Accessu, próby zebrania feedbacku od większej grupy graczy i rozwoju przed nadchodzącą premierą. W teorii jednak dostaliśmy gotowy produkt, a etap szukania inspiracji Relentless Studios ma już za sobą.
Kiedy bliżej przyjrzymy się Crucible, pojawia się również taka myśl, że niewiele jest w tym oryginalności. Niemalże każda rzecz w tej grze przypomina coś, co widzieliśmy już wcześniej. Nie ma oczywiście nic złego w zapożyczaniu i dopracowywaniu popularnych mechanik, ale jeżeli nie doda się niczego od siebie, wychodzi z tego generyczny, nikomu niepotrzebny produkt. Na pierwszy rzut oka Crucible od siebie dodał wyłącznie świetną muzykę w lobby.
Mieszane odczucia po pierwszych godzinach gry
Osobiście najwięcej czasu spędziłem w trybie Hearts of the Hives. 4v4 przez większość osób testujących Crucible w fazie zamkniętej bety było reklamowane jako główny tryb i na dłuższą metę faktycznie sprawia wrażenie tego, na czym deweloperzy powinni skupić swoją uwagę. Dorzucony na siłę battle royale nikomu nie jest potrzebny do szczęścia, a Arcade funkcjonuje głównie jako dobry sposób na poznanie wszystkich postaci. Łatwo znaleźć przeciwnika do walki, śmierć nie kosztuje nas zbyt wiele i natychmiast wracamy do gry.
Przyjemnością dla mnie w tego typu shooterach jest przede wszystkim znalezienie odpowiedniej, satysfakcjonującej postaci. W Crucible jest kilka bohaterów, jak Shakirri czy Rahi, które poruszają się wyjątkowo wolno. Biorąc pod uwagę znaczenie szybkiej rotacji oraz ciągłą kontrolę różnych punktów na mapie, spędzanie większości czasu, biegnąc z miejsca na miejsce, potraf mocno frustrować.
Najpierw zacząłem grać jako Mendoza, który wydaje się doskonałym sposobem na poznanie gry. Prosta i zrozumiała broń, możliwość sprintu, ADS… Wystarczy po prostu strzelać rywalom w głowę, a ich HP będzie stopniowo spadać do zera. Pierwszy posmak inwencji twórczej Relentless Studios poczułem z kolei, kiedy sprawdziłem jedną z najpopularniejszych postaci w grze, Toscę. Dashowanie przez ściany i stałe obiekty sprawia mnóstwo satysfakcji, obrażenia z nakładanej trucizny robią robotę w PvE i PvP, a do sukcesu potrzeba zazwyczaj solidnego kolegi w drużynie z dużą liczbą punktów zdrowia. Postaci w tej grze wydają się początkowo niezbalansowane, ale niektóre z nich potrafią generować sporo frajdy. Obok Tosci bez wahania postawiłbym też Earla i Summer jako tych najbardziej ekscytujących bohaterów.
Pierwsze mecze 4v4 to źródło ciągłej irytacji, którą zrzucam przede wszystkim na brak solidnego tutoriala. Jedyne wskazówki, jakie dostajemy od gry to krótka grafika sugerująca pokonywanie rywali i walkę o serce z Hive’a. Potrzebny jest jakiś konkretny samouczek, testowy mecz z botami albo chociaż jakieś sugestie na ekranie prowadzące gracza w odpowiednie miejsce.
Kiedy Hearts of the Hives wreszcie nabiera jednak sensu, wydaje się całkiem przemyślanym, strategicznym trybem. Jestem bardzo ciekawy, jak będzie wyglądać rozgrywka za kilka tygodni w wykonaniu najbardziej doświadczonych graczy. Ewidentnie są postaci stworzone pod PvP oraz takie, które lepiej poradzą sobie w „farmieniu” fauny i zdobywaniu doświadczenia. Pula dziesięciu bohaterów może pozwolić również na stworzenie mety i różnych kompozycji.
Najbardziej boli w rezultacie sam gameplay. Jakieś dziwne, niezrozumiałe decyzje stoją za brakiem minimapy, czy szeroko poruszanego już przez społeczność tematu rejestrowania strzałów. Crucible na pewno nie był projektowany z myślą o stworzeniu zaciętej, równej rywalizacji rodem z Counter Strike’a. Jest to tytuł kierowany do luźniejszej, bardziej casualowej społeczności. Strzelanie i używanie umiejętności musi jednak nabrać trochę charakteru i dawać więcej satysfakcji. Na ten moment grze brakuje życia i czegoś, co mocniej wyróżniałoby ją ponad resztę tytułów z tego gatunku.
Czy warto zagrać w Crucible?
Koronawirus wielu graczy zamknął w domach, restauracje i bary dopiero zaczynają się otwierać, a do premiery Valoranta zostały jeszcze dwa tygodnie. Nie oszukujmy się, nie macie wiele do stracenia. Casualowy feeling Crucible może komuś przypaść do gustu. Kilka solidnych, pełnych usprawnień aktualizacji na pewno znacząco wpłynęłyby na przyjemność czerpaną z gry. Koncepcja odświeżenia tego niszowego gatunku i wejścia gdzieś pomiędzy Paladins a Smite’a wcale nie jest zła. Wykonanie niestety budzi jeszcze sporo wątpliwości.
Z tyłu głowy wciąż trzeba mieć jednak wydawcę Crucible. Amazonowi powinno zależeć, żeby ich pierwsza próba wzbogacenia rynku gier wideo wypadła pozytywnie. Przy odrobinie szczęścia i determinacji ze strony deweloperów za jakiś czas możemy usłyszeć o Crucible jeszcze raz, w nieco odmienionej, dopracowanej formie.