Wstęp
Tytuł tego felietonu jest przekorny – Wiedźmin to przede wszystkim książki, które były już lekturami. Ale czy gra ma szansę stać się lekturą szkolną? Czy pomysł pod tytułem „gry jako lektury szkolne” ma sens? Oto kilka luźnych przemyśleń, a w drugiej części znajdziecie wywiad z polskimi twórcami gier na ten temat.
Kiedy po raz pierwszy zaczęto mówić publicznie na temat wprowadzenia niektórych gier jako lektur szkolnych, podniosły się znane skądinąd głosy oburzenia. Jak to – gry jako lektury szkolne? Kolejny sposób, żeby dzieciaki spędzały jeszcze więcej czasu przy komputerach i psuły sobie wzrok? Poza tym, każdy gracz doskonale wie, jakie stereotypy na temat tej formy spędzania czasu krążą w najważniejszych mediach. Ale polskie władze, bardzo zresztą otwarte na kwestie gier, esportu i podejścia do krajowych deweloperów, szybko przeszły od obietnic do czynów. I tak oto całkiem niedawno mogliśmy oficjalnie ogłosić, że This War of Mine polskiego 11 bit studios stała się pierwszą w historii, nieobowiązkową lekturą szkolną.
Jako fan gier, który obserwuje ich rozwój od mniej więcej 3 dekad, nie mogłem zareagować na tę informację inaczej niż radością. Rok 2020 staje się naprawdę przełomowy dla mojej ulubionej formy twórczości, bo najpierw o spędzaniu czasu przy grach mówi się pozytywnie w kontekście pandemii koronawirusa, potem jedna z nich staje się oficjalnie wsparciem dla terapii ADHD, a teraz trafiają one jako materiał do szkół. Jednak nie mogę patrzeć na to wszystko ze ślepym optymizmem, bo w pomyśle z lekturami widzę parę problemów.
Przede wszystkim kwestia dostępności odpowiedniego sprzętu. Jak pokazały ostatnie miesiące, wśród polskich dzieci i młodzieży nierzadkie jest zjawisko cyfrowego wykluczenia, czyli braku dostępności podstawowego chociażby sprzętu do nauki zdalnej. Nie każdy dom ma również przyzwoite połączenie z internetem. Tym bardziej problematyczne wydaje się posiadanie przez uczniów sprzętu pozwalającego na uruchomienie danej gry. O ile jeszcze This War of Mine nie ma jakichś szczególnie wygórowanych wymagań, o tyle wspomniany na początku Wiedźmin 3 może naprawdę “zmęczyć” niejednego peceta. Mogę sobie wyobrazić sporą liczbę gier, które mogłyby się przydać w trakcie nauki szkolnej (ostatnie dwa Assassin’s Creed mają nawet do tego dedykowane tryby), ale do ich uruchomienia potrzeba dobrego komputera lub konsoli. Inaczej nauka z ich wykorzystaniem będzie się mijać z celem.
Kolejny problem to dostępność samych gier i czas na ich ogranie. Przecież nie każdego rodzica stać na wydanie 150-200 złotych za grę – cenę tę należałoby też przemnożyć przez kilka gier omawianych w trakcie roku szkolnego. Wymaga to posiadanie przez szkołę co najmniej kilkunastu, jeśli nie kilkudziesięciu egzemplarzy danej gry, ewentualnie specjalnych licencji na kilka komputerów. Ewentualnie odpowiedniego podejścia deweloperów, którzy udostępnią szkołom odpowiednie, „wielostanowiskowe” licencje. W przeciwnym razie, z doskonałego pomysłu całość stanie się promowaniem piractwa.
Skąd brać czas na granie?
A co ze wspomnianym czasem? Przejście niektórych gier to kilkanaście, czasem kilkadziesiąt godzin, które trzeba pogodzić z innymi obowiązkami szkolnymi i domowymi. Tutaj znów oprę się o przykład produkcji CD Projekt RED, choć jest to jeden z bardziej ekstremalnych przypadków – przejście podstawowej gry z oboma dodatkami zajęło mi około 160 godzin. Szczerze mówiąc, nie pamiętam już jaka była najbardziej gruba lektura szkolna i ile czasu zajęło mi jej przeczytanie, ale na pewno nie aż tyle. Przed niemal identycznym problemem będą stali nauczyciele, którzy będą chcieli omówić dany materiał. Potrzebny będzie czas na przygotowanie, a jego znalezienie w natłoku nauczycielskich obowiązków nie będzie wcale łatwe. No i powiedzmy sobie szczerze, ilu nauczycieli biegle porusza się w temacie gier? Z jednej strony wymusi to poznanie go przez kadrę pedagogiczną, z drugiej nauczyciele często mówią o braku czasu na swoje dotychczasowe zajęcia – a co dopiero mówić o nowych.
Wyzwań stojących przed autorami pomysłu „gry jako lektury” i szkołami, które będą miały go realizować jest z pewnością jeszcze więcej – wymienione to takie moim zdaniem najważniejsze i pierwsze, które przyszły mi do głowy. Mam nadzieję, że w ich obliczu nie skończy się na tym, że pomysł gier-lektur zostanie tylko czymś w rodzaju “martwego przepisu”. Gry już nie raz udowodniły, że potrafią opisywać fantastyczne historie i przedstawiać wspaniale zbudowane światy. Poruszają też nierzadko poważne, warte przemyślenia problemy – jak chociażby motyw wpływu wojny na człowieka we wspomnianym This War of Mine, czy zemsty w The Last of Us Part 2. To często bardzo głębokie, psychologiczne rozważania, z którymi uczniowie powinni sie zapoznać na równi z lekturami. Nie bez powodu coraz częściej o grach mówi się jako o kolejnej, nowoczesnej formie sztuki. Tylko jak ze wszystkim, należy do tego tematu podejść z głową, a nie na zasadzie pomysłu, któremu przyklaśnie przyszły wyborca, ale którego wyzwań nikt poważniej nie rozważył.
Dawać mi Postala i Serious Sam do lektur i biorę się za „czytanie” 🙂