Zapewne nie będę daleki od prawdy jeśli powiem, że polscy kibice esportu niezbyt przepadają za turniejami rozgrywanymi na drugiej stronie globu – w Azji, Amerykach albo Australii. Jednak to, jak wyglądał rozgrywany dzisiaj finał IEM Katowice chyba wynagrodziło konieczność wczesnego wstania.
Mimo chwilowych zmian w składzie, wywołanych nieobecnością Olofmeistera, którego zastąpił Xizt, po 3-mapowym pojedynku trofeum turnieju w Sydney wpadło w ręce zawodników FaZe Clan, ale absolutnie nie można powiedzieć, żeby było to jednostronne spotkanie. Dwie z trzech map zakończyły się dogrywkami, w których o włos lepsi okazywali się zawodnicy FaZe. Na trzeciej – Trainie – stało się coś niespodziewanego. FaZe nagle “zniknęło”, a przewaga Astralis sięgnęła nawet 10 rund. Gdy jednak wydawało się już, że Astralis w końcu zdobędzie pierwszą mapę w tym spotkaniu – być może nawet nie pozwalając przeciwnikom wygrać ani jednego punktu – FaZe zaczęli odrabiać straty, zamykając pierwszą połowę wynikiem 4:11. Po zamianie stron kontynuowali odrabianie strat, podczas gdy Astralis byli w stanie zdobywać tylko pojedyncze rundy. Ostatecznie mapa znowu wpadła na konto FaZe, którzy tym samym wygrali pierwszy w nowym sezonie turniej z cyklu Intel Extreme Masters. Za wygraną FaZe Clan zdobył 100 tysięcy dolarów, natomiast za drugie miejsce Astralis wzbogacili się o 42 tysiące dolarów.
Jak Wasze wrażenia? Podobał Wam się finał?
Źródło: wł.