Mikropłatności – ulubione słowo producentów gier i zmora graczy na całym świecie. Czasem jednak twórcy przesadzają z przedmiotami, jakie możemy kupić.
Czerwona kropka celownika kolimatorowego. To coś, co zna chyba każdy, kto spędził trochę godzin w strzelankach z widokiem z perspektywy pierwszej osoby. Rozwiązanie bardzo wygodne, a przynajmniej tak je zapamiętałem. Szczególnie właśnie w grach z serii Call of Duty.
Zobacz: Activision Blizzard zwalnia dyrektora finansowego
W najnowszej odsłonie Black Ops 4 możemy taki celownik zakupić. Kosztuje on obecnie 50 punktów CoD, co można przeliczyć na ok 50 centów. Wszystko dlatego, że aktualnie obowiązuje promocja. Po jej zakończeniu cena celownika wzrośnie. Do jednego dolara.
W czym jest problem? Bo w końcu mówimy tutaj o przedmiocie w grze, który znacznie ją ułatwia i kosztuje w przeliczeniu na złotówki ok 3,78 zł, grosze. Ale mówimy tutaj również o grze, za którą płacimy grubo ponad 200 zł, a jej twórcy za zbitek pikseli tworzący na ekranie czerwoną kropkę każą sobie płacić dodatkowo prawie 4 zł. I to zdecydowanie nie jest w porządku, bo firmy zarabiają miliardy na naszej głupocie.